Okazało się, że zemdlałam. Ostatnio nie najlepiej się
czułam. Często zawracało mi się w głowie, brakowało powietrza w płucach.
Chodziłam do pracy; rozmawiałam ze skoczkami. Dawałam z siebie wszystko na co
mnie było obecnie stać. Musiałam starać się żyć normalnie, choć łatwo nie było.
Wracając do domu miałam wrażenie, że moje ciało powoli odkleja się od duszy.
Zaczęłam cieszyć się, że Maciek musiał wracać do Polski. Nie byłabym w stanie
zamienić z nim normalnie nawet paru słów.
Każdego dnia, od razu po przyjściu z pracy, moja reszta dnia wyglądała
tak, że kładłam się do łóżka i resztę
dnia przespałam. Ciągle było mi niedobrze. Jednak tego dnia nie mogłam się
poddać temu, co obezwładniało moje ciało raz po raz. Dziś bowiem miała wpaść do
mnie Marysia z Natanem. Po co- już się domyślałam. On i ona, niedawno ogłosili,
że są parą, zaręczyli się. Wszystko składało się w jedną całość.
-Chcieliśmy zaprosić Cię na nasz ślub.- powiedziała Marysia,
u boku której stał rozpromieniony Natan, wręczający mi białą kopertę.
-Strasznie się cieszę.- wykrzesałam z siebie resztki sił, by
powiedzieć to w miarę wiarygodnie, po czym uściskałam każdego z osobna. Po tym długo jeszcze
rozmawialiśmy. Chociaż głównie to oni mówili. Ja słuchałam, a chociaż stwarzałam
pozory, że słucham. Nie do końca udało mi się to stwarzanie pozorów. Widząc to,
gdy Natan musiał już iść do pracy, Marysia została ze mną. Wiedziałam, że
szykuje się ostre przesłuchanie. Z tym poczuciem, zaraz po wyjściu Natana,
wypaliłam:
-Skąd ten pośpiech? Czy…- próbowałam zacząć temat ślubu, by
oderwać dziewczynę od tematu mojego stanu, o którym ja sama nawet nic nie
wiedziałam.
-Nie!- szybko zaprzeczyła Marysia- Bardzo się kochamy, więc
po co czekać?
-No racja.- kiwnęłam głową- Ale nie chciałabyś? Może za
jakiś rok, może mniej będę ciocią, co?
-Ekhem- dziewczyna zmieszała się. Błądziła wzrokiem gdzieś
po podłodze. Coś musiało być na rzeczy, ale mając poczucie, że rozmowa o tym
sprawia jej ból, uniknęłam tematu.
-Przepraszam.- powiedziałam ze skruchą- To nie moja sprawa a
jak zawsze muszę coś palnąć.
-Nic się nie stało.- powiedziała, wykrzywiając usta w mało wiarygodny
uśmiech.- Mogę cię o coś zapytać?- powiedziała nieśmiało, na co ja tylko niemo
kiwnęłam głową w geście zgody.- Ty kochasz Gregora, wiem to i nie musisz
zaprzeczać.- dodała szybko, widząc, że nabieram powietrza w swe płuca, z zamiarem by coś powiedzieć.- A więc ty
kochasz jego, on kocha ciebie, to dlaczego nie jesteście razem?
-Nie wszystko jest takie proste, Marysiu…- zwiesiłam głowę w
dół.- To co mówiłaś, jest prawdą, owszem, ale nawet kiedy ludzie się kochają,
nie zawsze to wystarcza, żeby być razem. Za dużo się między nami wydarzyło.
