wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 13.



               On cały czas siedział mi w głowie.  Skłamałabym, jeśli zaprzeczałabym, że o Nim nie myślę. O kogo chodziło? O chłopaka, którego widziałam dziś, zaraz po przyjeździe do Polski. To był Maciek Kot. Czemu nie zauważyłam go na wcześniejszych zawodach? Nie wiem. Dlaczego teraz mnie coś trafiło? To była największa niewiadoma dla mnie. Los widocznie tak chciał. Ale co się wewnątrz mnie stało? Gdy zamknęłam oczy widziałam Maćka; kiedy przeglądałam się w lustrze- wydawało mi się, że On jest obok mnie. Najbardziej bolało, że już Gregor nie był obecny przy mnie duchem, tylko Maciek. Całą noc o tym myślałam. Nie odkryłam nic twórczego. Jedynie fakt, że to COŚ trafiło na mnie jak grom z jasnego nieba. Byłam przerażona. Jakie to żałosne… Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje… Jednak,  tym razem postanowiłam walczyć o swoje! Gdy wiem, że na czymś mi cholernie zależy, nie mogłabym żyć ze świadomością, iż nie osiągnęłam swego celu. Mając w sobie niezwykle dużo śmiałości, nazajutrz, postanowiłam wybrać się na trening Polaków. Najpierw jednak uzgodniłam wszystko z moim szefem, a potem zwróciłam się z prośbą o podglądanie treningu do trenera polskich skoczków. Naszczęście, zarówno tu i tu, uzyskałam pozytywną odpowiedź, co już było połową sukcesu. Nigdy jeszcze nie byłam tak zdeterminowana, a przynajmniej nie pamiętałam takiej sytuacji w przeszłości.
-Hej, co tutaj robisz?- usłyszałam za swoimi plecami, kiedy nieco błądziłam, przy szukaniu Polaków. Odwróciłam się szybko na pięcie i moje uczy ujrzały Krzysztofa Bieguna. Znałam go jedynie z telewizji. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, iż nie znałam większości skoczków, mimo, że pracowałam już trochę z Austriakami na zawodach.
-Hej- odpowiedziałam podekscytowana- Dziś będę na Waszym treningu- pochwaliłam się  z uśmiechem na ustach- mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
-Nie, coś ty…- zaprzeczył szybko- A Ty nie od Autów czasem?- zapytał, podejrzliwie spoglądając na mnie.
-A no tak. Ja z tej „austriacko-niemieckiej mafii”- palnęłam żartobliwie. Chłopak zaśmiał się- Orientujesz się dobrze, widzę- dodałam.
-No, a jak inaczej?- orzekł z bananem na twarzy- oprowadzić Cię trochę?
-Po siłowni?- zaśmiałam się.
-Nie- znów się uśmiechnął. Miał taki ładny uśmiech, który sprawiał, że automatycznie i mnie to się udzielało- tak ogółem. Poznać się z chłopakami i w ogóle, bo chyba ich nie znasz?
-No nie…- przyznałam ponuro.
-Właśnie widziałem Cię bardziej w towarzystwie Austriaków, Niemców, czy Szwajcarów- powiedział pewnie- To  chodź, musisz ich poznać.
-Dobrze. Ale chyba zapomnieliśmy o jednym, małym szczególe- powiedziałam tajemniczo. Chłopak zrobił nieco zdziwioną minę-Amelia jestem- przedstawiłam się i podałam dłoń chłopakowi.
-A więc Amelio, jam Krzysztof- zaśmiałam się.
-Ale błagam, nie- Amelia- zabrałam ponownie głos- Mela, Nela, Am, Ama, jak chcesz, byle nie Amelia.
-Uff, to dobrze, bo też nie lubię jak ktoś mówi do mnie Krzysztof. To takie oficjalne.
-Właśnie- szybko się porozumieliśmy.
-Od razu wiedziałem, że jesteś Polką- powiedział, kiedy ruszyliśmy w kierunku siłowni, gdzie odbyć miał się trening.
-Skąd?- zdziwiłam się.
-Ładne dziewczyny są tylko w Polsce- powiedział zdecydowanie, nie przestając się uśmiechać. Był taki słodki i uroczy, że nie wiedziałam czasem co mam powiedzieć.
-Faceci- burknęłam pod nosem, nieco onieśmielona.
W dobrych humorach, dołączyliśmy w końcu do reszty chłopaków. Tam, Krzysiu zadbał by każdy tam obecny mnie poznał. Chłopaki okazali się mili i serdeczni. Byłam naprawdę pod wrażeniem, jak oni są ze sobą zżyci. Jak jedna, wielka rodzina. To było piękne. Ale dobre w końcu musiało się skończyć i skoczkowie przystąpili do ćwiczeń. Była jednak jedna i zasadnicza wada tego spotkania. Jaka? Nie było Maćka. Dlaczego? Nie miałam odwagi nikogo o niego zapytać. Głupio by to wyszło, a było na to jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Byłam tak strasznie zła! Najgorsze było to, że nie miałam jak wyładować swego gniewu. Takiego pecha mogę mieć tylko ja! Oglądając chłopaków, wyobrażałam sobie jak owe ćwiczenia wykonywałby Maciek. Ciekawiło mnie wszystko, co było związane z nim. Intrygował mnie w dziwny sposób. Ale zaraz… Nie wiem czy wydawało mi się, ale usłyszałam trząśnięcie drzwi wejściowych. Na samą myśl o chłopaku przeszły mnie ciarki. Mimo wszystko, czułam się tak pewnie, jak nigdy w życiu. Wiedziałam jedno- zależało mi, w chorobliwym wręcz sensie, na tym chłopaku, chociaż go nie znałam. Dlatego musiałam go poznać. To spędzałoby mi sen z powiek. Nie chciałam znów żałować. Ponownie zadawać sobie pytanie „Co by było gdyby…”. Jest. Przyszedł. To On. W całej okazałości. A może jednak uciec? Może jakoś wykręcić się z tego wszystkiego? Dać spokój? Stać dalej w miejscu i rozpaczać po zranionej miłości do Gregora? Nie. Z tyłu był mur, więc musiałam iść na przód. Jestem dziś silna.
-Spóźniłeś się- powiedział trener surowym głosem do chłopaka.
-Wiem. Przepraszam, trenerze. To się już więcej nie powtórzy, obiecuję- odpowiedział, sapiąc. Był smutny, przygnębiony? Zrobiło mi Go tak szkoda… Coś musiało się stać. Drżałam. I z podekscytowania, i ze zmartwienia, i ze strachu…
-Idź się przebrać i wracaj. Migiem!- krzyknął trener, a ja chciałam zrobić mu coś wzrokiem za ten ton, którym mówił do chłopaka.
-Dobrze- wziął torby z ziemi, po czym nasze oczy się spotkały. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Jeszcze raz popatrzyłam mu prosto w oczy. Były brązowe. Coś zakuło mnie w sercu. Tak bardzo mi kogoś przypominały… Do bólu.
Po upływie 3-4 minut chłopak był gotowy. Gdy był na sali- nie mogłam oderwać od niego oczu. Kiedy próbowałam nie patrzeć, wzrok sam leciał mi w stronę Maćka. Zdawałam sobie sprawę, że On wie, że nie spuszczam Go z oczu. Miałam to gdzieś. To było silniejsze ode mnie. Nie mogłam tego opanować. W końcu trening dobiegł końca. Jakie rezultaty mojej akcji? Żadne. Zaraz po treningu, Maciek wyszedł pierwszy z sali. Właściwie nie „wyszedł”, a niemal wybiegł. Czy coś było nie tak? A może uważał mnie za jakąś narwaną fankę i chciał jak najszybciej się ode mnie odizolować? Ja,  krótko pożegnałam się z chłopakami i wyszłam. Byłam tak niesamowicie zła i zawiedziona. Chciałam jak najszybciej wrócić do hotelu, zaparzyć sobie jakiejś zielonej herbaty czy coś…  Będzie trzeba próbować kiedy indziej. Nie popuszczę.
-Amela! Zaczekaj!- usłyszałam głos Gregora. Posłusznie zatrzymałam się, zaciekawiona czego chłopak może ode mnie chcieć, po czym powoli obróciłam się w drugą stronę. To co zobaczyły moje oczy… Nie potrafiłam tego opisać. Złość, momentalnie przerodziła się w zaskoczenie, które opanowało całe moje ciało.  Nie kontrolowałam swojego własnego ciała. Obróciłam się ponownie i ruszyłam przed siebie.
-Am! Błagam czekaj- teraz odezwała się Ona- musimy porozmawiać.
Ja nie reagowałam. Szłam dalej. Szargały mną skrajne emocje. Coraz bardziej przyśpieszałam.  W końcu wyprzedził mnie Gregor, który zatrzymał się przede mną, chwycił mnie za ręce i popatrzył głęboko w oczy. W miejscu, zatrzymałam się. Patrząc w Jego czekoladowe oczy, miałam wrażenie, że to znowu ten stary, dobry Gregor. Mój Gregor. Chociaż… On w sumie, nigdy nie był mój i już nigdy nie będzie.
-Porozmawiaj z nią- zaczął i widać było, że dogonienie mnie sprawiło mu wysiłek, gdyż ciężko sapał. Albo może denerwował się? Nie wiem. To już nie moja sprawa- Przyszła do mnie jakaś dziwna… Nie wiem no… Załamana jakaś czy coś…
-A Ty oczywiście zawsze wszystkim chcesz pomagać- odgryzłam się opryskliwie. Przesadziłam i zdałam sobie sprawę dopiero wtedy, gdy Gregor spuścił wzrok i już nic nie powiedział.
Ustałam. Odwróciłam się. Moje oczy zobaczyły -chociaż bardzo nie chciały- Klarę. Faktycznie była jakaś dziwna… Zmartwiłam się w głębi duszy, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Zostawię Was same- powiedział szatyn i odszedł wolnym krokiem.
-Am… - zaczęła- Ty nawet nie wiesz…- dziewczyna zaczęła płakać- Przepraszam Cię… Ja tak strasznie Cię przepraszam… Brakuje mi Ciebie niewyobrażalnie.
-Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej- powiedziałam zimno i po raz kolejny obróciłam się, po czym ruszyłam przed siebie. Zdawałam sobie sprawę, że postępuję jak potwór. Klara wyglądała naprawdę jak ściągnięta z krzyża… Jej wzrok… Taki pozbawiony wszelkich sił życiowych.
-Wysłuchaj mnie!- krzyknęła za moimi plecami, ale ja już byłam daleko od Niej- Proszę ja już nie wiem co mam robić…-  usłyszałam błagalny głos dziewczyny. Zmiękłam. Odwróciłam się i zobaczyłam, że dziewczyna kucnęła, zakryła twarz dłońmi i zaczęła płakać. Dlaczego ja muszę mieć tak miękkie serce? Podeszłam do Klary. Przykucnęłam i ja.
-Usiądźmy na ławce- zaproponowałam. W ciszy poczłapałyśmy w stronę ławki, która znajdowała się około pięciu metrów od nas.
-Kiedy jeszcze byłaś w Krakowie, jakoś tak się złożyło, że wiesz… Ja i Kacper… No zakochaliśmy się… - wyszlochała- Znaczy ja się zakochałam. A wiesz co się okazało? Że byłam mu tylko potrzebna po to, aby powiedzieć Ci, że z wami koniec. Rozumiesz?! Poświęciłam naszą przyjaźń dla niego, pokłóciłam się z rodzicami, siostrą… A kiedy przyjechał od Ciebie z Austrii powiedział, że to koniec… Że mnie nie kocha i nigdy nie kochał… Nie rozumiem dlaczego On nie potrafił powiedzieć Tobie, że z wami koniec. Nie umiem- podniosła piskliwie głos- Długo zastanawiałam się co Ty masz takiego w sobie, że faceci sami do Ciebie lgną… a potem… nie potrafią odejść- przyznała ze skruchą- Ja musiałam się z Tobą spotkać. Przeprosić. Musiałam. Wyjaśnić… Przepraszam… Bardzo przepraszam… Zachowałam się jak nie powiem kto… Tęsknie strasznie za naszymi spotkaniami, rozmowami… Ja już bez Ciebie nie daję rady…- ponownie wybuchła donośnym płaczem.
-Zgodzę się- odpowiedziałam z urazą- to tyle?
Dziewczyna nie odpowiedziała nic. Popatrzyła tylko na mnie swymi zapłakanymi, zielonymi oczami, potem zakryła je rękami i znowu zaczęła płakać. Mnie zaś odeszła ochota na wszystko. Teraz chciałam to wszystko w spokoju przemyśleć. Opuściłam dziewczynę nic nie mówiąc, razem z moim mętlikiem w głowie.  Postanowiłam wybrać się na spacer po Zakopanem. Powoli się już ciemniło. Na ulicach było dosyć tłoczno. Powietrze było zimne i ostre, a ja tępo szłam przed siebie i przed siebie. W mojej głowie brzmiało tylko jedne pytanie. Wybaczyć Klarze? Znałam ją już parę lat, a ściślej mówiąc znałam ją tak dobrze jak własną kieszeń. Wydawało mi się, że mówiła prawdę. Chociaż… Wiele rzeczy mi się wydawało i to mnie często gubiło. Teraz byłam już ostrożniejsza w kontaktach z innymi. Ostrożna do przesady. Ale ja nie chciałam znowu cierpieć. Znów przechodzić to piekło, wywołane cierpieniem przez najbliższe mi osoby. W pewnym momencie, spostrzegłam się, że sama nie wiem gdzie jestem. Pora już wracać. Zawróciłam i… zobaczyłam przed sobą, idącego wprost na mnie Maćka. Czy to ta chwila?
______________________________________________________
Ten rozdział to kompletna klapa… Ale czego można się spodziewać po czymś, co pisze się całą przerwę na kolanie i na połowie matmy? Obiecuję, że w piątek, dodam coś znacznie bardziej ambitnego. :D A przynajmniej spróbuję.
Przepraszam za wszystkie błędy… ;*
Pozdrawiam. ;**
Oczywiście,  komentujcie, komentujcie i jeszcze raz komentujcie! ;]
PS.: Wiem, że miałam dodać rozdział we środę, ale postanowiłam zrobić to już dziś, bo jutro niestety nie będę miała na to czasu, gdyż dzień w szkole zapowiada się naprawdę nieźle… ;/

7 komentarzy:

  1. Ach, czyli jednak chodziło o Maćka Kota? Nigdy bym się nie domyśliła, haha. Oj, czyżby Amelia się w nim zauroczyła? Ale co z moim Gregorkiem? Czyżby już NIC do niego nie czuła? Nie wydaje mi się.. ach, no i Klara przepraszająca ja. Myślę, że powinna jej wybaczyć, bo to wszystko wina Kacpra, a nie jej.

    :**

    OdpowiedzUsuń
  2. o matko, to się porobiło... Wcześniej Gregor a teraz Maciek (pojawienie się jego osoby w tym opowiadaniu bardzo mi się podoba). Znów ta końcówka...Ciekawe co Mela zrobi, zagada czy coś...
    Czekam na następny,
    Pozdrawiam :*
    czy-to-jest-przyjazn.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahh śliczny jest ! ;* Niesamowity i wgl ... mi się bardzo podoba :)
    Ja muszę wiedzieć co bd dalej ! <3
    To opowiadanie jest piękne ;**
    Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest naprawdę ślicznie.
    Tylko, że tak okropnie... No jak ona może myśleć o Maćku?! Ja rozumiem, że ma złamane serce i w ogóle, ale przecież ona go nie zna! Sama pod koniec mówi, że teraz jest ostrożniejsza w kontaktach z ludźmi,a do Maćka lgnie jak ćma do światła.
    A Klara? Myślę, że Mela powinna jej wybaczyć.
    A co z Gregorem? Czyżby to był definitywny koniec? Mam nadzieję, że nie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział :) mam jednak nadzieję, że z Gregorem to nie będzie koniec, a z Maćkiem to takie przejściowe ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię jak jest takie zamieszanie. Myślę, że Mela nadal czuje coś do Gregora, ale z drugiej strony zauroczenie Maciejem. Będzie miała niezły zawrót głowy.
    Również uważam, że powinna wybaczyć Klarze. Czekam na następny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej, ale jeśli ona będzie z Maćkiem, to co będzie z Gregorem? Zostanie sam? Nie, nie może! Chyba, że tylko ta chwilowe zauroczenie Kotem? Oby... Pozdrawiam i życzę weny!
    Nowy rozdział: http://i-love-ski-jumping.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń