Obudziłam się krótko po godzinie 6.00, znajdując się w
objęciach Gregora. Leżąc w ramionach chłopaka, zdałam sobie sprawę z tego, co
się stało. Co zrobiliśmy. Czemu ani ja, ani On nie byliśmy w stanie się od
siebie oderwać? Kiedy złączyliśmy się w pocałunku, nie widzieliśmy nic, ani też
nic innego nie istniało, oprócz nas. Cóż… Co się stało, to się już nie odstanie.
Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Taki był mój tok myślenia. Głupio mi
było przed samą przyznać się do tego, że na samą myśl o tym co się wydarzyło,
uśmiechałam się. To uświadomiło mi jak bardzo tęskniłam za Gregorem. Wstałam, jak najdelikatniej się dało, by nie obudzić chłopaka
i poczłapałam do łazienki, żeby tam wykonać poranną toaletę. Kiedy już wyszłam,
zobaczyłam Gregora w kuchni, który coś gotował. Zatrzymałam się na środku
pomieszczenia, nie wiedząc jak się zachować. Spoglądaliśmy sobie w oczy. Ta
więź między nami nadal była. Nadal dogadywaliśmy się razem, nic do siebie nie
mówiąc.
-Siadaj- przerwał pierwszy naszą wymianę spojrzeń- Zaraz
szybko coś zrobię na śniadanie- powiedział ciepłym głosem. Bez żadnych
protestów usiadłam. Była to trochę dla mnie niezręczna sytuacja, ale nie tak
bardzo by od razu uciec od Gregora. Nie wstydziłam się jego, a nawet nie miałam
nigdy zamiaru. Był za bardzo mi bliski. Jak teraz miały wglądać nasze kontakty? Czyżby
chłopak nadal chciał ciągnąć tę grę z ukrywaniem się? Jeśli tak, nie wiedziałam
czy jestem w stanie mu odmówić, gdyby coś takiego zaproponował. Byłam słaba. Za
słaba, by mu odmówić. Po chwili przed moimi oczami pojawił się niebieski
talerz, a na nim porcja jajecznicy.
-Dzięki- powiedziałam, po czym chwyciłam widelec i zaczęłam
spożywać posiłek. Byłam głodna. Właściwie sama nie pamiętałam, kiedy cokolwiek
jadałam. Spożywaliśmy w ciszy. Widać było, że Gregor też odczuwa tą niezręczną
ciszę, a i sam się zastanawia co dalej. Myśleliśmy nawet tak samo.
-Mela…- powiedział, chwytając moją dłoń- co dalej?- bał się.
Widziałam towarzyszący mu strach w oczach. Czyżby bał się, że mnie straci, czy
że to wszystko ujrzy światło dzienne?
-Nie wiem- odpowiedziałam tak samo cichym tonem, co chłopak-
może udawajmy, że nic się nie stało? Że nic nas NIGDY nie łączyło?-
zaproponowałam zgorzkniałym tonem, a na twarzy chłopaka dostrzegłam wyraźne
rozczarowanie.
-Tego właśnie chcesz?- zapytał z nadzieją w głosie.
-Tak. Tak będzie najlepiej- odpowiedziałam- Będę się
zbierać. Dziękuję za śniadanie- powiedziałam i wyszłam, ubierając się właściwie
w biegu. Jednak tuż za drzwiami czułam, że łzy wzbierają się w moich oczach. Czemu
tak powiedziałam? Nie mogłam samej siebie zrozumieć. Jednakże, nie żałowałam. Te słowa, które powiedziałam prosto w twarz
mojej słabości, którą był właśnie Gregor, wzmocniły mnie. Czułam to. Okazałam
się silniejsza, niż mi się wydawało. To jednak prawda, że co nie zabija, to
wzmacnia. Jednocześnie, przypomniałam sobie o Morgim, który był właściwie tego
wszystko współwykonawcą. To On mnie w pewnym momencie podbudował. Przypomniałam
sobie także, że zaprosiłam go na wspólny posiłek. Do domu postanowiłam wrócić
piechotą. To nie było daleko, a spacer dla zdrowia i dla ochłonięcia był tym,
czego teraz było mi potrzeba. Po drodze postanowiłam zadzwonić do Thomasa i
potwierdzić jego zaproszenie do mnie.
