Czułam jak się we mnie coś gotuje. Teraz nie znałam żadnych
granic. Zacisnęłam dłonie mocno w pięść. Paznokcie wybijały się w mą dłoń.
Zaciskałam pięść jeszcze mocniej. Stałam na środku pokoju patrząc na rozsypaną
po podłodze, biżuterię.
-Ej Mela… Wszystko w porządku?- zapytał Morgi, który był
wyraźnie zdezorientowany i może trochę przerażony moim stanem, w którym się
obecnie znajdowałam. Widział moją furię. Jej nie dało się nie zauważyć.
-Odsuń się, bo zaraz ci coś zrobię- wycedziłam przez
zaciśnięte zęby, po czym ruszyłam na dół.
-Ty wredna żmijo! Jak mogłaś?!- wykrzyczałam jeszcze na
schodach- A nie wybacz… Jak możesz mnie okradać?! Myślisz, że nie zauważyłam,
że coraz więcej rzeczy znika?! Przygarnęłam Cię! Wyciągnęłam pomocną dłoń, a Ty
co?! I jeszcze jak rozpanoszyłaś się w moim domu. JAK TAK MOŻNA?!- podkreśliłam
te trzy słowa- Jak?! Zejdź mi z oczu! Nie chcę Cię widzieć!- sapałam.
Dziewczyna patrzyła na mnie niedowierzającym wzrokiem. Jej
oczy płonęły. Nawet ani razu nie mrugając, patrzyła mi prosto w oczy. Bez
żadnego skrępowania, niezręczności. Po
chwili, bez słowa poszła na górę, prawdopodobnie po swoje rzeczy. Złość, która
we mnie była nagle przerodziła się w rozpacz. Wiedziałam, że potraktowałam
dziewczynę za ostro, ale kiedyś musiałam to zrobić. Nie wiedząc co robię,
wtuliłam się w Lukasa. Ten, zdziwił się, ale nie odepchnął mnie od siebie. W
odbiciu lustrzanym, widziałam zaskoczoną, a zarazem może ciut zazdrosną i
zawiedzoną, minę Thomasa. Minął moment, aż się
uspokoiłam. Może około pięciu minut siedzieliśmy kompletnie cicho. Żadne
z nas nie wiedziało co powiedzieć, chociaż czułam, że Lukas chciał coś
powiedzieć, ale powstrzymywała i krępowała go obecność Morgiego. W końcu
usłyszeliśmy kroki schodzące ze schodów w dół. Nie kto inny, jak Kaśka. Z
podniesioną głową przeszła całe piętro- od salonu, do drzwi, nie patrząc na
mnie ani razu.
-Pożałujesz za to upokorzenie- powiedziała cicho, myśląc, że
nie będzie jej słychać, ale ja usłyszałam jej słowa, po czym odeszła. Miałam
nadzieję, że już nigdy jej nie zobaczę. Dlaczego zawsze muszę trafiać na takich ludzi? Czy jestem
magnesem dla nich? Spojrzałam na Lukasa.
-No nie… Przecież Ty musisz wracać do mamy- przypomniałam
sobie- poczekaj sekundkę.
-Ale nie… Ja już pójdę- powiedział nieco zmieszany chłopak,
który widocznie nie chciał robić mi kłopotu.
-Nie! Czekaj- powiedziałam zdecydowanie i niemal pofrunęłam
na górę. Wróciłam w ułamku sekundy, niosąc w ręku srebrną szkatułkę.
-Proszę- rzekłam wręczając szkatułkę nastolatkowi- może coś
tam zostało. Przeproś mamę, że na tak długo Cię zatrzymałam- powiedziałam na pożegnanie.
-Już dobrze?- zapytał w końcu Morgi, gdy Lukas już wyszedł, zbliżając
się do mnie blisko. Bardzo blisko.
-Tak, dziękuję- powiedziałam i odsunęłam się szybko od
chłopaka- a zarazem przepraszam, że musiałeś być świadkiem czegoś takiego-
pocierałam swe skronie- zepsułam naszą kolację.
-Dobrze, że nie byłaś sama- odpowiedział i ponownie zbliżył
się do mnie na zbyt bliską odległość.
-Thomas, nie chcę Cię wypraszać, ale chciałabym zostać sama-
powiedziałam tępym głosem, odsuwając się ponownie od chłopaka.
-Jasne, rozumiem- powiedział, nieco zrezygnowany- zadzwonię
jutro- dodał, ubrał kurtkę, buty i wyszedł. Zostałam sama. Pierwsze co
zrobiłam, to zamknęłam drzwi na klucz, zostawiając go w zamku. Przez to wszystko nie wiedziałam, czy
Kaśka oddała mi klucze, czy też nie. Następnie położyłam się na kanapie. To był
ciężki dzień, ale czułam ulgę. Ulgę, że mam to już wszystko za sobą.
Rozkoszowałam się błogą ciszą, która tak dawno nie była obecna w moim życiu.
Swoją drogą, za 4 dni miałam wyjechać do Zakopanego. Coś wewnątrz mnie
podpowiadało mi, że te zawody będą wyjątkowe. Muszą być. W końcu to one były
jednym z moich marzeń. Jakież ja miałam szczęście… Miałam okazję i możliwości spełniać swoje marzenia, a nie
wszyscy tak mogą, jak na przykład Marysia. Miała 18 lat, zapewne wiele planów
na przyszłość, marzenia… A i tak wiedziała, że planowanie i marzenie, na nic
jej się nie zda. Postanowiłam, więc Jej pomóc. Spełni swoje marzenia. Będzie szczęśliwa.
Obiecałam to sobie i ja tego już osobiście dopilnuję, choćbym miała wyjść z
siebie.
Następnego
dnia:
Było
już po 13.00. Czekałam na Marysię, na lotnisku, wśród tłumu zabieganych ludzi. Czy
się denerwowałam? I tak, i nie. Na co zdałyby się tutaj moje nerwy? Na nic. A
muszę dotrzymać obietnicy, której wczoraj sobie złożyłam i może też trochę to
mnie przytłaczało. A jak mam zacząć z nią rozmowę? A może Ona o coś zapyta, a
ja nie będę znała odpowiedzi? W końcu
zobaczyłam ją- kroczyła, nieco zagubiona, wśród tłumu ludzi. Miała na sobie
chabrowy płaszczyk, dżinsowe spodnie, a jej włosy z lekkim nie ładem opadały na
ramiona. Nie wyglądała tak źle jak przypuszczałam. Ale to dobrze. Nawet bardzo
dobrze. Pomachałam jej, by dać jej znak,
gdzie ma iść. W tej chwili zobaczyłam jak jej oczy błysnęły. Upłynęła krótka
chwila, jak dziewczyna znalazła się u mego boku. Następnie zatrzymała się
przede mną i patrzyła głęboko w oczy.
-Dziękuję- wyszeptała, a mi wydawało się, że zbiera jej się
na płacz.
-Nawet się nie wygłupiaj- powiedziałam, pewna siebie- chodź
taksówka już na nas czeka.
Znalazłyśmy się w końcu u mnie w domu. Niewiele
rozmawiałyśmy po drodze. Właściwie wymieniłyśmy kilka zdawkowych słów.
-To naprawdę Twój dom?- zapytała, stojąc przed drzwiami.
-Tak- odpowiedziałam otwierając drzwi.
-I mieszkasz tutaj sama?- zapytała ponownie, już w
przedpokoju.
-Tak- powtórzyłam się. Gdy znalazłyśmy się w końcu w środku,
zaprowadziłam dziewczynę na górę, pokazałam jej pokój, oprowadziłam ją i
powiedziałam:- To ja przygotuję coś do jedzenia, a Ty weź gorącą kąpiel a potem
przyjdź na danie. Lubisz makaron z serem?
-Tak lubię- odpowiedziała, po czym rozeszłyśmy się.
Przygotowując obiad, wokół głowy plątała mi się myśl, że może powtórzyć się
incydent z Kaśką. Przecież ja jej wcale nie znam. Jest dla mnie obcą osobą. Zaraz… Co ze mną?!
To moja siostra… Było mi wstyd, że tak w ogóle pomyślałam. Szybko skarciłam się
i zabrałam się szybciej do roboty. Po upływie 15 minut usłyszałam zza pleców
głos siostry.
-Pomóc Ci?
-Nie- odpowiedziałam, nakładając makaron na talerze- Już właściwie kończę. Wolisz sok pomarańczowy,
czy jabłkowy?
-Jabłkowy- odpowiedziała krótko.
-Siadaj- zwróciłam się Marysi, po czym podałam jej talerz z
ciepłym daniem.
-Nie wiem jak Ci dziękować- powiedziała wpatrując się w
naczynie trochę zakłopotana. Po chwili przysiadłam się i ja, po czym zaczęłam
spożywać obiad.
-Nie smakuje Ci?- zapytałam nieco zawiedziona, na widok, że
dziewczyna w pewien sposób bawi się jedzeniem.
-Nie. Jest bardzo dobre, tylko… - westchnęła- Naprawdę nie
wiem, jak Ci mam dziękować. To niezręczne.
-Jedz już lepiej- odpowiedziałam optymistycznie-
podziękujesz potem.
W końcu zjadłyśmy cały posiłek w ciszy. Wyobrażałam sobie całkowicie inaczej nasze
spotkanie. Miałam jej tyle do powiedzenia; tyle pytań, ale jakoś straciłam
odwagę zabranie głosu i powiedzenie czegokolwiek.
-Może pomogę Ci w zmywaniu naczyń?- zapytała Marysia, przygryzając
wargę.
-Nie. Tym zajmie się zmywarka. My w tym czasie porozmawiamy.
Chodźmy do salonu- zaproponowałam. Siostra, grzecznie spełniła moją prośbę i
usiadła nieśmiało na kanapie, rozglądając się po jasnym pomieszczeniu.
-Wiem, o co chcesz mnie zapytać- zaczęła pierwsza-
pracowałam jako barmanka w jednym z barów w Warszawie. Odkładałam każdy grosz,
by w końcu uzbierać na jakieś mieszkanie. Ba… Mieszkanie, co ja gadam… Pokój do
wynajęcia. W międzyczasie musiałam część pieniędzy oddawać matce. Okłamywałam
ją… Kłamałam w żywe oczy, że nie mam więcej- głos Jej się załamał.
-Spokojnie- powiedziałam, głaszcząc ją po plecach w geście
pocieszenia- musiałaś… Przecież nie miałabyś za co żyć…
-Czułam się z tym strasznie- zabrała znowu głos- Kiedy w końcu zebrałam odpowiednią kwotę, żeby
się wyprowadzić i zaczęłam pakować rzeczy, do domu wróciła nieoczekiwanie Ona.
Chciałam wyprowadzić się w taki sposób, żeby nawet nie zauważyła, że mnie nie
ma. Wiedziałam bowiem, czym by się to skończyło i moje myśli okazały się
trafne. Kiedy spostrzegła się o co chodzi, wyrzuciła wszystkie moje rzeczy przez
okno, potem wzięła moją kartę; wyczyściła całe konto, a mnie wyrzuciła z domu.
Mieszkałam chwilę u koleżanki, ale w końcu dała mi lekko do zrozumienia, że nie
chce ze mną mieszkać. Wreszcie mój chłopak- właściciel baru, gdzie pracowałam- zerwał ze mną i wyrzucił mnie z
pracy. Chodziłam jedynie skorzystać z łazienki, czy czasem coś zjeść do
koleżanki. I tak dużo dla mnie zrobiła. Potem na myśl wpadłaś mi Ty. Tylko Ty
mi mogłaś pomóc. Miałam tylko Ciebie. Nie sądziłam, że się zgodzisz mi pomóc,
szczerze mówiąc. Ale Ty się zgodziłaś… Przygarnęłaś mnie… A ja Cię tak
potraktowałam kiedyś… Teraz strasznie jest mi wstyd…
-Miałaś prawo- obroniłam ją- Nie zostawię Cię już nigdy-
powiedziałam, po czym przytuliłam ją mocno do siebie. I tak rozwinęła się nasza
rozmowa. Ona była tak podobna do mnie, że aż nie mogłam w to uwierzyć.
Opowiedziałam jej wszystko o sobie; ona- zrobiła to samo. Nawet nie zauważyłam,
że minęło 2 godziny, jak tak sobie rozmawiałyśmy. Znalazłyśmy wspólny język a
to było dla mnie najważniejsze. Mogłam czuć, że mam w Niej oparcie.
-Czyli mówisz, że pracujesz ze skoczkami narciarskimi?-
upewniała się z zachwytem w głosie.
-No tak- powiedziałam uśmiechając się- Jedno z moich marzeń
się spełniło. I wiesz co? Czuję, że to jest to, co chcę robić, tylko Gregor…
Wiesz… Opowiadałam Ci o tym wszystkim przed chwilą- zacisnęłam usta w wąską
kreskę.
-Skoro to kochasz, nie rezygnuj dla Niego- powiedziała
pewnie- Z tego co mi opowiadałaś to wasze kontakty nie są jeszcze takie złe.
Szkoda, żebyś marnowała to wszystko… A skoro robisz to co kochasz, możesz
dotrzeć w tym naprawdę daleko. A przede wszystkim, nie będziesz żałowała potem
swojej decyzji.
-Naprawdę tak sądzisz?
-No tak!- powiedziała wesoło- Jak najbardziej- objęła mnie
ramieniem- To gdzie następny konkurs?
-W Zakopanem, za 3 dni wyjeżdżamy- odpowiedziałam. W tym
czasie przyszedł mężczyzna, który miał zająć się zmienieniem zamków w drzwiach.
Tak dla bezpieczeństwa, postanowiłam postawić taki krok.
-Dlaczego zmieniasz zamki?- zapytała zaciekawiona Marysia-
Czyżby ten Gregor?
-Nie, nie- powiedziałam szybko- Mieszkała u mnie taka jedna…
Przygarnęłam ją, bo nie miała gdzie mieszkać i okradała mnie… To tak dla
bezpieczeństwa, bo nie wiem, czy miała klucze do domu, czy też nie- wyjaśniłam.
-No rozumiem… Wybacz, że zapytam, ale gdzie mam mieszkać
kiedy wyjedziesz do Zakopca?- zapytała wstydliwie, spoglądając nieśmiało na
mnie zza swej przydługawej grzywki.
-No jak gdzie? Tutaj- odpowiedziałam pewnie.
-Nie odbierz tego źle, ale nie chcę- powiedziała
zakłopotana- Po tej historii z tą Kaśką… Jakby coś przez przypadek zniknęło,
nie chcę być winna.
-Marysia… Jak możesz
tak myśleć? Ufam Ci- szybko powiedziałam, trochę zirytowana.
-Mimo wszystko…- zaczęła nerwowo bawić się włosami- Za
wcześnie. Może jakiś hotel… Oddam Ci co do grosza.
-A Ty w ogóle znasz niemiecki?- zapytałam, odbiegając od
tematu.
-No nie za bardzo…- przyznała.
-Wiem, gdzie mogłabyś się zatrzymać, skoro nie chcesz tutaj-
powiedziałam, promiennie się uśmiechając.
-To słucham Twojej propozycji- rzekła z ulgą.
-Może u mojej mamy? Poduczy Cię trochę języka, a Ty nie
będziesz tutaj sama.
-Twojej mamy?- zapytała dziwnym tonem.
-Tak… To Ona jest moją mamą- wyznałam szczerze- To właśnie Ona mi we wszystkim pomogła. Teraz
ja chcę pomóc Tobie.
-A co ona na mój pobyt?- zapytała przygaszona.
-Będzie zachwycona. Nawet nie masz pojęcia ile razy o Ciebie pytała. Chciała nawet parę lat temu
wybrać się do Ciebie, ale… nie potrafiłam- wyjąkałam.
-Nie martw się- powiedziała- rozumiem. To możemy się spotkać…- zgodziła się w końcu.
Kiedy
fachowiec skończył montowanie zamków, wybrałyśmy się do mojej mamy. Wstyd się
przyznać, ale podczas mojego pobytu byłam u Niej około trzech razy. Zadziwiło
mnie, jak dobry kontakt złapały ze sobą Marysia i mama. To było
nieprawdopodobne. Sama nie wiem, która cieszyła się bardziej ze wspólnego
mieszkania- mama, czy Marysia. A ja-
stawałam się ciut o to zazdrosna.
W końcu
nadszedł czas odjazdu do Zakopanego. Mieliśmy jechać autobusem austriackiej
kadry skoczków. Lubiłam „ten dom na kółkach”. Czułam się tam o wiele lepiej,
niż w samolotach. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, rozmawialiśmy. Czułam się, jak
pośród jednej wielkiej rodziny. Gregor też zabierał głos. Co prawda nie mówił
bezpośrednio do mnie, ale do nas wszystkich ogółem a ja mogłam rozkoszować się
jego głosem.
-Zostało jeszcze około 2 godziny drogi- rzucił Morgi,
siadając obok mnie na białej i skórzanej kanapie. Nawet nie zauważyłam, jak
minęło te 4 godziny jazdy.
-To już niedługo- odpowiedziałam mu obojętnie. Naprzeciwko
mnie siedział Gregor. Od czasu do czasu przyglądałam mu się uważnie a i on
ukradkiem zerkał na mnie od czasu do czasu. Od chwili kiedy Thomas przysiadł
się do mnie, czułam spojrzenie Gregora praktycznie cały czas.
-Może już na miejscu wybierzemy się w jakieś romantyczne
miejsce?- zapytał blondyn siedzący obok mnie, po czym położył swoją rękę na
moim kolanie, a powiedział to tak dostatecznie głośno, że miałam wrażenie, iż
zrobił to specjalnie, by słyszał to Gregor, gdyż tylko my siedzieliśmy akurat w
tej części autobusu. Strasznie mnie to rozdrażniło. Ta przebiegłość…
Nienawidziłam czegoś takiego.
-Co?- zdziwiłam się- czy Cię czasem główka nie boli?-
zapytałam z ironią, zdejmując rękę chłopaka ze swego kolana, zarazem odsuwając
się dalej. Spoglądając na Gregora, zauważyłam, że ten, śmieje się pod nosem ze
swojego kolegi z kadry. W sumie, to mi też chciało się z jego desperacji trochę
śmiać. Po owej sytuacji, zabrałam się do czytania książki i ani się obejrzałam,
gdy byliśmy już na miejscu. Dochodziła już godzina 20.00.
-Jak miło wreszcie rozprostować kości, na świeżym powietrzu-
powiedziałam sama do siebie po polsku, co też –nie wiem czemu- wywołało
zdziwienie wśród chłopaków, który spoglądali na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
-Wziąć Twój bagaż?- zapytał Stefan, kiedy już wysiadaliśmy.
- Nie dziękuję. Dam sobie radę- powiedziałam do chłopaka, po
czym cmoknęłam go w policzek, specjalnie na oczach Morgiego- ale dziękuję, miło
z Twojej strony- uśmiechnęłam się. Teraz to może trochę ja przesadziłam.
Jednak ponownie
zachciało mi się śmiać z Thomasa. Po tej sytuacji, wyszedł na sam przód i nie
zamieniając z nikim słowa, udał się migiem do hotelowego pokoju. Ja zaś-
zostałam w tyle, na samym końcu, nie mogąc uporać się z bagażem. Nie sądziłam,
że będzie taki kłopot z nim. Jak na złość rączka, za którą miałam ciągnąć
walizkę nie chciała się odsunąć a tak normalnie do ręki, nie dałabym rady wziąć
bagażu, gdyż był naprawdę dosyć ciężki. W końcu udało mi się! Podniosłam,
zadowolona, głowę, po czym odgarnęłam ze swojej twarzy grzywkę i zobaczyłam
Jego… Wędrującego obok skoczni wraz ze swoimi kolegami. Nie mogłam oderwać
oczu. Czułam, jakby trafił we mnie piorun. Jeszcze Jego oczy… One… Tak bardzo
mi kogoś przypominały. Po pewnej chwili, On zauważył, że się w niego wpatruję.
Zmierzył mnie wzrokiem, po czym odszedł wraz z kolegami. Ja zaś stałam jeszcze
chwilę bezruchu, myśląc o tym co przed chwilą we mnie wstąpiło.
_________________________________________________
Kim jest chłopak, na
którego zwróciła uwagę Mela, dowiecie się już we środę. :D Tym, którzy teraz
rozpoczynają ferie, życzę miłych, leniwych dni wolnych ;] Mi już to przyjemne
się skończyło i trzeba się ostro wziąć do pracy. -.-
Pozdrawiam Was
cieplutko. ;**
Czytasz=komentujesz
genialny rozdział :) szkoda, że następny rozdział będzie dopiero w środę :(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę weny ;D
Fajnie, że Marysia przyleciała do Meli. No i, że złapała kontakt z mamą dziewczyny. Co prawda martwię się, że Kaśka coś odwali.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Mela zobaczyła Maćka Kota, ale może się mylę.
Pozdrawiam :)
Fajnie, że Marysia z Melą się dogadują. No i Melka jest zazdrosna o swoją matkę...
OdpowiedzUsuńOj, Morgi! No naprawdę to już było przegięcie. W sumie to Melka powinna raczej się od niego odizolować. Bo on cały czas chce ją poderwać.
I kogo zobaczyła Amelia? Nie daje mi to spokoju.
Ha, i dzięki, bo ja zaczynam ferie ^^
genialny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMarysia okazała się być w porządku, ale jeszcze nic nie wiadomo...(ja tam nic nie sugeruje, ale trzeba być obiektywnym, w końcu to opowiadanie i można się wszystkiego spodziewać)
Ten chłopak? Kto to może być? Może też jakiś skoczek? A może jakiś skoczek z Polski? Fajnie by było..;)
Czekam na kolejny i pozdrawiam :*
Dobrze, że Amelia w końcu pozbyła się Kaśki z domu. Co za człowiek!? Żeby kraść tak drogie rzeczy jak biżuteria? Ugh ;x Czyżby Morgi był zazdrosny o dziewczynę? Sądząc po tym, jak przytuliła się do Lucasa.. Marysia to jednak dobra dziewczyna, dobrze że się tak dogadują :-) Hmm.. kim może być chłopak, którego widziała pod koniec rozdziału? Nie wiem, więc czekam na nexty! ^^
OdpowiedzUsuń:**
Fajnie, że Marysia przyjechała do Meli. Dobrze, że zamieszka u jej mamy, gdy Mela będzie w Zakopcu.. No i z tej Kaśki to niezła suka, okradła ją i jeszcze zaskoczona, że ta ją wywala i się odgraża.. Co za kobieta..
OdpowiedzUsuńMorgi. Mój ukochany Morgi. Wkurza mnie tutaj coraz bardziej no, jest zbyt nachalny i jakoś tak no. Niech on da Meli spokój. Jak ona nie chce, to nie. Nic na siłę facet. Yh ten buziak dla Krafta. Ciekawe co Gregor na to.. I kim jest ten tajemniczy chłopak.
Mi ferie niestety też się kończą :(
No nic, koniec tego dobrego.
Pozdrawiam :**
Dlaczego następny dopiero w środę ? Ja nie wytrzymam :( ! muszę wiedzieć kto to był tan na końcu rozdziału
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;**
Niech te kilka dni szybko zleci bo nie wytrzymam.
Mi ferie niestety też się skończyły :/
Pozdrawiam ;**
Niesamowity rozdział. Super że przyjechała Marysia mam nadzieję że teraz jej życie się lepiej ułoży. Ciekawe co to za chłopak. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzyjechała Marysia! Jak narazie bardzo mi się podoba, przynajmniej nie jest taka jak Kaśka ;))
OdpowiedzUsuńEj no, dopiero w środę?! Ja nie mogę się doczekać kim będzie ten koleś!!! ;***
podsyciłaś moją ciekawość nowym bohaterem , ciekawe któż to taki.
OdpowiedzUsuńDobrze , że jest Marysia Mela będzie miała kogoś bliskiego a to ważne.
Chociaż jest też Morgi :D!♥
Z zaciekawieniem i niecierpliwością czekam na kolejne .
A tymczasem zapraszam na http://difficult-love-austria.blogspot.com/ gdzie już jutro pojawi się kolejny odcinek !:D
Nowy bohater rysuje się enigmatycznie, ale jestem bardzo ciekawa kim się okaże? Może to któryś z naszych? :D Zaintrygowałaś mnie totalnie, teraz będę się szczerzyć do komórki i zastanawiać. Marysia jest świetną dziewczyną i na pewno rozjaśni trochę samotność Meli. A ta cała Kaśka to taka idiotka, że nawet szkoda o niej pisać. Żenada!
OdpowiedzUsuńPS. Na I believe pojawiła się jedynka ;)
http://icanfly-stochh.blogspot.com/