Teraz chyba nawet nie chciałabym być w związku z Gregorem, szczerze
powiedziawszy… Ciągle bałabym się ponownego zawodu, który rani gorzej niż nóż
wbity w plecy. On zawsze będzie w moim sercu zajmował bardzo ważne miejsce…-
zrobiłam krótką przerwę.- Nie byliśmy sobie po prostu pisani. Czasem tak jest i
już. Jeśli chciałabyś zapytać jak to jest z Maćkiem to powiem krótko: jest dla
mnie ważny. Wbrew pozorom, to nie jest tak, że jestem z nim a nic do niego nie
czuję, czy robiłabym to dlatego, że chcę zapomnieć o Gregorze. Nie… Obdarzam go
jakimś tam uczuciem, nie tak silnym jak wcześniej Gregora, ale zawsze. Wiesz na
co skrycie w sercu liczę? Że miłość przyjdzie z czasem… Przecież muszę żyć normalnie…- wyznałam
wszystko Marysi, co szczerze zdziwiło mnie. Nigdy o tym, właściwie z nikim,
nawet nie próbowałam rozmawiać a teraz? Teraz nagle wszystko wyznałam siostrze
jak na spowiedzi, wypowiadając każde słowo z głębi serca.
-Powinnaś spróbować walczyć o to uczucie…- stwierdziła po
chwili ciszy.
-Chciałam…- przyznałam żałośnie- Ale jestem kompletnym
tchórzem, bo po prostu boję się… Najzwyczajniej w świecie boję się… A nie po to
teraz tak zbudowałam sobie psychikę, by teraz to znowu niszczyć. Nawet nie masz
pojęcia ile to wszystko mnie kosztowało… Przez pierwsze dni nie chciało mi się
nawet wstać z łóżka i rozpocząć kolejny dzień… Nie chciałam żyć bez Niego, o czym
świadczy moja próba samobójstwa… A teraz kiedy wszystko powoli wróciło do
normy, miałam to znów niszczyć i każdego dnia ponownie bać się, że kiedyś to
może się powtórzyć?- zapytałam siebie.- Nie.- sama również sobie
odpowiedziałam.
- Dziękuję, że mi to wszystko powiedziałaś…- rzekła smutno.-
Mela, co jest? Czuję się jakbym siedziała z jakimś trupem, a nie żywym
człowiekiem.
-Aż tak to widać?- zapytałam, a sekundę po tym zadzwonił mój
telefon. Maciek. Wzięłam głęboki wdech i odebrałam. Uratował mnie.
-Mam super wieści!- usłyszałam po drugiej stronie słuchawki
radosny głos chłopaka.
-To słucham Cię…- starałam się powiedzieć to optymistycznie,
ale widocznie za bardzo mi to nie wyszło.
-Coś nie tak?- zapytał podejrzliwie, od razu dostrzegając
moje wcześniejsze zawahanie.
-Nie, nie… Przeziębiłam się trochę i może przez telefon
inaczej słychać mój głos.- palnęłam bezmyślnie.
-Ale wracając do tematu, to może przyjechałabyś do Polski na
weekend? Razem pojechalibyśmy potem do Planicy.- zaproponował. I tak ziściło się
właśnie to czego się bałam, a mianowicie wizja spotkania z Maćkiem, na co mój
obecny stan zdrowia nie do końca pozwalał.
-Ale ja mam teraz tutaj trudny okres… Muszę zostać…-
plątałam się- Koniec sezonu… Muszę pomóc… Jeszcze niedługo zapadanie decyzja czy
zostanę na drugi sezon…
-Tak oczywiście…- burknął urażony- Czyli wszystko ważniejsze
oprócz mnie, tak? Dobrze wiesz, że po sezonie są studia, zaliczenia i takie
tam. Nie będziemy znowu mieli czasu. No skuś się…- próbował jeszcze mnie
przekonać.
-Nie Maciek! Już zdecydowałam.- odpowiedziałam stanowczo i
trochę za ostro.
-Miło wiedzieć ile dla ciebie znaczę.- powiedział gorzko- No
leć już do Niego! -rozłączył się.
-Wszystko idzie źle-. powiedziałam do Marysi ze łzami w
oczach, chowając twarz w dłoniach.- Teraz pokłóciłam się z Maćkiem o to, że nie
chcę jechać na weekend do Polski.
-Ale czemu nie chcesz?- zapytała- Pobylibyście trochę razem.
Ten tydzień możesz sobie odpuścić. I tak mówiłaś, że nic szczególnego nie
robicie, bo to już koniec sezonu.
-No tak… Ale… Nie wiem co się ze mną dzieje. Ciągle jest mi
niedobrze; co zjem, zaraz zwrócę. Zdarzało mi się zemdleć… Nieswojo się czuję,
jednym słowem mówiąc… W takim stanie nie mogę spotkać się z Maćkiem… Chciałam
dobrze, a wyszło jak zawsze…- wyznałam.
-Mela…- zaczęła- Może
to jednak ja będę ciocią?
Usłyszawszy to opadłam bezwładnie na kanapę. Z tego co się
później dowiedziałam, zemdlałam, ale i tak pamiętałam co wcześniej powiedziała
Marysia. To mogło być całkiem możliwe… Nie mogłam złapać miarowego oddechu. Z jednej
strony przyznam, że ucieszyłam się. Myśl o takim małym brzdącu wzbudzała u mnie
rozczulenie. Zawsze marzyłam o takiej gromadce. Ale z drugiej strony… To było
zdecydowanie za wcześnie. Reakcję Maćka trudno było by przewidzieć. Na dodatek…
To maleństwo, któremu nie było dane żyć… Myślenie o tym sprawiało ból… A co
najważniejsze- szczerze przyznam, że nie wiedziałam dokładnie, czy chciałabym
mieć akurat z Maćkiem dziecko. Czy był właściwym mężczyzną?
-Ej, słyszysz mnie?- wytrąciła mnie z rozmyślań siostra.- Siedzisz,
wgapiając się przed siebie i wcale mnie nie słuchasz!- zezłościła się
niecierpliwie.
-Przepraszam.- wydukałam, nadal wlepiając wzrok w ścianę.
-Lepiej się czujesz?- powiedziała podając mi szklankę wody.
-Tak, tak…- powiedziałam roztargniona- Marysiu, idź do apteki.
Nie muszę Ci mówić po co.- poprosiłam.
-Ale mam Cię tak zostawić? Co jeśli znów zemdlejesz?- miała
wątpliwości.
-Jeśli będzie źle, zadzwonię.- powiedziałam- Błagam, idź.
Dziewczyna posłusznie poszła, ale w jej oczach widziałam
przerażenie i coś w rodzaju… Nie, to za dziwne i absurdalne wręcz… Zazdrości?
Ciekawość mnie korciła, ale nie chciałam naciskać, czemu tak zareagowała na
wspomnienie o ich dziecku. Czekałam na dziewczynę dosyć długo, bo ponad pół godziny.
Przez myśl przechodziło mi to, że może Marysia nie poszła do apteki, tylko
puściła moją prośbę mimo uszu? To coś dziwnego w jej oczach… To wszystko przez
to… Ale jednak moje obawy nie były potrzebne. Wstydziłam się, że byłam w stanie
tak pomyśleć.
-Masakra!- rzuciła wpadając do domu.- Pełna ludzi apteka, a
ja na głos musiałam powiedzieć, że chcę kupić pięć testów ciążowych. Przez
krótką chwilę myślałam, że pewna staruszka stłamsi mnie wzrokiem.- powiedziała
zasapana, ściągając jednym ruchem kurtkę.
-Uhuhu- zaśmiałam się z sytuacji, którą opowiedziała mi
siostra.
-Masz-. powiedziała wręczając mi reklamówkę i patrząc
głęboko w oczy.
-Boję się…- szepnęłam, a w moich oczach zbierały się łzy.
Stałam jeszcze przez chwilę na środku salonu z reklamówką w ręce. Po chwili
wzięłam głęboki wdech i wydech, i ruszyłam chwiejnym krokiem do łazienki. Co ma
być to będzie…
-I co?- zapytała po jakimś czasie Marysia, stojąc pod
drzwiami łazienki.
-Boję się spojrzeć.- powiedziałam otwierając drzwi, ze łzami
w oczach. Marysia w jednej chwili wślizgnęła się do pomieszczenia i popatrzyła
na test.
-Wynik już jest.- odezwała się poważnie.
__________________
Tym razem jestem z czymś takim… ;))
Czytasz=komentujesz
Pozdrawiam. ;**
Oj ja on może być w ciąży z Maćkiem, chłopakiem którym znowu się pokłóciła no nie.
OdpowiedzUsuńAle bardziej jestem myślą za tym że nie jest w ciąży, tylko jest chora, nie wiem na co ale jest chora.
A Maciek źle się zachował bardzo źle na po prostu co za facet, nie może zrozumieć że ma pracę.
Chociaż Melka go okłamała.
Oj zaczyna się dziać
Pozdrawiam i całuję
Weroooo....
Mela... ta dziewczyna mnie przyprawi o zawał.
OdpowiedzUsuńTeraz będzie w ciąży z Maćkiem? Ja jej troszkę nie rozumiem. Jest z Maćkiem, ale nie chce z nim spędzić weekendu, bo ma pracę? Akurat w tym przypadku to nie powód tylko głupia wymówka.
Dzieje się, dzieje. ;))
Pozdrawiam! ;))
http://www.w-ogniu.blogspot.com
Klaudiaaa noo ! :D
OdpowiedzUsuńJak ty możesz kończyć w takich momentach dziewczyno no proszę cię bardzo, bardzo! :D
Hmm a może to nie dziecko Maćka... tutututu może jednak Gregora?.
Jejku nie wytrzymam do niedzieli ;/
Czekam z niecierpliwością na kolejny.
Buziaki ;*
O nie, nie, nie! Ona nie może być w ciąży z Maćkiem! Przecież on raczej się na ojca nie nadaje. A ona dalej kocha Gregora. I NIE jest pewna czy kocha Kota. Do cholery, ale komplikacje!
OdpowiedzUsuńCzyżby Marysia nie mogła mieć dzieci? W końcu była bita, to może ma coś uszkodzone, czy coś...
A może Mela ma anemię? Czy coś tam... Jadłowstręt. O! Na przykład.
Rozdział cudo!
Jesteś zła kobietą. w takim momencie ? Dlaczego oni wiecznie muszą się kłucić ? Cudo :)
OdpowiedzUsuńOna nie może być w ciąży! Dalej mam nadzieję, że będzie jeszcze z Gregorem, a tu może być ciąża z Maćkiem. Nie, nie, nie. To się tak nie może skończyć.pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCiąża i to z Maćkiem?! ;o Ale przecież ona nadal czuje coś do Gregora i ... według mnie to Austriak już lepiej by się na ojca nadawał, ale to tylko moje spostrzeżenia XD
OdpowiedzUsuń"Powinnaś spróbować walczyć o to uczucie…" - zdecydowanie jestem na tak!
OdpowiedzUsuńI że jeszcze dziecko? Dziecko + Maciek ehh jakoś mi nie pasuje... O wiele lepiej jakby była z Gregorem. No, ale cóż zobaczymy. Czy Ty zawsze musisz trzymać w takiej niepewności?
Pozdrawiam i jeszcze dziś zapraszam :*
http://chce-byc-przy-tobie.blogspot.com/
Nie, ona nie może być w ciąży, nie! Protestuję, a i nie będzie. Niech powalczy o Gregora, błagam. Co do Marysi, boję się o nią i mam wiele wątpliwości. Osz kurde. Czekam na następny i pozdrawiam. :*
OdpowiedzUsuńBoże! Dlaczego kończysz w takim momencie?!?
OdpowiedzUsuńCzuję jednak w głebi serca,że nie jest w ciąży...Pożyjemy zobaczymy! A..i na przyszłość nie kończ tak i nie trzymaj mnie w niepewności bo nie będę mogła zasnąć!!! :D
Życzę weny i radosci z pisania.
Pozdrawiam Wigi <3
a tymczasem zapraszam na 8 rozdział z życia Sary :*
http://themoordeath.blogspot.com
'...-Powinnaś spróbować walczyć o to uczucie…- stwierdziła po chwili ciszy.'
OdpowiedzUsuńWłaśnie! ♥ Powinna !
Rozmowa z Maćkiem ? ... Wywołała uśmiech na mojej twarzy :D A masz Ty !
Rozdział świetny , lecę do następnego!
Ann.