***
To był
cios poniżej pasa dla mnie. Inaczej nie mogę tego nazwać. Mela mnie
znienawidziła. Jak mogłem do tego doprowadzić? Sam sobie na to wszystko
zasłużyłem. Przecież ona mnie kochała; czułem jej miłość. Wspaniałą, słodką,
uroczą miłość, którą obdarzała mnie dziewczyna. Do końca życia będę tego
żałować, że nie powiedziałem jej wszystkiego od razu. Byłem pewien, że
zrozumiałaby i odczekała by ten czas, aż wszystko samo by się ułożyło. Do końca
życia nie wybaczę sobie, że ją zraniłem. Czułem się jakby ktoś mnie kopnął w
brzuch. Ja ją tak strasznie kocham… Nie wyobrażam sobie życia bez Niej. Moje życie
bez niej nie miało większego sensu. Gdy nie było Jej, nie było mnie. Odechciewało
mi się żyć z myślą, że nigdy już nie dotknę jej ciepłych, delikatnych ust. Ale
muszę usunąć się w cień. Beze mnie będzie szczęśliwa, a ja tego właśnie
chciałem. Jej szczęścia… To było
najważniejsze dla mnie. W jednym momencie, moją uwagę przykuł świecący
przedmiot, który leżał na schodach. Podszedłem bliżej. To była bransoletka z
zawieszką w kształcie litery „A”. „A” jak Amelia. Chwyciłem owy przedmiot w swe
dłonie i usiadłem na schodach. Coś mi po niej zostało. Nie wiele, ale zawsze
coś. Zawsze jakaś cząstka niej, oprócz tej, która została w moim sercu już na
zawsze.
***
2
tygodnie później.
Wróciłam
właśnie z zawodów w Bad Mittendorf. Loty, to było to co zawsze lubiłam. Jak
wyglądały nasze stosunki z Gregorem w przeciągu tych dwóch tygodni? Zadziwiająco normalnie. Zamieniliśmy parę
przymusowych słów; nie bywaliśmy za często obok siebie. Było tak, jakbyśmy się
nigdy nie poznali. Tak, jak powiedziałam chłopakowi tamtego dnia. Spełnił moją
prośbę. Szczerze powiedziawszy, pasowało mi to. Dopiero teraz dochodziło do
mnie, jak bardzo mnie zranił. Ile przez niego przepłakałam nocy. A
najważniejsze- że przez niego omal się nie zabiłam.
Tego
dnia miał przyjść do mnie na kolację Morgi. Był ostatnio stałym gościem w moim
domu. Znaleźliśmy w końcu wspólny język. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy.
Zdawało się także, że Kasia również jest z nim w bardzo dobrych kontaktach i od
razu się polubili. Co do dziewczyny- nadal mieszkała u mnie. Jednak stawało się
to dla mnie dosyć uciążliwe. Na dłuższą metę tak się nie da. A najdziwniejsze
było to, że odkąd ona u mnie mieszkała zaczęły ginąć mi rzeczy, takie na przykład
jak biżuteria, mp4, czy pieniądze, które zostawiłam na widoku. Ale jak miałam
jej o tym powiedzieć? Nie miałam twardych dowodów, a nie chciałam Jej zranić
bezpodstawnymi oskarżeniami, jednakże dłużej tak być nie mogło. Co jeżeli
zniknie moja karta kredytowa, czy coś innego znacznie bardziej drogocennego?
Tak rozmyślając, podczas oglądania filmu, z którego i tak nic nie wiedziałam,
usłyszałam rozlegający się w moim mieszkaniu dźwięk dzwoniącego telefonu. Tylko
zaraz… Gdzie ja go dałam? Wstałam leniwie z kanapy, myśląc że to nic takiego
ważnego. Po chwili telefon ucichł, ale nie na długo. W końcu znalazłam go w
moim płaszczu. Musiałam zapomnieć go wyciągnąć, jak przyjechałam. Podczas moich
poszukiwań telefon zdążył zadzwonić już 5 razy. Hmm… Dziwne. Jakiś nieznajomy
numer. Oddzwoniłam.
-Ameila?- usłyszałam po drugiej stronie słuchawki. Był to
cienki, kobiecy głos, który gdzieś już kiedyś słyszałam, ale nie potrafiłam
skojarzyć go sobie z właściwą osobą.
-Tak- powiedziałam zaskoczona- Kto mówi?
-To ja- głos załamał się- Marysia- powiedziała, a ja czułam
w jej głosie, że dziewczyna właśnie płacze.
-O rany!- przejęłam się- Co się stało?!
-Błagam pomóż mi- wyszlochała błagalnie.
-Ale spokojnie- próbowałam jakoś Ją uspokoić- Co się stało?-
naprawdę się zmartwiłam.
-Nie mam gdzie mieszkać, nie mam pracy. Nie mam nic, nawet
do kogo się zwrócić o pomoc- dziewczyna wybuchła jeszcze większym płaczem.
-Masz mnie, pamiętaj o tym- zadeklarowałam- Co mogę dla
Ciebie zrobić?- zapytałam troskliwym tonem.
-Nie wiem. Cokolwiek. Mam dość już nocowania na dworcu-
Marysia znów parsknęła nieopanowanym płaczem, mnie zaś- zamurowało. Moja
siostra na dworcu? Co znowu Oni mogli zrobić?
-Poczekaj. Ściągnę Cię do siebie do Austrii. Zaraz, jak
najszybciej poszukam biletu w internecie na samolot. Będzie dobrze, zobaczysz.
Pomogę Ci- obiecałam- Jak znajdę, oddzwonię. Czekaj na mój telefon.
Rozłączyłam się, nie czekając nawet na odpowiedź. Złapałam
laptop i jak tylko szybko się dało zaczęłam szukać najbliższego terminu odlotu
samolotów z Okęcia do Austrii. Udało mi się w końcu, właściwie fuksem.
Szczęście jest jednak naprawdę bardzo potrzebne w życiu.
-Zarezerwowałam lot na twoje imię i nazwisko na jutro o
12.00. Będę czekać na lotnisku.
-Naprawdę?- usłyszałam głos ulgi.
-Tak. Mam nadzieję, że Ci się u mnie spodoba.
-Dziękuję- powiedziała dziewczyna i nagle coś zerwało nasze
połączenie. No tak. Rozładował mi się telefon. Swoją drogą dobrze, że teraz niż
wcześniej, kiedy dzwoniła Marysia. Byłam cała roztrzęsiona. Dopiero teraz to
wszystko jakoś do mnie dochodziło. Następy problem zaczął chodzić po mojej
głowie. Gdzie ja ją usadowię? Na kanapie? Nie. Pokój gościnny w końcu zajmowała
Kaśka. Najgorsze było to, że nawet nie myślała o wyprowadzce, czy też nawet
znalezieniu pracy, co coraz bardziej działało mi na nerwy.
-Zrobiłam zakupy- usłyszałam głos mojej współlokatorki,
która właśnie wchodziła do domu z siatkami pełnymi zakupów. „Tak, z moich
pieniędzy”- pomyślałam.
-To dobrze- rzuciłam z salonu- Dziś chciałabym zrobić Lasagne- powiedziałam wyciągając
zawartość z siatek.
-No to dobry pomysł- odpowiedziała, zdejmując kurtkę.
-Kasia…- zaczęłam- Bo
siostra do mnie przyjeżdża jutro- wydusiłam w końcu z siebie.
-O no to super! Jeżeli chodzi o mnie, to nie mam nic
przeciwko temu- powiedziała. Ja zaś zdenerwowałam się. Zawrzało we mnie. Co miały znaczyć te słowa?! ONA nie ma nic
przeciwko?! ONA?! Przecież to MÓJ dom.
-No tak… Ale chciałabym wiedzieć, kiedy znajdziesz w końcu
coś dla siebie?- powiedziałam. Ta złość dobrze mi zrobiła, gdyż na spokojnie
nie zapytałabym o to, a sprawa nie mogła czekać.
-Ale chyba jest dosyć miejsca. Pomieścimy się- o to dopiero
dołożyła do pieca, wypowiadając te słowa- kanapa jest zawsze wolna. Możemy
robić jakieś zmiany, czy coś.
-Nie!- krzyknęłam- Moja siostra nie będzie spała na kanapie! Ja w
SWOIM domu też nie! – dokładnie podkreśliłam słowo „swoim”- Poza tym nie tak
brzmiało pytanie.
-Po co te nerwy?- zirytowała się- Wyprowadzę się jak coś znajdę, a mam nadzieję,
że to nadejdzie już niedługo- odpowiedziała, po czym poszła do swojego pokoju.
To jak mnie zdenerwowała tymi paroma słowami, było nie do opisania. Jak można
się u kogoś tak rozpanoszyć? Na uspokojenie, postanowiłam zająć się
przygotowaniem kolacji. I wyszło mi to na dobre, gdyż uspokoiłam się niemal
całkowicie. Z Morgim byłam umówiona na godzinę 19.00, więc o 18.30 poszłam
ubrać się w nieco lepsze ciuchy. Zdecydowałam się ubrać luźną białą sukienkę, do czego dobrałam
krótką dżinsową kurtkę. Jako dodatek chciałam założyć długi łańcuszek i cyrkonowe,
okrągłe wkrętki. Łańcuszek znalazłam, ale z kolczykami był już większy problem.
Przeszukałam każdą szkatułkę, kosmetyczkę, nawet w garderobie w kieszeniach
spodni próbowałam je odnaleźć. Nie było. Co to oznaczało? Kaśka. Od razu ta
myśl przeszła mi przez głowę. Byłam pewna, że przed moim wyjazdem widziałam je
w szkatułce. Już chciałam powiedzieć to wszystko Kasi, ale uratował ją dźwięk
dzwonka do drzwi. Przyszedł Morgi.
-O ładnie wyglądasz- powiedział na wstępnie, szczerząc się.
-Wiem- zaśmiałam się- wchodź. Mam nadzieję, że lubisz
Lasagne?
-Lubię. Nawet bardzo- odpowiedział z uśmiechem. Niemal w tej samej chwili na dole zjawiła się Kaśka.
Ubrana była w czerwoną, asymetryczną, zwiewną sukienkę; na szyi miała łańcuszek
w kształcie litery „K”, a jej uszy zdobiły złote kolczyki. Na widok dziewczyny
zdębiałam. To wszystko było nowe. Byłam tego pewna. Każdy potrafi rozpoznać coś
takiego. Ale skąd Ona miała na to pieniądze? Nie miała przecież pracy.
-O Kasia- przywitał się z brunetką- Ty również pięknie
wyglądasz- Morgi nie krył zdziwienia. Przemilczałam to wszystko. Nie chciałam
psuć kolacji moimi wrzaskami. Po chwili przystąpiliśmy do jedzenia.
-Kto to robił?- chłopak wskazał na talerz.
-Ja i Mela- odpowiedziała Kaśka, niemal tak szybko, że ja
nie zdążyłam nawet nabrać tchu, by udzielić chłopakowi odpowiedzi.
-Ty z pewnością- mruknęłam pod nosem, co dostrzegło ucho
Morgiego, który zaśmiał się. W tej chwili usłyszałam, że ktoś przyszedł, na co
ja szczerze się ucieszyłam, że mogę wstać od stołu i dać upust swoim emocjom.
-Kto to może być?- zapytałam sama siebie, odchodząc od
stołu. Przeszła przeze mnie myśl, że może to Marysia, ale to raczej było
absurdalne. Samolot miała dopiero zarezerwowany na jutro. Otworzyłam drzwi. To
był Lukas. Jak zawsze uśmiechnięty, jak zawsze z głową w chmurach, gdyż nawet
nie zauważył, gdy drzwi przed nim się
otwarły.
-Hej. Wybacz, że przeszkadzam, ale mama mnie przysłała-
powiedział.
-Nie przeszkadzasz. Ty nigdy nie przeszkadzasz- uśmiechnęłam
się- może zjesz z nami Lasagne?
-Nie, dziękuję. Skorzystam innym razem- tym razem to chłopak
posłał mi uśmiech- Dziś mama i tata mają jakąś rocznicę czy coś i chcą iść do
jakiejś eleganckiej restauracji.
-O. Rocznica ślubu?- zapytałam.
-Chyba tak- odpowiedział niepewnie- Pytanie: Czy miałabyś i czy mogłabyś pożyczyć
mamie jakiś ładny łańcuszek? Bo według niej, te jej są „przeżytkami” i nie
pasują jej do kreacji. Babskie problemy- przewrócił oczami- a ja już naprawdę
nie mogę wytrzymać tych jej biadoleń, więc pomyślałam, że może Ty poratujesz
swojego najlepszego sąsiada w potrzebie.
-Sądzę, że będę miała coś odpowiedniego- powiedziałam, mając
na myśli coś konkretnego- poczekaj zaraz przyjdę- rzuciłam i pobiegłam na górę.
Miałam bowiem pożyczyć jeden z najbardziej wyjątkowych łańcuszków, który
dostałam od mamy, kiedy do niej trafiłam. To był taki prezent „na powitanie” i
żebym o niej nigdy nie zapomniała. Był złoty, w kształcie serca, a po jednej
stronie wykładany cyrkoniami. Trzymałam go tylko na wyjątkowe okazje. Był zbyt
drogocenny dla mnie. Znaczył dla mnie bardzo, bardzo dużo, nie tylko pod tym
względem, że był wiele wart, ale też dlatego, że wiązały się z nim wyjątkowe
uczucia, które zapoczątkowały moje „nowe życie”. Szukałam, szukałam, szukałam,
a jego nie było. Z każdą minutą poszukiwań, denerwowałam się coraz bardziej.
-Co się dzieje?- zapytał Morgi, który przyszedł za mną na
górę.
-Mój łańcuszek… - wydukałam- Nie mogę go znaleźć… Szukałam
już we wszędzie możliwych miejscach.
I wtedy coś dotarło do mnie. Teraz miarka się przebrała.
________________________________________________________
Jedenasty rozdział,
pozostawiam już do Waszej dyspozycji. ;)
W związku z tym, że
ostro wieje tutaj nudą, uchylę rąbka tajemnicy, co do następnego rozdziału i
powiem, że pojawi się nowy bohater. Macie jakieś swoje typy? Co prawda, na
razie nie będzie o nim za wiele, lecz potem… Z resztą zobaczycie same! :D Zapraszam na następny rozdział już w niedzielę. ;]
Uwaga! Czytanie, jest
równoznaczne z komentowaniem. :D
Buziaki. ;**
http://welcome-in-london.blogspot.com/ Zapraszam i przepraszam za spam : /
OdpowiedzUsuńO matko!
OdpowiedzUsuńBiedny Gregor. Chociaż może na to zasłużył? Ale przecież ich miłość była taka wyjątkowa i piękna. Nie, to się nie może tak skończyć.
A Melka? Wcale nie jestem pewna czy to dla niej lepiej. I nie podoba mi się, że spotyka się z Morgim.
A Kaśka? Mela ma rację, miarka się przebrała. Coś czuję że będzie ciekawie.
A nowy bohater? No Marysia xD Nie no żartuję. Ale nie mam pojęcia kim może być. Chociaż... No ale zobaczymy.
I gdzie tu wieje nudą? Zawsze jest ciekawie. Jak dla mnie to strasznie dużo się dzieje. Ale nie zwalniaj tempa :)
Pozdrawiam.
Coraz mniej podoba mi się ta cała Kasia. Współczuję Meli, wzięła ją pod swój dach, a ta kradnie jej rzeczy..
OdpowiedzUsuńTaki pasożyt z niej.. No i ta sytuacja z Gregorem. Czemu on nie rzuci Sandry w cholerę, skoro kocha Melę i doskonale zdaje sobie sprawę, że ona też go kocha. Mam nadzieję, że Mela wyrzuci Kasię z hukiem ze swojego domu, bo to co ona wyprawia, to jest przegięcie. Dobrze, że Marysia przyleci do niej, od Austrii. Ciekawe co takiego się wydarzyło, że musi nocować na dworcu.
Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :**
świetny rozdział :) mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości Gregor i Mela będą razem :p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę weny ^^
Zamarłam !
OdpowiedzUsuń'... a ja tego właśnie chciałem. Jej szczęścia… ..' jak ja lubię takie monologi !:D
Mam nadzieję , że relację Gregor , Mela ulegną zmianie !
Czekam z niecierpliwością na kolejny .
http://difficult-love-austria.blogspot.com - zapraszam jutro na kolejny :D
A ja myślałam, że z Amelii i Kasi będą najlepsze przyjaciółki.. a co tutaj czytam? Że Kaśka kradnie jej rzeczy, wydaje jej pieniądze. Oj, coś czuję, że już niedługo sobie tam pomieszka. (I dobrze! Nie lubię jej! XD).
OdpowiedzUsuńNo i mój Gregorek, ehh. Co on najlepszego zrobił? Ta cała Sandra.. ugh, może lepiej nie mówić. Przecież kocha Melę, on jej też nie jest obojętny, więc czemu nie porozmawiają jak dorośli ludzie, na spokojnie?
Marysi coś złego musiało się stać, że nocuje na dworu, ciekawe tylko co!
http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/
Nie no! Czemu się rozstali? Mam nadzieję, że nie na zawsze...
OdpowiedzUsuńI ta cholerna Kaśka, nie ma co robić tylko kradnie dla Meli rzeczy. Niech lepiej poszuka jakiejś sensownej pracy, a nie uprzykrzać innym życie. A jeszcze w ogóle jaki ona ma tupet!
Nowy rozdział: http://i-love-ski-jumping.blogspot.com
W sumie to nie dziwię się, że Mela zdecydowała, że rozstaną się z Gregorem. Swoją drogą, nie spodziewałam się, że Kasia będzie kradła rzeczy Amelii. Mam nadzieję, że sprawa w końcu się wyjaśni.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze Marysia... zastanawia mnie jak będą się dogadywać z Melą.
Czekam na kolejny :)
Biedna Mela zaufała Kasi a ona ją oszukała :( Mam nadzieję że jak Gregor pobędzie trochę bez Meli i zatęskni za nia to przyleci do niej jak na skrzydłach i będzie błagał o wybaczenie :)
OdpowiedzUsuńKurde, na początku wydawało się że ta Kaśka jest ok, ale teraz? Co to w ogóle ma być? Kradzież?!
OdpowiedzUsuńMela powinna ją od razu wypieprzyć ją z domu, bo może być coraz gorzej... Ciekawe jak to będzie z siostrą Meli... i ciekawe co to za nowy bohater... Czekam na kolejny.
Pozdrawiam i zapraszam na 19 :*
czy-to-jest-przyjazn.blogspot.com
Cieszę się że przyjedzie Marysia ... miałam nadzieję że w końcu się dogadają i ona wybaczy Meli no i chyba im się to uda :)
OdpowiedzUsuńBiedna ... powinna jak najszybciej wyrzucić tą Kaśkę na ulicę. A wydawała się fajna ... tylko nich Mela najpierw odzyska swoje rzeczy.
No i ta sprawa z Gregorem :( Mam nadzieję że wszystko się ułoży ;)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;) asiek2104.blogspot.com