piątek, 24 stycznia 2014

Prolog :)



To miał być przełomowy dzień w moim życiu. Właśnie MIAŁ. Czas przeszły. To właśnie dziś mieliśmy lecieć do Austrii. Do Innsbrucka. Po „nowe życie”, jak twierdziła moja mama.  Skrycie w sobie wiedziałam, że to „nowe życie” będzie jej. Tto ona chciała zacząć wszystko od nowa po odejściu swojego partnera. Nie chciałam się przeprowadzać. W Krakowie było mi wspaniale. Rodzina, przyjaciele, szkoła i ON. On, czyli Kacper, mój chłopak. Nie chciałam jednak robić mamie wyrzutów i udawałam nawet, że cieszę się z owego wyjazdu. Tak samo postąpił mój starszy brat Natan. Nie chcieliśmy hamować mamy. To ona wyciągnęła nas z „tamtego życia”…
                Stałam na boso, na balkonie, opierając się o zimną balustradę i mocno wciągając zimne powietrze, patrząc –może po raz ostatni- na widok Krakowa z tej perspektywy. Co dalej będzie z moim życiem? Nie wiem. Bałam się ludzi, którzy tam na mnie czekali. W mojej głowie panował kompletny chaos. Łzy napływały mi do oczu. Nie cierpłam  takiego stanu,  jakim znajdowałam się w tej chwili. Ta cholerna bezradność, niemoc… Dlaczego to akurat dziś musiano odwołać wszystkie loty? Był to zawsze o jeden dzień więcej tego beznadziejnego uczucia, które potrafi zniszczyć człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz