poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 22.



Mówiła do mnie mama Gregora, a co najlepsze- ja kompletnie nie wiedziałam jak się zachować. Spodziewałabym się każdego, lecz nie jej.  Wstydziłam się przed nią, że doprowadziłam mamę do czegoś takiego, chociaż kobieta tak na dobrą sprawę, prawdopodobnie, nie znała większych szczegółów.
-Co Pani tutaj robi?- zapytałam zdziwiona, a w mojej piersi, serce dudniło jak oszalałe.
-Gregor powiedział mi o Twojej mamie…- wyznała smutno.- I też o tym, że nie odstępujesz jej na krok. Kiedy ostatnio byłaś w domu?- zapytała, troskliwie patrząc na mnie.
-Trzy dni temu.- odpowiedziałam.-Nie mogę jej zostawić. To moja wina…- zakryłam twarz dłońmi.- To ja doprowadziłam ją do takiego stanu.
-Wcale nie… Musisz zacząć żyć i mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Musisz wrócić do pracy. Musisz zadbać o siebie. Reszta przyjdzie sama, zobaczysz…- pocieszyła mnie, głaskając troskliwie moje włosy.
-Nie uśpię się z myślą, że mama może…- głos mi się załamał.- A tak w ogóle, to Gregor Panią do mnie przysłał?- zapytałam ciekawa.
-Tak.- odpowiedziała cicho.- Nie tyle, że kazał mi tutaj konkretnie przyjść, ale opowiedział mi tą całą historię.- wyjaśniła- Chyba nie jesteś do końca obojętna dla mojego syna.
-Dlaczego Pani tak uważa?- zapytałam, podnosząc do góry swe zmartwione i powoli blaknące oczy.
-Takie rzeczy się widzi…- powiedziała.- Ale On dla ciebie chyba też nie jest taki całkiem obojętny, prawda Amelko?- zapytała, w wyniku czego zostałam postawiona w niekomfortowej sytuacji. Nie mogłam powiedzieć „nie”, ale również nie mogłam odpowiedzieć „tak”. Jedno zaprzeczało by drugie. Nie odpowiedziałam nic.
-Tak myślałam…- rzekła, widząc moją reakcję na postawione przez nią wcześniej pytanie.- Nie mogę tylko zrozumieć, dlaczego tak błądzicie, dzieci…- ciągle patrzyła na mnie z troską i współczuciem.- Dlaczego nie próbujesz walczyć o waszą miłość?
-Bo to znacznie bardziej skomplikowane…- z moich oczu popłynęły łzy.- O to samo można by było zapytać Gregora…
-On całkowicie odsunął się w cień…- powiedziała smutno kobieta.- Myśli, że jak nie będzie ci wchodził w drogę, ułożysz sobie życie i będziesz szczęśliwa…
-On to Pani powiedział?- zapytałam poruszona słowami kobiety.
-Podsłuchałam przypadkowo, jak mówił to Lukasowi… Próbowałam potem o tym jeszcze z nim porozmawiać, ale nie dał mi na dobrą sprawę powiedzieć nic co ma sens…
-To dlaczego, skoro chce się odsunąć w cień, deklaruje mi przyjaźń?- usiadłam z mętlikiem w głowie na drewnianym krześle.- Nic z tego nie rozumiem…- podparłam głowę rękami o kolana.
-Faceci są nie do pojęcia, zgodzę się z tym, ale ja sądzę, że nie chce z Tobą urywać kontaktu… Pewnie chce mieć Cię ciągle w swoim życiu… - usiadła obok mnie.- Skoczkowie mają dziś trening. Idź. Podobno mają Ci coś do powiedzenia.- pogłaskała mnie w przyjacielskim geście po plecach. Wiedziałam, że odwlekła ten temat tylko po to, aby nie ranić mnie więcej. Ten temat już do samego końca będzie sprawiał ból…
-Naprawdę?- podniosłam wzrok, nadal jeszcze onieśmielona wcześniejszym tematem rozmowy.
-Tak.- powiedziała, siląc się na uśmiech.
-Pójdę.- obiecałam. I jak się okazało obietnicy dotrzymałam. Trudno było mi opuścić szpital. W pewnym sensie przyzwyczaiłam się do tego wszystkiego. Do tego zapachu, atmosfery śmierci i kruchości życia; kawy pitej z plastikowego kubeczka. Jak miło było wziąć gorącą kąpiel, ubrać świeże rzeczy. Zaraz po, wręcz pobiegłam na trening. Potrzebowałam zobaczyć znów te wszystkie twarze, za którymi tęskniłam. Potrzebowałam wyjść do ludzi… Po prostu potrzebowałam…
-Mela!- krzyknęli chóralnie chłopaki, którzy stali w zwartej grupie pod skocznią. Pobiegłam do nich i mocno uścisnęłam pierwszego, stojącego z boku, Stefana, widząc jednocześnie, że Gregor w tym samym czasie odwrócił od naszej dwójki wzrok.
-Przepraszam, że się nie odzywałam.- powiedziałam odsuwając się od chłopaka, po podarowanym mu promiennym i mocnym uścisku.
-Wiemy o Twojej mamie...- odezwał się Stefan.
-Tak nam przykro…- zabrał głos Morgi, co jakże mnie zdziwiło- Jak możemy Ci pomóc?
I wtedy doszło do mnie to wszystko. Czuwając przy mamie nie sprawię, że ona wyzdrowieje a przez to wszystko zaniedbywałam. Całe moje życie, a przede wszystkim przyjaciół, którzy są najlepsi na całym świecie.  Dlaczego uświadomiłam to sobie tak późno? Przecież wszyscy na okrągło mi to powtarzali… Lepiej późno, niż wcale. Niektóre rzeczy trzeba doświadczyć na własnej skórze, by cokolwiek zrozumieć.
-Zaproszenie dla panów wysłać?- zawołał niecierpliwiący się trener, po czym skoczkowie każdy z kolei usiedli na wyciąg i moje oczy odprowadzały ich ku górze.
-Super.- odezwała się mama Gregora, która widocznie też przyszła popatrzeć na skoki treningowe chłopaków, albo może po prostu mnie sprawdzić? Wszystko jedno. To dzięki Niej. Jak to się stało, że potrafiła do mnie dotrzeć, jako jedyna?
-Dziękuję.- podziękowałam z wdzięcznością- Nie wiem co by było, gdyby nie Pani.
-Przecież ja nic nie zrobiłam. To tylko Twoja zasługa.- powiedziała- Chodź poznasz kogoś.
Szłam za kobietą aż do samych trybun. Pod butami szeleścił śnieg. Nawet za tym tęskniłam, po mojej „przeprowadzce” do szpitala. A tam… Dziewczyna Gregora.  Bardzo dobrze wiedziałam jak wygląda owa kobieta. Nie chciałam jej znać. Nie chciałam wiedzieć jaka jest. Nie chciałam wysłuchiwać jaki to z Gregora dobry chłopak. Nie chciałam nawet wiedzieć jak ma na imię.  Nigdy, absolutnie nigdy,  nie chciałam mieć z nią do czynienia. Była jednym z moich koszmarów.  Widywałam ją parę razy na konkursach, ale trzymałam się od niej dalej niż od ognia. Od samego początku czułam do niej wstręt.
-O hej.- przywitała się blondynka - To ta przyjaciółka Gregora?- pokazała na mnie. „TA”?! Czułam jak moje mięśnie napinają się. Chyba zaraz jej wszystko wygarnę. Nie wytrzymam inaczej… Nie wytrzymam… Działa na mnie jak czerwona płachta na byka. Nie byłam pewna, czy zdołam ugryźć się w porę w swój niewyparzony jęzor. Zacisnęłam swe pięści. Paliłam się od środka.
-Przepraszam, ale ja muszę uciekać.- wycedziłam przez zaciśnięte zęby, zwracając się do mamy Gregora, nie spoglądając na tlenioną blondynkę.
-Ale dlaczego?- zapytała zawiedziona. Najwyraźniej nie wiedziała, jak bardzo przeszkadza mi obecność partnerki jej syna.
-Zapomniałam, że miałam się spotkać z szefem.- skłamałam, ale to było pierwsze, co mi wpadło do głowy.
-A to pójdę z Tobą.- powiedziała blondynka- Muszę iść szepnąć słówko na pewien temat Gregorowi.
-Ale ja idę w całkowicie inną stronę.- ledwie wycedziłam i ruszyłam przed siebie. Musiałam jak najszybciej  uwolnić się od towarzystwa dziewczyny. Dziwnie to wyglądało, ale nie byłam pewna czy czegoś czasem dziewczynie po drodze czegoś nie zrobię. Dopiero po kilkuminutowym marszu, emocje opadły. Chodziłam wkoło skoczni. Wiedziałam, że blondynka jest ze skoczkami, więc nie mogłam się iść pożegnać z chłopakami. Szlag mnie trafiał! Ta dziewczyna wzbudzała u mnie tak skrajne emocje, że sama siebie nie poznawałam.
-Amelio!- usłyszałam. Odwróciłam się szybko na pięcie, jeszcze zdenerwowana i moje oczy  zobaczyły psychologa kadry, czyli mojego przełożonego. Podeszłam spokojnie do mężczyzny, bojąc się co mogę usłyszeć. Ostatnio moja praca wyglądała raczej nienaturalnie.
-Dzień dobry.- odezwałam się niewinnie- Coś nie tak?
-Nie wprost przeciwnie. Wracasz już do nas?- zapytał.
-Jeśli bym mogła, to tak. Moja mama jest w szpitalu, dlatego musiałam wziąć urlop.- wyjaśniłam szybko, próbując się jakoś usprawiedliwić.
-Rozumiem. Nie wiem, czy pamiętasz, ale wraz z końcem sezonu, kończy się Twój staż.- przypomniał.
-Tak wiem.- skłamałam po raz kolejny dziś. Kompletnie o tym zapomniałam! Nie zdawałam sobie sprawy, że to może dobiec końca… Wszystko co dobre kończy się za szybko… Zdecydowanie za szybko…
-Po sezonie zdecydujemy, czy zostajesz z nami, czy też nie…- powiedział, błądząc wzrokiem po obiekcie skoczni.
-Dziękuję za informacje.
Po krótkiej jeszcze rozmowie, rozdzieliliśmy się. Nie byłam pewna czy uda mi się utrzymać posadę. Strasznie dużo opuszczałam, nie zawsze byłam dyspozycyjna. Miałam nadzieję, że jeszcze jakoś mi się uda i zostanę ze skoczkami na drugi sezon. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo kocham tę pracę. Jakoś nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie w innej pracy. Nie pozostawało mi teraz nic innego jak dawać z siebie 110%.
                Nadszedł w końcu czas na Harrachov. Miał to być już przedostatni konkurs tego sezonu. Było mi strasznie szkoda. Coś co wydawało się jak sen, powoli dochodziło do swego kresu. Był jeszcze jeden negatyw tego, że wiosna coraz bliżej. Jak często będę widywać się z Maćkiem? Czy w grę wchodziła przeprowadza? Czy to jeszcze nie ten etap? Miałam jednak jeden jedyny powód do szczęścia, że czas wymyka się jak piasek przez palce. Zdrowie mamy w każdym dniu ulegało poprawie.
Podczas pobytu w Czechach spędziłam z Maćkiem 3 cudowne dni. Chodziliśmy na romantyczne spacery, bywaliśmy nawet na siłowni. Byłam tak bardzo szczęśliwa, tym bardziej, że Maciek wygrał jeden z konkursów na mamucie, chociaż tak się wcześniej zarzekał, że nie lubi mamutów.
-Ubieraj się!- powiedział na wstępie wesoły Maciek, który wszedł bez pukania do mojego pokoju hotelowego.
-Jestem ubrana.- odpowiedziałam.
-Ale w sukienkę i takie tam…- wyjaśnił.
-Maciuś, ty się dobrze czujesz?- zapytałam siadając chłopakowi na kolanach.
-Taaaaak.- odpowiedział- Idziemy na After Party. Trzeba uczcić zwycięstwo.
-Poczekaj chwilę…- zatrzymałam go, kiedy chłopak chciał wstać z łóżka.- Nie powracaliśmy do tego tematu, ale sądzę, że pora na to. Kochasz mnie?
-Tak.- potrząsnął głową potwierdzająco.
-To dlaczego kiedyś powiedziałeś, że jest między nami inaczej?- zapytałam,  chcąc dowiedzieć się w końcu na czym stoję.
-To głupie… Nie wiem czemu, ale zwątpiłem w nas, bo sądziłem, że chyba ty nie czujesz tego samego do mnie, co do kogoś innego…- przygryzł dolną wargę.- Widać to po niektórych spojrzeniach.
Wiedziałam doskonale kogo ma na myśli Maciek.  Niektórych rzeczy się po prostu nie da ukryć a ja nadal kochałam Gregora i nic na to nie mogłam poradzić. Nie byłam w stanie… Jednakże, pogodziłam się już z tym, że nigdy nie będziemy razem. Pomimo mojej miłości do niego, nawet nie chciałam. Nie byłam pewna, czy potrafiłabym… Za dużo rzeczy się wydarzyło, których już nie da się w żaden sposób anulować. Trzeba żyć tym co tu i teraz, a teraz byłam z Maćkiem, którego też obdarowywałam uczuciem. Ważnym uczuciem.
-Maciek…- objęłam jego twarz w dłonie.- Posłuchaj mnie teraz dokładnie, dobrze? Niech już nigdy takie głupoty Ci  nie przychodzą do głowy. Jak jestem z Tobą, to o czymś świadczy.
-Ale…- zaczął, lecz ja skutecznie przerwałam mu, składając na jego ustach namiętny pocałunek.
-To teraz jak z tą imprezą?- zaczęłam ponownie ten temat.-Ale że my razem mamy na nią iść jako PARA?- zapytałam by upewnić się czy na pewno dobrze wszystko zrozumiałam.
-No tak.- odpowiedział. Nie ukrywałam swojego zdziwienia. Dotychczas bardziej ukrywaliśmy się, nie wyrywaliśmy się przed szereg, a teraz? Traktowałam to jak krok w przód. I doszło do mnie, że chłopak musiał to planować wcześniej, gdyż przed wyjazdem kazał zabrać mi ze sobą jakąś kieckę, bo „mieliśmy iść do eleganckiej restauracji”. Ubrałam na siebie sukienkę, której góra była biała i wykonana z koronki, a dół czarny i rozkloszowany. Przez pas przechodził cienki, beżowy pasek. Opuściłam swe włosy swobodnie na ramiona, wykonałam lekki makijaż i mogłam iść. Na korytarzu hotelowym czekał już na mnie Maciek. Byłam tak bardzo podekscytowana a zarazem niezdecydowana czy ja sama byłam gotowa na taki krok.
-Śliczna jesteś, wiesz?- zapytał dokładnie mi się przyglądając, po czym złożył na moim czole czuły całus. Ani się obejrzałam, a już miałam przekroczyć próg klubu, gdzie owa impreza miała się odbyć. Na samą myśl, że wszyscy będą się na mnie gapić, sprawiała, że robiło mi się niedobrze. Z duszą na ramieniu przekroczyliśmy wspólnie próg pomieszczenia, trzymając się za ręce. Zaraz po tym czułam, że większość spojrzeń na sali skierowane są w naszą stronę. Doczekałam się swoich pięciu minut…
-Długo trzymałaś swój skarb w ukryciu.- powiedział Stefan, który przysiadł się do mnie razem z Michaelem,  podczas kiedy popijałam drinka. Maciek tylko krzywo spojrzał na nich i łyknął większy łyk swojego napoju.
-Taki skarb trzeba strzec.- odpowiedziałam i wtedy zobaczyłam Morgiego, u którego boku stała wysoka brunetka z oczami czarnymi jak dwa węgielki.- A to kto?- zapytałam chłopaków, wskazując na parę.
-Morgi i jego Susanne.- powiedział krótko Michael. Zobaczywszy ich razem, ulżyło mi. Teraz Morgi znalazł szczęście w życiu o imieniu Susanne. To było piękne. Miłość była piękna, lecz tylko ta szczęśliwa i spełniona. A przede wszystkim byłam pewna, że nie zależało mu tak bardzo na mnie, żeby cierpiał  dzień i noc. Tak jak ja, po stracie Gregora. I właściwie to odbija się na mnie do tego czasu. Widząc szczęśliwe, zakochane pary, często zadawałam sobie pytanie: „Dlaczego to nie mogłam być ja i Gregor?”
-Melcia, muszę iść na chwilę na dwór. Będę za 5 minut.- szepnął mi do ucha Maciek. Stefan i Michael też poszli tańczyć z jakimiś znajomymi, więc zostałam sama jak palec.  Siedziałam, patrząc na wszystkie kołyszące się pary w rytm wolnej piosenki. Wśród par próbowałam wyszukać Gregora i jego dziewczynę. Widziałam ją na trybunach podczas konkursu. Na tę imprezę przyszło większość ekipy. Trudno było mi uwierzyć, iż oni sobie ją odpuścili. W końcu dostrzegłam ich. Siedzieli przy stoliku w samym kącie lokalu. Dziewczyna miała znudzony wyraz twarzy, a z lica chłopaka wyczytałam pewnego rodzaju zmęczenie. Nie bawili się za dobrze. Wkrótce oczy Gregora, spotkały się z moimi. Uśmiechnęłam się ciepło, speszona oraz lekko zawstydzona, odwróciłam się natychmiastowo. Nakrył mnie. Ale obciach… Rozglądając się wokół siebie, zobaczyłam, że dwa krzesła dalej od lady siedzą dwaj chłopcy. Mężczyźni właściwie. Słoweńcy. Znałam ich jedynie z widzenia. Jaka i Peter. Tylko dlaczego nigdy nie nawiązałam z nimi bliższej znajomości? Wyglądali na bardzo miłych. Trzeba od razu coś z tym zrobić. Nie czekając na nic, przysiadłam się do chłopaków. Dobre ponad 10 minut rozmawialiśmy. Przerwał nam dopiero Maciek, który wyciągnął mnie na parkiet. Zobaczywszy mnie u boku dwóch Słoweńców, lekko się zdenerwował. Był o mnie zazdrosny. Śmieszyło mnie to trochę, ale zarazem też denerwowało, bo wynikało z tego, iż chłopak mi nie ufa w stu procentach. Muszę przyznać, że Peter był nieco bardziej rozmowniejszy, niż Jaka. Ten, był bardziej tajemniczy, nieśmiały. Intrygował mnie a sam był typem człowieka, którego lubi każdy od pierwszej chwili poznania.
Dwa dni później:
                Plan na najbliższe dwa tygodnie był jeden- przetrwać dwa tygodnie bez skoków i Maćka. Tyle bowiem miało być przerwy przed konkursami w Planicy, które miały zakończyć sezon. Ciągle mnie to gryzło i spędzało sen z powiek.
                Tego dnia miałam zjeść obiad razem z Lukasem. Dawno go nie widziałam i nie było okazji nawet, żeby się spotkać. Nie miałam ochoty dziś na gotowanie, więc postanowiłam zamówić pizzę. Miałam nadzieję, że Lukas będzie zadowolony. Traktowałam chłopaka w ogóle jak młodszego brata. Należał do grona osób, które od razu poprawiały mi humor i działały na mnie, jak gaz rozweselający. Jak się okazało z biegiem czasu, chłopak nie przyszedł sam, a ze swoim bratem, co z jednej strony mnie trochę zawiodło, ale z drugiej strony cieszyłam się na samą myśl spędzenia z Gregorem trochę czasu.
- Mam nadzieję, że przygarniesz zbłądzonego wędrowca-. powiedział widząc moje zdziwienie na jego widok. Czasem nie miałam  po prostu słów, które mogłyby go opisać.
Tak miło spędzonego dnia, w takim gronie, dawno nie pamiętałam. Każdy z nas całkowicie się wyluzował. Żartowaliśmy, wygłupialiśmy się. Mogę rzec, że poczułam się jakbym znów miała te 10 lat. Tak samo było z Gregorem. W jednej chwili jednak zrobiło mi się strasznie słabo. Kręciło mi się w głowie. Czułam jak nie mogę złapać powietrza. Moją klatkę piersiową przyciskał ciężki głaz, który uniemożliwiał mi oddychanie. Moje ciało tak jakby odeszło ode mnie. Dławiłam się własną śliną. Oczy straszliwie mnie piekły, a powieki zrobiły się tak ociężałe, że w końcu zamknęłam oczy a wtedy… film mi się urwał i kompletnie nie pamiętałam co dalej…

_____________________
Koniec nie za bardzo mnie przekonuje…
Trochę dłuższy rozdział, ale jakoś dziwnie dobrze mi się pisało. : 3
Do następnego!. ;**
Komentujcie, oczywiście i to jak najwięcej!
Trzymajcie się cieplutko. ;*


19 komentarzy:

  1. nie no nie mów mi że ona znowu miała wypadek, Mela to ma jakiego pecha...
    to co pisałam o Maćku w poprzednim komentarzu, teraz to cofam.
    Rozdział cudny
    Pozdrawiam i całuje
    Werooo....

    OdpowiedzUsuń
  2. Co z nią znowu? Ale ona ma problemy ! Jest z Mackiem mówi że go kocha , a potem stwierdza że jednak kocha Gregora ! Ale Maciek to jednak mój faworyt :D Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział :)
    Mam nadzieję, że Meli nic poważnego się nie stanie :D Mam również wielką nadzieję, że Mela jednak będzie z Gregorem ^^
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się porobiło... Lubię jak komplikujesz :)
    Liczę na to, że Mela będzie z Gregorem. Przecież oni nadal się kochają!
    Maciek chyba rozumie, że Melka dalej kocha Gregora. A to dobrze, bo może jak już do siebie zwrócą z Gregorem to nadal będą mogli się przyjaźnić z Maćkiem.
    Mela i jej pech... Biedactwo :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Melka znowu cos jej się stało :( Ale ja lubię jak cos się dzieje :) Rozdział cudowny a sceny z Maćkiem takie romantyczne :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejciu dlaczego zakończyłaś w takim momencie ;c
    Biedna Mela, co jej się znów stało ;c
    Gregor ajj no chłopie sprężaj poślady i Walcz o to co kochasz!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny
    Buuziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejny wypadek?! Współczuję Meli całym sercem ;c
    Sceny z Maćkiem są wspaniałe ^^ Więcej takich proszę, chociaż wolałabym Gregora jako partnera Amelki <3
    Dawaj szybko kolejny bo pęknę :)
    Pozdrawiam ;*


    PS. Zapraszam do mnie: story-of-ski-jumping.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. rozdział świetny,ale kurde co się stało Amelce? :(
    Ona i Maciek to fajna para,jednak wolałam jak Mela była z Gregorem haha :D

    OdpowiedzUsuń
  9. ehhh no ja tej Meli to nie rozumiem... Jest z Maćkiem czuje coś do Gregora... Chociaż z jednej strony chyba sama pogubiła się w swoich uczuciach. Tak to już jest, nigdy nie będzie idealnie. Ale może być dobrze, nawet bardzo, tylko potrzeba jej bardzooo szczerej rozmowy z Gregorem, bo ona też mu nie jest mu obojętna. Tylko na ten moment znów martwi mnie stan zdrowia Meli. Ta dziewczyna to naprawdę ma pecha... Ale cóż, mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nie ogarniam tej dziewczyny. Ona jest dla mnie niepojęta. Jest chodzącą zagadką.
    A teraz jeszcze znowu jej się dzieje jakas krzywda!
    Kocha Grega, a jest z Maćkiem... uch. Z tymi babami to wiecznie jakieś problemy są, no!
    Rozdział oczywiście świetny, czekam na kolejny.
    Buziak ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. czy ty naprawdę musisz się tak nad nią znęcać ?
    czy ona nie może być szczęśliwa przez trochę dłuższy czas ?
    i wgl co jej się stało ?!
    kiedy następny ?
    noo nie wytrzymam :(
    weny ;***

    OdpowiedzUsuń
  12. Komentuje tutaj pierwszy, naprawdę???
    Nie ma co już rozpamietywać przeszłosci...jestem i komentuję :)
    Szczerze...? To ja jej w ogóle nie rozumiem! A więc...
    Kocha Gregora, ale jest z Maćkiem???
    Potrzbena jest jej rozmowa z Gregorem i to chyba jak najszybciej.
    Niepokoji mnie co się jej stało...eh...nad nią chyba wisi jakiś fatum...mam nadzieje, że jej życie w końcu złapie normalny bieg :)
    Pozdrawiam :***

    Ps.Zapraszam :)
    http://pusta-obietnica.blogspot.com/
    http://arytmia-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo mi się podoba! Brakuje mi Gregora i Melki, ale nie rozumiem jednego.. Dlaczego kocha Gregora, a jest z Maćkiem? No ech... A teraz zastanawiam się, co z Melą.. strach się bać. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. *SPAM*
    Hej ;)
    zapraszam na siódemeczkę :) http://let---it---go.blogspot.com/2014/03/vii.html
    Ściskam! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepraszam , że dopiero teraz , aloe nie miałam czasu <33 Wybaczysz , co nie ? <33
    Rozdział jest totalnie boski ,a ja wszystko nadrobiłam :)
    Musiałaś zakończyć w takim momencie ;c
    Kurcze , kocha Gregorka , a jest z Maciusiem ?? ♥
    Ciekawi mnie strasznie co się stało .. ech mam nadzieję , że nic poważnego się nie stało ..
    Przepraszam jeszcze raz , że krótki , a i proszę informuj mnie u mnie na blogu -------> http://przepraszam-ale-to-nic-nie-zmieni.blogspot.com/ ( przy okazji zapraszam ) <3
    Czekam na następny ^^
    Buziaczki i miłego wieczorku :***

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj, sytuacja znów się komplikuje, ale to dobrze dla tego opowiadania! Będzie bardziej ciekawie, to na pewno :-) Ehh, Amelia powinna się w końcu zdecydować i wybrać tego, którego naprawdę kocha i być z nim, a nie to co teraz ...

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak nie roztrzaskam tego mojego laptopa zaraz to będzie cud.
    Odcinek dodany w poniedziałek , a ja dowiaduję się o Nim dziś czytając Twój komentarz.
    Wybacz... lista obserwowanych blogów , chyba nie działa poprawnie.
    Chociaż jest jeden plus... Umiliłaś mi czas w drodze na uczelnię za co dziękuje...
    Gregor i Sandra.... nie pałam do niej żadnym pozytywnym uczuciem i to się chyba nie zmieni , więc cieszę się , że Amelia ma podobne odczucia...
    Susanne. ? Któż to jest ! ;D
    A końcówka? ... hm ... teraz padnę z zniecierpliwienia!
    http://difficult-love-austria.blogspot.com/
    Pozdrawiam , Ann.

    OdpowiedzUsuń
  18. Wspominałam już, że kocham to czytać? :)))
    Genialne. <3
    pozdrawiam,
    phoebe z http://dangerousfeelings-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń