piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 11.



               Obudziłam się krótko po godzinie 6.00, znajdując się w objęciach Gregora. Leżąc w ramionach chłopaka, zdałam sobie sprawę z tego, co się stało. Co zrobiliśmy. Czemu ani ja, ani On nie byliśmy w stanie się od siebie oderwać? Kiedy złączyliśmy się w pocałunku, nie widzieliśmy nic, ani też nic innego nie istniało, oprócz nas.  Cóż… Co się stało, to się już nie odstanie. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Taki był mój tok myślenia. Głupio mi było przed samą przyznać się do tego, że na samą myśl o tym co się wydarzyło, uśmiechałam się. To uświadomiło mi jak bardzo tęskniłam za Gregorem.  Wstałam, jak  najdelikatniej się dało, by nie obudzić chłopaka i poczłapałam do łazienki, żeby tam wykonać poranną toaletę. Kiedy już wyszłam, zobaczyłam Gregora w kuchni, który coś gotował. Zatrzymałam się na środku pomieszczenia, nie wiedząc jak się zachować. Spoglądaliśmy sobie w oczy. Ta więź między nami nadal była. Nadal dogadywaliśmy się razem, nic do siebie nie mówiąc.
-Siadaj- przerwał pierwszy naszą wymianę spojrzeń- Zaraz szybko coś zrobię na śniadanie- powiedział ciepłym głosem. Bez żadnych protestów usiadłam. Była to trochę dla mnie niezręczna sytuacja, ale nie tak bardzo by od razu uciec od Gregora. Nie wstydziłam się jego, a nawet nie miałam nigdy zamiaru. Był za bardzo mi bliski.  Jak teraz miały wglądać nasze kontakty? Czyżby chłopak nadal chciał ciągnąć tę grę z ukrywaniem się? Jeśli tak, nie wiedziałam czy jestem w stanie mu odmówić, gdyby coś takiego zaproponował. Byłam słaba. Za słaba, by mu odmówić. Po chwili przed moimi oczami pojawił się niebieski talerz, a na nim porcja jajecznicy.
-Dzięki- powiedziałam, po czym chwyciłam widelec i zaczęłam spożywać posiłek. Byłam głodna. Właściwie sama nie pamiętałam, kiedy cokolwiek jadałam. Spożywaliśmy w ciszy. Widać było, że Gregor też odczuwa tą niezręczną ciszę, a i sam się zastanawia co dalej. Myśleliśmy nawet tak samo.
-Mela…- powiedział, chwytając moją dłoń- co dalej?- bał się. Widziałam towarzyszący mu strach w oczach. Czyżby bał się, że mnie straci, czy że to wszystko ujrzy światło dzienne?
-Nie wiem- odpowiedziałam tak samo cichym tonem, co chłopak- może udawajmy, że nic się nie stało? Że nic nas NIGDY nie łączyło?- zaproponowałam zgorzkniałym tonem, a na twarzy chłopaka dostrzegłam wyraźne rozczarowanie.
-Tego właśnie chcesz?- zapytał z nadzieją w głosie.
-Tak. Tak będzie najlepiej- odpowiedziałam- Będę się zbierać. Dziękuję za śniadanie- powiedziałam i wyszłam, ubierając się właściwie w biegu. Jednak tuż za drzwiami czułam, że łzy wzbierają się w moich oczach. Czemu tak powiedziałam? Nie mogłam samej siebie zrozumieć. Jednakże, nie żałowałam.  Te słowa, które powiedziałam prosto w twarz mojej słabości, którą był właśnie Gregor, wzmocniły mnie. Czułam to. Okazałam się silniejsza, niż mi się wydawało. To jednak prawda, że co nie zabija, to wzmacnia. Jednocześnie, przypomniałam sobie o Morgim, który był właściwie tego wszystko współwykonawcą. To On mnie w pewnym momencie podbudował. Przypomniałam sobie także, że zaprosiłam go na wspólny posiłek. Do domu postanowiłam wrócić piechotą. To nie było daleko, a spacer dla zdrowia i dla ochłonięcia był tym, czego teraz było mi potrzeba. Po drodze postanowiłam zadzwonić do Thomasa i potwierdzić jego zaproszenie do mnie.
***
                To był cios poniżej pasa dla mnie. Inaczej nie mogę tego nazwać. Mela mnie znienawidziła. Jak mogłem do tego doprowadzić? Sam sobie na to wszystko zasłużyłem. Przecież ona mnie kochała; czułem jej miłość. Wspaniałą, słodką, uroczą miłość, którą obdarzała mnie dziewczyna. Do końca życia będę tego żałować, że nie powiedziałem jej wszystkiego od razu. Byłem pewien, że zrozumiałaby i odczekała by ten czas, aż wszystko samo by się ułożyło. Do końca życia nie wybaczę sobie, że ją zraniłem. Czułem się jakby ktoś mnie kopnął w brzuch. Ja ją tak strasznie kocham… Nie wyobrażam sobie życia bez Niej. Moje życie bez niej nie miało większego sensu. Gdy nie było Jej, nie było mnie. Odechciewało mi się żyć z myślą, że nigdy już nie dotknę jej ciepłych, delikatnych ust. Ale muszę usunąć się w cień. Beze mnie będzie szczęśliwa, a ja tego właśnie chciałem. Jej szczęścia…  To było najważniejsze dla mnie. W jednym momencie, moją uwagę przykuł świecący przedmiot, który leżał na schodach. Podszedłem bliżej. To była bransoletka z zawieszką w kształcie litery „A”. „A” jak Amelia. Chwyciłem owy przedmiot w swe dłonie i usiadłem na schodach. Coś mi po niej zostało. Nie wiele, ale zawsze coś. Zawsze jakaś cząstka niej, oprócz tej, która została w moim sercu już na zawsze.
***
                2 tygodnie później.
                Wróciłam właśnie z zawodów w Bad Mittendorf. Loty, to było to co zawsze lubiłam. Jak wyglądały nasze stosunki z Gregorem w przeciągu tych dwóch tygodni?  Zadziwiająco normalnie. Zamieniliśmy parę przymusowych słów; nie bywaliśmy za często obok siebie. Było tak, jakbyśmy się nigdy nie poznali. Tak, jak powiedziałam chłopakowi tamtego dnia. Spełnił moją prośbę. Szczerze powiedziawszy, pasowało mi to. Dopiero teraz dochodziło do mnie, jak bardzo mnie zranił. Ile przez niego przepłakałam nocy. A najważniejsze- że przez niego omal się nie zabiłam.
                Tego dnia miał przyjść do mnie na kolację Morgi. Był ostatnio stałym gościem w moim domu. Znaleźliśmy w końcu wspólny język. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Zdawało się także, że Kasia również jest z nim w bardzo dobrych kontaktach i od razu się polubili. Co do dziewczyny- nadal mieszkała u mnie. Jednak stawało się to dla mnie dosyć uciążliwe. Na dłuższą metę tak się nie da. A najdziwniejsze było to, że odkąd ona u mnie mieszkała zaczęły ginąć mi rzeczy, takie na przykład jak biżuteria, mp4, czy pieniądze, które zostawiłam na widoku. Ale jak miałam jej o tym powiedzieć? Nie miałam twardych dowodów, a nie chciałam Jej zranić bezpodstawnymi oskarżeniami, jednakże dłużej tak być nie mogło. Co jeżeli zniknie moja karta kredytowa, czy coś innego znacznie bardziej drogocennego? Tak rozmyślając, podczas oglądania filmu, z którego i tak nic nie wiedziałam, usłyszałam rozlegający się w moim mieszkaniu dźwięk dzwoniącego telefonu. Tylko zaraz… Gdzie ja go dałam? Wstałam leniwie z kanapy, myśląc że to nic takiego ważnego. Po chwili telefon ucichł, ale nie na długo. W końcu znalazłam go w moim płaszczu. Musiałam zapomnieć go wyciągnąć, jak przyjechałam. Podczas moich poszukiwań telefon zdążył zadzwonić już 5 razy. Hmm… Dziwne. Jakiś nieznajomy numer. Oddzwoniłam.
-Ameila?- usłyszałam po drugiej stronie słuchawki. Był to cienki, kobiecy głos, który gdzieś już kiedyś słyszałam, ale nie potrafiłam skojarzyć go sobie z właściwą osobą.
-Tak- powiedziałam zaskoczona- Kto mówi?
-To ja- głos załamał się- Marysia- powiedziała, a ja czułam w jej głosie, że dziewczyna właśnie płacze.
-O rany!- przejęłam się- Co się stało?!
-Błagam pomóż mi- wyszlochała błagalnie.
-Ale spokojnie- próbowałam jakoś Ją uspokoić- Co się stało?- naprawdę się zmartwiłam.
-Nie mam gdzie mieszkać, nie mam pracy. Nie mam nic, nawet do kogo się zwrócić o pomoc- dziewczyna wybuchła jeszcze większym płaczem.
-Masz mnie, pamiętaj o tym- zadeklarowałam- Co mogę dla Ciebie zrobić?- zapytałam troskliwym tonem.
-Nie wiem. Cokolwiek. Mam dość już nocowania na dworcu- Marysia znów parsknęła nieopanowanym płaczem, mnie zaś- zamurowało. Moja siostra na dworcu? Co znowu Oni mogli zrobić?
-Poczekaj. Ściągnę Cię do siebie do Austrii. Zaraz, jak najszybciej poszukam biletu w internecie na samolot. Będzie dobrze, zobaczysz. Pomogę Ci- obiecałam- Jak znajdę, oddzwonię. Czekaj na mój telefon.
Rozłączyłam się, nie czekając nawet na odpowiedź. Złapałam laptop i jak tylko szybko się dało zaczęłam szukać najbliższego terminu odlotu samolotów z Okęcia do Austrii. Udało mi się w końcu, właściwie fuksem. Szczęście jest jednak naprawdę bardzo potrzebne w życiu.
-Zarezerwowałam lot na twoje imię i nazwisko na jutro o 12.00. Będę czekać na lotnisku.
-Naprawdę?- usłyszałam głos ulgi.
-Tak. Mam nadzieję, że Ci się u mnie spodoba.
-Dziękuję- powiedziała dziewczyna i nagle coś zerwało nasze połączenie. No tak. Rozładował mi się telefon. Swoją drogą dobrze, że teraz niż wcześniej, kiedy dzwoniła Marysia. Byłam cała roztrzęsiona. Dopiero teraz to wszystko jakoś do mnie dochodziło. Następy problem zaczął chodzić po mojej głowie. Gdzie ja ją usadowię? Na kanapie? Nie. Pokój gościnny w końcu zajmowała Kaśka. Najgorsze było to, że nawet nie myślała o wyprowadzce, czy też nawet znalezieniu pracy, co coraz bardziej działało mi na nerwy.
-Zrobiłam zakupy- usłyszałam głos mojej współlokatorki, która właśnie wchodziła do domu z siatkami pełnymi zakupów. „Tak, z moich pieniędzy”- pomyślałam.
-To dobrze- rzuciłam z salonu-  Dziś chciałabym zrobić Lasagne- powiedziałam wyciągając zawartość z siatek.
-No to dobry pomysł- odpowiedziała, zdejmując kurtkę.
-Kasia…- zaczęłam-  Bo siostra do mnie przyjeżdża jutro- wydusiłam w końcu z siebie.
-O no to super! Jeżeli chodzi o mnie, to nie mam nic przeciwko temu- powiedziała. Ja zaś zdenerwowałam się. Zawrzało we mnie.  Co miały znaczyć te słowa?! ONA nie ma nic przeciwko?! ONA?! Przecież to MÓJ dom.
-No tak… Ale chciałabym wiedzieć, kiedy znajdziesz w końcu coś dla siebie?- powiedziałam. Ta złość dobrze mi zrobiła, gdyż na spokojnie nie zapytałabym o to, a sprawa nie mogła czekać.
-Ale chyba jest dosyć miejsca. Pomieścimy się- o to dopiero dołożyła do pieca, wypowiadając te słowa- kanapa jest zawsze wolna. Możemy robić jakieś zmiany, czy coś.
-Nie!- krzyknęłam-  Moja siostra nie będzie spała na kanapie! Ja w SWOIM domu też nie! – dokładnie podkreśliłam słowo „swoim”- Poza tym nie tak brzmiało pytanie.
-Po co te nerwy?- zirytowała się-  Wyprowadzę się jak coś znajdę, a mam nadzieję, że to nadejdzie już niedługo- odpowiedziała, po czym poszła do swojego pokoju. To jak mnie zdenerwowała tymi paroma słowami, było nie do opisania. Jak można się u kogoś tak rozpanoszyć? Na uspokojenie, postanowiłam zająć się przygotowaniem kolacji. I wyszło mi to na dobre, gdyż uspokoiłam się niemal całkowicie. Z Morgim byłam umówiona na godzinę 19.00, więc o 18.30 poszłam ubrać się w nieco lepsze ciuchy. Zdecydowałam się  ubrać luźną białą sukienkę, do czego dobrałam krótką dżinsową kurtkę. Jako dodatek chciałam założyć długi łańcuszek i cyrkonowe, okrągłe wkrętki. Łańcuszek znalazłam, ale z kolczykami był już większy problem. Przeszukałam każdą szkatułkę, kosmetyczkę, nawet w garderobie w kieszeniach spodni próbowałam je odnaleźć. Nie było. Co to oznaczało? Kaśka. Od razu ta myśl przeszła mi przez głowę. Byłam pewna, że przed moim wyjazdem widziałam je w szkatułce. Już chciałam powiedzieć to wszystko Kasi, ale uratował ją dźwięk dzwonka do drzwi. Przyszedł Morgi.
-O ładnie wyglądasz- powiedział na wstępnie, szczerząc się.
-Wiem- zaśmiałam się- wchodź. Mam nadzieję, że lubisz Lasagne?
-Lubię. Nawet bardzo- odpowiedział z uśmiechem. Niemal w  tej samej chwili na dole zjawiła się Kaśka. Ubrana była w czerwoną, asymetryczną, zwiewną sukienkę; na szyi miała łańcuszek w kształcie litery „K”, a jej uszy zdobiły złote kolczyki. Na widok dziewczyny zdębiałam. To wszystko było nowe. Byłam tego pewna. Każdy potrafi rozpoznać coś takiego. Ale skąd Ona miała na to pieniądze? Nie miała przecież pracy.
-O Kasia- przywitał się z brunetką- Ty również pięknie wyglądasz- Morgi nie krył zdziwienia. Przemilczałam to wszystko. Nie chciałam psuć kolacji moimi wrzaskami. Po chwili przystąpiliśmy do jedzenia.
-Kto to robił?- chłopak wskazał na talerz.
-Ja i Mela- odpowiedziała Kaśka, niemal tak szybko, że ja nie zdążyłam nawet nabrać tchu, by udzielić chłopakowi odpowiedzi.
-Ty z pewnością- mruknęłam pod nosem, co dostrzegło ucho Morgiego, który zaśmiał się. W tej chwili usłyszałam, że ktoś przyszedł, na co ja szczerze się ucieszyłam, że mogę wstać od stołu i dać upust swoim emocjom.
-Kto to może być?- zapytałam sama siebie, odchodząc od stołu. Przeszła przeze mnie myśl, że może to Marysia, ale to raczej było absurdalne. Samolot miała dopiero zarezerwowany na jutro. Otworzyłam drzwi. To był Lukas. Jak zawsze uśmiechnięty, jak zawsze z głową w chmurach, gdyż nawet nie zauważył, gdy drzwi  przed nim się otwarły.
-Hej. Wybacz, że przeszkadzam, ale mama mnie przysłała- powiedział.
-Nie przeszkadzasz. Ty nigdy nie przeszkadzasz- uśmiechnęłam się- może zjesz z nami Lasagne?
-Nie, dziękuję. Skorzystam innym razem- tym razem to chłopak posłał mi uśmiech- Dziś mama i tata mają jakąś rocznicę czy coś i chcą iść do jakiejś eleganckiej restauracji.
-O. Rocznica ślubu?- zapytałam.
-Chyba tak- odpowiedział niepewnie-  Pytanie: Czy miałabyś i czy mogłabyś pożyczyć mamie jakiś ładny łańcuszek? Bo według niej, te jej są „przeżytkami” i nie pasują jej do kreacji. Babskie problemy- przewrócił oczami- a ja już naprawdę nie mogę wytrzymać tych jej biadoleń, więc pomyślałam, że może Ty poratujesz swojego najlepszego sąsiada w potrzebie.
-Sądzę, że będę miała coś odpowiedniego- powiedziałam, mając na myśli coś konkretnego- poczekaj zaraz przyjdę- rzuciłam i pobiegłam na górę. Miałam bowiem pożyczyć jeden z najbardziej wyjątkowych łańcuszków, który dostałam od mamy, kiedy do niej trafiłam. To był taki prezent „na powitanie” i żebym o niej nigdy nie zapomniała. Był złoty, w kształcie serca, a po jednej stronie wykładany cyrkoniami. Trzymałam go tylko na wyjątkowe okazje. Był zbyt drogocenny dla mnie. Znaczył dla mnie bardzo, bardzo dużo, nie tylko pod tym względem, że był wiele wart, ale też dlatego, że wiązały się z nim wyjątkowe uczucia, które zapoczątkowały moje „nowe życie”. Szukałam, szukałam, szukałam, a jego nie było. Z każdą minutą poszukiwań, denerwowałam się coraz bardziej.
-Co się dzieje?- zapytał Morgi, który przyszedł za mną na górę.
-Mój łańcuszek… - wydukałam- Nie mogę go znaleźć… Szukałam już we wszędzie możliwych miejscach.
I wtedy coś dotarło do mnie. Teraz miarka się przebrała.
________________________________________________________
Jedenasty rozdział, pozostawiam już do Waszej dyspozycji. ;)
W związku z tym, że ostro wieje tutaj nudą, uchylę rąbka tajemnicy, co do następnego rozdziału i powiem, że pojawi się nowy bohater. Macie jakieś swoje typy? Co prawda, na razie nie będzie o nim za wiele, lecz potem… Z resztą zobaczycie same! :D Zapraszam na następny rozdział już w niedzielę. ;]
Uwaga! Czytanie, jest równoznaczne z komentowaniem. :D
Buziaki. ;**

11 komentarzy:

  1. http://welcome-in-london.blogspot.com/ Zapraszam i przepraszam za spam : /

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko!
    Biedny Gregor. Chociaż może na to zasłużył? Ale przecież ich miłość była taka wyjątkowa i piękna. Nie, to się nie może tak skończyć.
    A Melka? Wcale nie jestem pewna czy to dla niej lepiej. I nie podoba mi się, że spotyka się z Morgim.
    A Kaśka? Mela ma rację, miarka się przebrała. Coś czuję że będzie ciekawie.
    A nowy bohater? No Marysia xD Nie no żartuję. Ale nie mam pojęcia kim może być. Chociaż... No ale zobaczymy.
    I gdzie tu wieje nudą? Zawsze jest ciekawie. Jak dla mnie to strasznie dużo się dzieje. Ale nie zwalniaj tempa :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz mniej podoba mi się ta cała Kasia. Współczuję Meli, wzięła ją pod swój dach, a ta kradnie jej rzeczy..
    Taki pasożyt z niej.. No i ta sytuacja z Gregorem. Czemu on nie rzuci Sandry w cholerę, skoro kocha Melę i doskonale zdaje sobie sprawę, że ona też go kocha. Mam nadzieję, że Mela wyrzuci Kasię z hukiem ze swojego domu, bo to co ona wyprawia, to jest przegięcie. Dobrze, że Marysia przyleci do niej, od Austrii. Ciekawe co takiego się wydarzyło, że musi nocować na dworcu.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :) mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości Gregor i Mela będą razem :p
    pozdrawiam i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Zamarłam !
    '... a ja tego właśnie chciałem. Jej szczęścia… ..' jak ja lubię takie monologi !:D
    Mam nadzieję , że relację Gregor , Mela ulegną zmianie !
    Czekam z niecierpliwością na kolejny .
    http://difficult-love-austria.blogspot.com - zapraszam jutro na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja myślałam, że z Amelii i Kasi będą najlepsze przyjaciółki.. a co tutaj czytam? Że Kaśka kradnie jej rzeczy, wydaje jej pieniądze. Oj, coś czuję, że już niedługo sobie tam pomieszka. (I dobrze! Nie lubię jej! XD).
    No i mój Gregorek, ehh. Co on najlepszego zrobił? Ta cała Sandra.. ugh, może lepiej nie mówić. Przecież kocha Melę, on jej też nie jest obojętny, więc czemu nie porozmawiają jak dorośli ludzie, na spokojnie?
    Marysi coś złego musiało się stać, że nocuje na dworu, ciekawe tylko co!

    http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no! Czemu się rozstali? Mam nadzieję, że nie na zawsze...
    I ta cholerna Kaśka, nie ma co robić tylko kradnie dla Meli rzeczy. Niech lepiej poszuka jakiejś sensownej pracy, a nie uprzykrzać innym życie. A jeszcze w ogóle jaki ona ma tupet!

    Nowy rozdział: http://i-love-ski-jumping.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. W sumie to nie dziwię się, że Mela zdecydowała, że rozstaną się z Gregorem. Swoją drogą, nie spodziewałam się, że Kasia będzie kradła rzeczy Amelii. Mam nadzieję, że sprawa w końcu się wyjaśni.
    No i jeszcze Marysia... zastanawia mnie jak będą się dogadywać z Melą.
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Biedna Mela zaufała Kasi a ona ją oszukała :( Mam nadzieję że jak Gregor pobędzie trochę bez Meli i zatęskni za nia to przyleci do niej jak na skrzydłach i będzie błagał o wybaczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurde, na początku wydawało się że ta Kaśka jest ok, ale teraz? Co to w ogóle ma być? Kradzież?!
    Mela powinna ją od razu wypieprzyć ją z domu, bo może być coraz gorzej... Ciekawe jak to będzie z siostrą Meli... i ciekawe co to za nowy bohater... Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam i zapraszam na 19 :*
    czy-to-jest-przyjazn.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się że przyjedzie Marysia ... miałam nadzieję że w końcu się dogadają i ona wybaczy Meli no i chyba im się to uda :)
    Biedna ... powinna jak najszybciej wyrzucić tą Kaśkę na ulicę. A wydawała się fajna ... tylko nich Mela najpierw odzyska swoje rzeczy.
    No i ta sprawa z Gregorem :( Mam nadzieję że wszystko się ułoży ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;) asiek2104.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń