niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 12.



               Czułam jak się we mnie coś gotuje. Teraz nie znałam żadnych granic. Zacisnęłam dłonie mocno w pięść. Paznokcie wybijały się w mą dłoń. Zaciskałam pięść jeszcze mocniej. Stałam na środku pokoju patrząc na rozsypaną po podłodze, biżuterię.
-Ej Mela… Wszystko w porządku?- zapytał Morgi, który był wyraźnie zdezorientowany i może trochę przerażony moim stanem, w którym się obecnie znajdowałam. Widział moją furię. Jej nie dało się nie zauważyć.
-Odsuń się, bo zaraz ci coś zrobię- wycedziłam przez zaciśnięte zęby, po czym ruszyłam na dół.
-Ty wredna żmijo! Jak mogłaś?!- wykrzyczałam jeszcze na schodach- A nie wybacz… Jak możesz mnie okradać?! Myślisz, że nie zauważyłam, że coraz więcej rzeczy znika?! Przygarnęłam Cię! Wyciągnęłam pomocną dłoń, a Ty co?! I jeszcze jak rozpanoszyłaś się w moim domu. JAK TAK MOŻNA?!- podkreśliłam te trzy słowa- Jak?! Zejdź mi z oczu! Nie chcę Cię widzieć!- sapałam.
Dziewczyna patrzyła na mnie niedowierzającym wzrokiem. Jej oczy płonęły. Nawet ani razu nie mrugając, patrzyła mi prosto w oczy. Bez żadnego skrępowania, niezręczności.  Po chwili, bez słowa poszła na górę, prawdopodobnie po swoje rzeczy. Złość, która we mnie była nagle przerodziła się w rozpacz. Wiedziałam, że potraktowałam dziewczynę za ostro, ale kiedyś musiałam to zrobić. Nie wiedząc co robię, wtuliłam się w Lukasa. Ten, zdziwił się, ale nie odepchnął mnie od siebie. W odbiciu lustrzanym, widziałam zaskoczoną, a zarazem może ciut zazdrosną i zawiedzoną, minę Thomasa. Minął moment, aż się  uspokoiłam. Może około pięciu minut siedzieliśmy kompletnie cicho. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć, chociaż czułam, że Lukas chciał coś powiedzieć, ale powstrzymywała i krępowała go obecność Morgiego. W końcu usłyszeliśmy kroki schodzące ze schodów w dół. Nie kto inny, jak Kaśka. Z podniesioną głową przeszła całe piętro- od salonu, do drzwi, nie patrząc na mnie ani razu.
-Pożałujesz za to upokorzenie- powiedziała cicho, myśląc, że nie będzie jej słychać, ale ja usłyszałam jej słowa, po czym odeszła. Miałam nadzieję, że już nigdy jej nie zobaczę. Dlaczego  zawsze muszę trafiać na takich ludzi? Czy jestem  magnesem dla nich? Spojrzałam na Lukasa.
-No nie… Przecież Ty musisz wracać do mamy- przypomniałam sobie- poczekaj sekundkę.
-Ale nie… Ja już pójdę- powiedział nieco zmieszany chłopak, który widocznie nie chciał robić mi kłopotu.
-Nie! Czekaj- powiedziałam zdecydowanie i niemal pofrunęłam na górę. Wróciłam w ułamku sekundy, niosąc w ręku srebrną szkatułkę.
-Proszę- rzekłam wręczając szkatułkę nastolatkowi- może coś tam zostało. Przeproś mamę, że na tak długo Cię zatrzymałam- powiedziałam na pożegnanie.
-Już dobrze?- zapytał w końcu Morgi, gdy Lukas już wyszedł, zbliżając się do mnie blisko. Bardzo blisko.
-Tak, dziękuję- powiedziałam i odsunęłam się szybko od chłopaka- a zarazem przepraszam, że musiałeś być świadkiem czegoś takiego- pocierałam swe skronie- zepsułam naszą kolację.
-Dobrze, że nie byłaś sama- odpowiedział i ponownie zbliżył się do mnie na zbyt bliską odległość.
-Thomas, nie chcę Cię wypraszać, ale chciałabym zostać sama- powiedziałam tępym głosem, odsuwając się ponownie od chłopaka.
-Jasne, rozumiem- powiedział, nieco zrezygnowany- zadzwonię jutro- dodał, ubrał kurtkę, buty i wyszedł. Zostałam sama. Pierwsze co zrobiłam, to zamknęłam drzwi na klucz, zostawiając go w  zamku. Przez to wszystko nie wiedziałam, czy Kaśka oddała mi klucze, czy też nie. Następnie położyłam się na kanapie. To był ciężki dzień, ale czułam ulgę. Ulgę, że mam to już wszystko za sobą. Rozkoszowałam się błogą ciszą, która tak dawno nie była obecna w moim życiu. Swoją drogą, za 4 dni miałam wyjechać do Zakopanego. Coś wewnątrz mnie podpowiadało mi, że te zawody będą wyjątkowe. Muszą być. W końcu to one były jednym z moich marzeń. Jakież ja miałam szczęście… Miałam okazję  i możliwości spełniać swoje marzenia, a nie wszyscy tak mogą, jak na przykład Marysia. Miała 18 lat, zapewne wiele planów na przyszłość, marzenia… A i tak wiedziała, że planowanie i marzenie, na nic jej się nie zda. Postanowiłam, więc Jej pomóc. Spełni swoje marzenia. Będzie szczęśliwa. Obiecałam to sobie i ja tego już osobiście dopilnuję, choćbym miała wyjść z siebie.
                Następnego dnia:
                Było już po 13.00. Czekałam na Marysię, na lotnisku, wśród tłumu zabieganych ludzi. Czy się denerwowałam? I tak, i nie. Na co zdałyby się tutaj moje nerwy? Na nic. A muszę dotrzymać obietnicy, której wczoraj sobie złożyłam i może też trochę to mnie przytłaczało. A jak mam zacząć z nią rozmowę? A może Ona o coś zapyta, a ja nie będę znała odpowiedzi?  W końcu zobaczyłam ją- kroczyła, nieco zagubiona, wśród tłumu ludzi. Miała na sobie chabrowy płaszczyk, dżinsowe spodnie, a jej włosy z lekkim nie ładem opadały na ramiona. Nie wyglądała tak źle jak przypuszczałam. Ale to dobrze. Nawet bardzo dobrze.  Pomachałam jej, by dać jej znak, gdzie ma iść. W tej chwili zobaczyłam jak jej oczy błysnęły. Upłynęła krótka chwila, jak dziewczyna znalazła się u mego boku. Następnie zatrzymała się przede mną i patrzyła głęboko w oczy.
-Dziękuję- wyszeptała, a mi wydawało się, że zbiera jej się na płacz.
-Nawet się nie wygłupiaj- powiedziałam, pewna siebie- chodź taksówka już na nas czeka.
Znalazłyśmy się w końcu u mnie w domu. Niewiele rozmawiałyśmy po drodze. Właściwie wymieniłyśmy kilka zdawkowych słów.
-To naprawdę Twój dom?- zapytała, stojąc przed drzwiami.
-Tak- odpowiedziałam otwierając drzwi.
-I mieszkasz tutaj sama?- zapytała ponownie, już w przedpokoju.
-Tak- powtórzyłam się. Gdy znalazłyśmy się w końcu w środku, zaprowadziłam dziewczynę na górę, pokazałam jej pokój, oprowadziłam ją i powiedziałam:- To ja przygotuję coś do jedzenia, a Ty weź gorącą kąpiel a potem przyjdź na danie. Lubisz makaron z serem?
-Tak lubię- odpowiedziała, po czym rozeszłyśmy się. Przygotowując obiad, wokół głowy plątała mi się myśl, że może powtórzyć się incydent z Kaśką. Przecież ja jej wcale nie znam.  Jest dla mnie obcą osobą. Zaraz… Co ze mną?! To moja siostra… Było mi wstyd, że tak w ogóle pomyślałam. Szybko skarciłam się i zabrałam się szybciej do roboty. Po upływie 15 minut usłyszałam zza pleców głos siostry.
-Pomóc Ci?
-Nie- odpowiedziałam, nakładając makaron na talerze-  Już właściwie kończę. Wolisz sok pomarańczowy, czy jabłkowy?
-Jabłkowy- odpowiedziała krótko.
-Siadaj- zwróciłam się Marysi, po czym podałam jej talerz z ciepłym daniem.
-Nie wiem jak Ci dziękować- powiedziała wpatrując się w naczynie trochę zakłopotana. Po chwili przysiadłam się i ja, po czym zaczęłam spożywać obiad.
-Nie smakuje Ci?- zapytałam nieco zawiedziona, na widok, że dziewczyna w pewien sposób bawi się jedzeniem.
-Nie. Jest bardzo dobre, tylko… - westchnęła- Naprawdę nie wiem, jak Ci mam dziękować. To niezręczne.
-Jedz już lepiej- odpowiedziałam optymistycznie- podziękujesz potem.
W końcu zjadłyśmy cały posiłek w ciszy.  Wyobrażałam sobie całkowicie inaczej nasze spotkanie. Miałam jej tyle do powiedzenia; tyle pytań, ale jakoś straciłam odwagę zabranie głosu i powiedzenie czegokolwiek.
-Może pomogę Ci w zmywaniu naczyń?- zapytała Marysia, przygryzając wargę.
-Nie. Tym zajmie się zmywarka. My w tym czasie porozmawiamy. Chodźmy do salonu- zaproponowałam. Siostra, grzecznie spełniła moją prośbę i usiadła nieśmiało na kanapie, rozglądając się po jasnym pomieszczeniu.
-Wiem, o co chcesz mnie zapytać- zaczęła pierwsza- pracowałam jako barmanka w jednym z barów w Warszawie. Odkładałam każdy grosz, by w końcu uzbierać na jakieś mieszkanie. Ba… Mieszkanie, co ja gadam… Pokój do wynajęcia. W międzyczasie musiałam część pieniędzy oddawać matce. Okłamywałam ją… Kłamałam w żywe oczy, że nie mam więcej- głos Jej się załamał.
-Spokojnie- powiedziałam, głaszcząc ją po plecach w geście pocieszenia- musiałaś… Przecież nie miałabyś za co żyć…
-Czułam się z tym strasznie- zabrała znowu głos-  Kiedy w końcu zebrałam odpowiednią kwotę, żeby się wyprowadzić i zaczęłam pakować rzeczy, do domu wróciła nieoczekiwanie Ona. Chciałam wyprowadzić się w taki sposób, żeby nawet nie zauważyła, że mnie nie ma. Wiedziałam bowiem, czym by się to skończyło i moje myśli okazały się trafne. Kiedy spostrzegła się o co chodzi, wyrzuciła wszystkie moje rzeczy przez okno, potem wzięła moją kartę; wyczyściła całe konto, a mnie wyrzuciła z domu. Mieszkałam chwilę u koleżanki, ale w końcu dała mi lekko do zrozumienia, że nie chce ze mną mieszkać. Wreszcie mój chłopak- właściciel baru, gdzie  pracowałam- zerwał ze mną i wyrzucił mnie z pracy. Chodziłam jedynie skorzystać z łazienki, czy czasem coś zjeść do koleżanki. I tak dużo dla mnie zrobiła. Potem na myśl wpadłaś mi Ty. Tylko Ty mi mogłaś pomóc. Miałam tylko Ciebie. Nie sądziłam, że się zgodzisz mi pomóc, szczerze mówiąc. Ale Ty się zgodziłaś… Przygarnęłaś mnie… A ja Cię tak potraktowałam kiedyś… Teraz strasznie jest mi wstyd…
-Miałaś prawo- obroniłam ją- Nie zostawię Cię już nigdy- powiedziałam, po czym przytuliłam ją mocno do siebie. I tak rozwinęła się nasza rozmowa. Ona była tak podobna do mnie, że aż nie mogłam w to uwierzyć. Opowiedziałam jej wszystko o sobie; ona- zrobiła to samo. Nawet nie zauważyłam, że minęło 2 godziny, jak tak sobie rozmawiałyśmy. Znalazłyśmy wspólny język a to było dla mnie najważniejsze. Mogłam czuć, że mam w Niej oparcie.
-Czyli mówisz, że pracujesz ze skoczkami narciarskimi?- upewniała się z zachwytem w głosie.
-No tak- powiedziałam uśmiechając się- Jedno z moich marzeń się spełniło. I wiesz co? Czuję, że to jest to, co chcę robić, tylko Gregor… Wiesz… Opowiadałam Ci o tym wszystkim przed chwilą- zacisnęłam usta w wąską kreskę.
-Skoro to kochasz, nie rezygnuj dla Niego- powiedziała pewnie- Z tego co mi opowiadałaś to wasze kontakty nie są jeszcze takie złe. Szkoda, żebyś marnowała to wszystko… A skoro robisz to co kochasz, możesz dotrzeć w tym naprawdę daleko. A przede wszystkim, nie będziesz żałowała potem swojej decyzji.
-Naprawdę tak sądzisz?
-No tak!- powiedziała wesoło- Jak najbardziej- objęła mnie ramieniem- To gdzie następny konkurs?
-W Zakopanem, za 3 dni wyjeżdżamy- odpowiedziałam. W tym czasie przyszedł mężczyzna, który miał zająć się zmienieniem zamków w drzwiach. Tak dla bezpieczeństwa, postanowiłam postawić taki krok.
-Dlaczego zmieniasz zamki?- zapytała zaciekawiona Marysia- Czyżby ten Gregor?
-Nie, nie- powiedziałam szybko- Mieszkała u mnie taka jedna… Przygarnęłam ją, bo nie miała gdzie mieszkać i okradała mnie… To tak dla bezpieczeństwa, bo nie wiem, czy miała klucze do domu, czy też nie- wyjaśniłam.
-No rozumiem… Wybacz, że zapytam, ale gdzie mam mieszkać kiedy wyjedziesz do Zakopca?- zapytała wstydliwie, spoglądając nieśmiało na mnie zza swej przydługawej grzywki.
-No jak gdzie? Tutaj- odpowiedziałam pewnie.
-Nie odbierz tego źle, ale nie chcę- powiedziała zakłopotana- Po tej historii z tą Kaśką… Jakby coś przez przypadek zniknęło, nie chcę być winna.
-Marysia… Jak  możesz tak myśleć? Ufam Ci- szybko powiedziałam, trochę zirytowana.
-Mimo wszystko…- zaczęła nerwowo bawić się włosami- Za wcześnie. Może jakiś hotel… Oddam Ci co do grosza.
-A Ty w ogóle znasz niemiecki?- zapytałam, odbiegając od tematu.
-No nie za bardzo…- przyznała.
-Wiem, gdzie mogłabyś się zatrzymać, skoro nie chcesz tutaj- powiedziałam, promiennie się uśmiechając.
-To słucham Twojej propozycji- rzekła z ulgą.
-Może u mojej mamy? Poduczy Cię trochę języka, a Ty nie będziesz tutaj sama.
-Twojej mamy?- zapytała dziwnym tonem.
-Tak… To Ona jest moją mamą- wyznałam szczerze-  To właśnie Ona mi we wszystkim pomogła. Teraz ja chcę pomóc Tobie.
-A co ona na mój pobyt?- zapytała przygaszona.
-Będzie zachwycona. Nawet nie masz pojęcia ile  razy o Ciebie pytała. Chciała nawet parę lat temu wybrać się do Ciebie, ale… nie potrafiłam- wyjąkałam.
-Nie martw się- powiedziała- rozumiem.  To możemy się spotkać…- zgodziła się w końcu.
                Kiedy fachowiec skończył montowanie zamków, wybrałyśmy się do mojej mamy. Wstyd się przyznać, ale podczas mojego pobytu byłam u Niej około trzech razy. Zadziwiło mnie, jak dobry kontakt złapały ze sobą Marysia i mama. To było nieprawdopodobne. Sama nie wiem, która cieszyła się bardziej ze wspólnego mieszkania- mama, czy Marysia.  A ja- stawałam się ciut o to zazdrosna.
                W końcu nadszedł czas odjazdu do Zakopanego. Mieliśmy jechać autobusem austriackiej kadry skoczków. Lubiłam „ten dom na kółkach”. Czułam się tam o wiele lepiej, niż w samolotach. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, rozmawialiśmy. Czułam się, jak pośród jednej wielkiej rodziny. Gregor też zabierał głos. Co prawda nie mówił bezpośrednio do mnie, ale do nas wszystkich ogółem a ja mogłam rozkoszować się jego głosem.
-Zostało jeszcze około 2 godziny drogi- rzucił Morgi, siadając obok mnie na białej i skórzanej kanapie. Nawet nie zauważyłam, jak minęło te 4 godziny jazdy.
-To już niedługo- odpowiedziałam mu obojętnie. Naprzeciwko mnie siedział Gregor. Od czasu do czasu przyglądałam mu się uważnie a i on ukradkiem zerkał na mnie od czasu do czasu. Od chwili kiedy Thomas przysiadł się do mnie, czułam spojrzenie Gregora praktycznie cały czas.
-Może już na miejscu wybierzemy się w jakieś romantyczne miejsce?- zapytał blondyn siedzący obok mnie, po czym położył swoją rękę na moim kolanie, a powiedział to tak dostatecznie głośno, że miałam wrażenie, iż zrobił to specjalnie, by słyszał to Gregor, gdyż tylko my siedzieliśmy akurat w tej części autobusu. Strasznie mnie to rozdrażniło. Ta przebiegłość… Nienawidziłam czegoś takiego.
-Co?- zdziwiłam się- czy Cię czasem główka nie boli?- zapytałam z ironią, zdejmując rękę chłopaka ze swego kolana, zarazem odsuwając się dalej. Spoglądając na Gregora, zauważyłam, że ten, śmieje się pod nosem ze swojego kolegi z kadry. W sumie, to mi też chciało się z jego desperacji trochę śmiać. Po owej sytuacji, zabrałam się do czytania książki i ani się obejrzałam, gdy byliśmy już na miejscu. Dochodziła już godzina 20.00.
-Jak miło wreszcie rozprostować kości, na świeżym powietrzu- powiedziałam sama do siebie po polsku, co też –nie wiem czemu- wywołało zdziwienie wśród chłopaków, który spoglądali na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
-Wziąć Twój bagaż?- zapytał Stefan, kiedy już wysiadaliśmy.
- Nie dziękuję. Dam sobie radę- powiedziałam do chłopaka, po czym cmoknęłam go w policzek, specjalnie na oczach Morgiego- ale dziękuję, miło z Twojej strony- uśmiechnęłam się. Teraz to może trochę ja przesadziłam.
 Jednak ponownie zachciało mi się śmiać z Thomasa. Po tej sytuacji, wyszedł na sam przód i nie zamieniając z nikim słowa, udał się migiem do hotelowego pokoju. Ja zaś- zostałam w tyle, na samym końcu, nie mogąc uporać się z bagażem. Nie sądziłam, że będzie taki kłopot z nim. Jak na złość rączka, za którą miałam ciągnąć walizkę nie chciała się odsunąć a tak normalnie do ręki, nie dałabym rady wziąć bagażu, gdyż był naprawdę dosyć ciężki. W końcu udało mi się! Podniosłam, zadowolona, głowę, po czym odgarnęłam ze swojej twarzy grzywkę i zobaczyłam Jego… Wędrującego obok skoczni wraz ze swoimi kolegami. Nie mogłam oderwać oczu. Czułam, jakby trafił we mnie piorun. Jeszcze Jego oczy… One… Tak bardzo mi kogoś przypominały. Po pewnej chwili, On zauważył, że się w niego wpatruję. Zmierzył mnie wzrokiem, po czym odszedł wraz z kolegami. Ja zaś stałam jeszcze chwilę bezruchu, myśląc o tym co przed chwilą we mnie wstąpiło.
_________________________________________________
Kim jest chłopak, na którego zwróciła uwagę Mela, dowiecie się już we środę. :D Tym, którzy teraz rozpoczynają ferie, życzę miłych, leniwych dni wolnych ;] Mi już to przyjemne się skończyło i trzeba się ostro wziąć do pracy. -.-
Pozdrawiam Was cieplutko. ;**
Czytasz=komentujesz

11 komentarzy:

  1. genialny rozdział :) szkoda, że następny rozdział będzie dopiero w środę :(
    pozdrawiam i życzę weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że Marysia przyleciała do Meli. No i, że złapała kontakt z mamą dziewczyny. Co prawda martwię się, że Kaśka coś odwali.
    Mam wrażenie, że Mela zobaczyła Maćka Kota, ale może się mylę.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że Marysia z Melą się dogadują. No i Melka jest zazdrosna o swoją matkę...
    Oj, Morgi! No naprawdę to już było przegięcie. W sumie to Melka powinna raczej się od niego odizolować. Bo on cały czas chce ją poderwać.
    I kogo zobaczyła Amelia? Nie daje mi to spokoju.
    Ha, i dzięki, bo ja zaczynam ferie ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. genialny rozdział :)
    Marysia okazała się być w porządku, ale jeszcze nic nie wiadomo...(ja tam nic nie sugeruje, ale trzeba być obiektywnym, w końcu to opowiadanie i można się wszystkiego spodziewać)
    Ten chłopak? Kto to może być? Może też jakiś skoczek? A może jakiś skoczek z Polski? Fajnie by było..;)
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że Amelia w końcu pozbyła się Kaśki z domu. Co za człowiek!? Żeby kraść tak drogie rzeczy jak biżuteria? Ugh ;x Czyżby Morgi był zazdrosny o dziewczynę? Sądząc po tym, jak przytuliła się do Lucasa.. Marysia to jednak dobra dziewczyna, dobrze że się tak dogadują :-) Hmm.. kim może być chłopak, którego widziała pod koniec rozdziału? Nie wiem, więc czekam na nexty! ^^

    :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie, że Marysia przyjechała do Meli. Dobrze, że zamieszka u jej mamy, gdy Mela będzie w Zakopcu.. No i z tej Kaśki to niezła suka, okradła ją i jeszcze zaskoczona, że ta ją wywala i się odgraża.. Co za kobieta..
    Morgi. Mój ukochany Morgi. Wkurza mnie tutaj coraz bardziej no, jest zbyt nachalny i jakoś tak no. Niech on da Meli spokój. Jak ona nie chce, to nie. Nic na siłę facet. Yh ten buziak dla Krafta. Ciekawe co Gregor na to.. I kim jest ten tajemniczy chłopak.
    Mi ferie niestety też się kończą :(
    No nic, koniec tego dobrego.
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaczego następny dopiero w środę ? Ja nie wytrzymam :( ! muszę wiedzieć kto to był tan na końcu rozdziału
    Świetny rozdział ;**
    Niech te kilka dni szybko zleci bo nie wytrzymam.
    Mi ferie niestety też się skończyły :/
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowity rozdział. Super że przyjechała Marysia mam nadzieję że teraz jej życie się lepiej ułoży. Ciekawe co to za chłopak. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyjechała Marysia! Jak narazie bardzo mi się podoba, przynajmniej nie jest taka jak Kaśka ;))
    Ej no, dopiero w środę?! Ja nie mogę się doczekać kim będzie ten koleś!!! ;***

    OdpowiedzUsuń
  10. podsyciłaś moją ciekawość nowym bohaterem , ciekawe któż to taki.
    Dobrze , że jest Marysia Mela będzie miała kogoś bliskiego a to ważne.
    Chociaż jest też Morgi :D!♥
    Z zaciekawieniem i niecierpliwością czekam na kolejne .
    A tymczasem zapraszam na http://difficult-love-austria.blogspot.com/ gdzie już jutro pojawi się kolejny odcinek !:D

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowy bohater rysuje się enigmatycznie, ale jestem bardzo ciekawa kim się okaże? Może to któryś z naszych? :D Zaintrygowałaś mnie totalnie, teraz będę się szczerzyć do komórki i zastanawiać. Marysia jest świetną dziewczyną i na pewno rozjaśni trochę samotność Meli. A ta cała Kaśka to taka idiotka, że nawet szkoda o niej pisać. Żenada!

    PS. Na I believe pojawiła się jedynka ;)
    http://icanfly-stochh.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń