Staliśmy w bezruchu jakiś czas. Ja próbowałam się jakoś
opanować, aby móc powiedzieć chociaż jedno słowo, a Gregor- uważnie się mi
przyglądał, z zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy. Zdawałam sobie sprawę, a
wręcz byłam tego pewna, że po tym co zaraz powiem, On nie będzie chciał mieć ze
mną nic do czynienia. Że już nigdy obejmie mnie ramieniem i powiedzie:
„Wszystko będzie dobrze”.
-Bo ja…
-Spokojnie- powiedział, chwytając mnie mocniej w pasie- po
prostu to powiedz. Teraz. Nie bój się, cokolwiek by to nie było- starał się
mnie uspokoić. Patrzył na mnie z zaufanym wzrokiem oraz ze spokojem na twarzy,
będący pewny, że to nie może być nic takiego złego.
-Zdradziłam Cię!- wybuchłam,
a sekundę po tym poczułam, że uścisk, w którym trzymał mnie Gregor
zniknął. Jego oczy zgasły. Teraz to on zamilkł- byłam pijana- próbowałam się bezradnie
i trochę żałośnie tłumaczyć- wszystko w jednej chwili się zrujnowało-
powiedziałam jeszcze. Próbowałam wtulić się jeszcze w Gregora, lecz ten odsunął
się ode mnie, a potem bez słowa odszedł. Ja nadal stałam na środku ścieżki. Nie mogłam
złapać oddechu. Płakałam. Nie nadążałam wycierać łez. Bezradnie przykucnęłam,
schowałam twarz w dłoniach i jeszcze bardziej zaczęłam rozpaczać.
Następny
dzień:
Nadszedł
czas odlotu. Maszerowaliśmy całą ekipą na lotnisko. Ja szłam na samym tyle, a
Gregor- na samym przodzie, rozmawiając z trenerem. Wielokrotnie próbowałam z
nim porozmawiać w hotelu, lecz on nie chciał. Nie odezwał się do mnie ani
jednym słowem. Bolało. Bolało za każdym razem kiedy tylko na Niego spojrzałam.
Bardzo bolało. Straciłam to wszystko na własne życzenie. Przez własną głupotę. On, zaś zachowywał się wobec każdego, jakby
nic się nie stało. Każdego oprócz mnie. Uśmiechał się, rozmawiał, żartował z innymi.
Ja znowu zamknęłam się w sobie. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Jak
najszybciej pragnęłam wrócić do domu. Kiedy wsiedliśmy do samolotu, obok mnie
usiadł Kraft. Jego lubiłam chyba najbardziej ze wszystkich. Miły, ciepły
chłopak, z którym można porozmawiać właściwie o wszystkim- takie było moje
zdanie o nim. Jednakże czy ja byłam w stanie dziś z nim normalnie rozmawiać?
Ledwo co starałam się ukrywać łzy publicznie.
-Pokłóciłaś się z Gregorem?- zapytał z grubej rury po chwili rozmowy.
-No coś w tym stylu- odpowiedziałam ponuro. Naszą rozmowę
widocznie podsłuchał, siedzący naprzeciwko Morgi. Uśmiechnął się pod nosem, a w
jego oczach coś błysnęło. Jego chłopięca i niewinna uroda, potrafiła zmylić
każdego. Chociaż… Może źle to odczytałam? Może w głębi duszy to ja Jego właśnie
obwiniałam za to? Nie miałam siły o tym myśleć. Nie chciałam. Po powrocie z
konkursu, przez cały tydzień nie spotkałam Gregora. Jedynie utrzymywałam
bliższy kontakt ze Stefanem. Nawet w pracy starał się mnie unikać. I wychodziło
mu to doskonale. A ja? A ja tak bardzo pragnęłam jego widoku. Czyli co? Teraz
miałam o nim tak najzwyczajniej zapomnieć? Przecież to niemożliwe. Jedynia
szansa była w Kuusamo. Wiedziałam, że jeśli tam nie uda mi się z nim
porozmawiać, szanse chociaż na usłyszenie jego głosu, mówiącego do mnie
bezpośrednio, nie istniały. Już w Kuusamo, przed zawodami starałam się nie
przeszkadzać Gregorowi. Nie chciałam go w żaden sposób dekoncentrować, przed
konkursem. Ostatnie czego chciałam, to fakt, żeby przeze mnie jego dyspozycja byłaby
gorsza. I naszczęście nie była. Dwa konkursy- jedno zwycięstwo i 4 miejsce. Kiedy
zobaczyłam, że Gregor wychodzi gdzieś z hotelu, nie zważając na nic, pobiegłam
za nim. Nie wołałam, nic nie mówiłam, tylko szłam szybko za nim. Wiedziałam, że
i tak mi nie odpowie, a mogę go tylko spłoszyć. Szłam. To była ostatnia szansa
i ja dobrze zdawałam sobie z tego sprawę. Ten, zorientował się, że ktoś za nim
idzie. Nie wiem czy mnie rozpoznał, czy też nie. Od czasu do czasu tylko
oglądał się za siebie, przyśpieszając tempo swojego marszu.
-Czego Ty ode mnie chcesz?- zatrzymał się i zapytał, dosyć
spokojnym tonem, co mnie zdziwiło. W życiu nie spodziewałabym się takiego
spokoju w jego głosie. Może jest szansa?
-Porozmawiać! Błagam, poświęć mi dwie minuty- spojrzałam na
niego z oczami pełnymi obłędu pomieszanego z rozpaczą- dwie minuty- powtórzyłam
ochrypłym głosem, niemal szepcząc, zaciskając mocno pięść. Cała się trzęsłam.
Popadłam w obłęd.
-Dobrze, ale to i tak nic nie zmieni.
-Nie chciałam tego! Właściwie to sama nie wiem, co się
stało. Nic nie pamiętam! NIC! Wstyd się przyznać, ale byłam aż do tego stopnia
pijana! Tam, w Polsce, wszystko legło w gruzach.
-Dlatego wskoczyłaś innemu do łóżka?- zapytał z irytacją. Te
słowa zabolały. Czułam się jak…
-Nie! Dlatego się opiłam! Chciałam zapomnieć, chociaż na
chwilę! Ciekawe co Ty byś zrobił, kiedy Twoja siostra Cię szczerze nienawidzi,
kiedy gardzi Tobą…- wtuliłam się w chłopaka pod wpływem impulsu. Po prostu coś
mnie natchnęło by to zrobić a On nie protestował. Znów poczułam jego zapach,
którego jakże bardzo mi brakowało.
-Potem przyszła moja matka, całkowicie pijana. Szarpała
Marysie, chciała od niej tylko pieniędzy, patrzyła na nią jak na jakiś
bankomat, a ja… a ja nic nie zrobiłam.
Stałam i na to wszystko patrzyłam! A ona ją… Chociaż to co powiem jest
niedorzeczne, ale bałam się, że jeśli znów stanę w jej obronie stanie się to co
10 lat temu. Potem znowu Bartek… Zaczął... Wyznawał takie rzeczy, a ja… A ja nic
nie mogłam mu zaproponować. I straciłam już kolejnego przyjaciela.
-I opiłaś się i potem…- odsunął mnie od siebie- Przeszłaś
dużo, wiem. Tylko, ja nie potrafię zapomnieć. To się stało i tyle.
Powiedział i odszedł. Nazajutrz, kiedy lecieliśmy już do
Austrii, było tak samo jak w Lillehammer. Gregor się do mnie nie odzywał.
Trzymał się daleko ode mnie. Ledwo co obejmowałam Go zasięgiem wzroku. Wiedziałam jedno. Gregor się już nigdy do mnie
nie odezwie. Zawsze będzie miał mi to za złe… Zawsze będzie to pamiętał.
Przeszłości nie da się zmienić.
Następnego dnia:
Dziś miałam spotkanie z szefem. Nie wiedziałam, czy byłam w
dobrym stanie na takie spotkanie. Znajdowałam się naprawdę w totalnej rozsypce
a On był przecież psychologiem i nie był ślepy i głupi, żeby nie zauważył, że
coś ze mną nie tak. Mimo wszystko, poszłam. Nie potrafiłam już kryć swych łez.
Szłam z kamienną twarzą, przez ulice Innsbrucka, ale z moich oczu kapały łzy.
Na miejscu- zobaczyłam Go. Zobaczyłam. Co to dla mnie znaczyło?! Sama nie
potrafiłam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Cholernie dużo. Tyle wiedziałam na
chwilę obecną. Stał z kolegami. Czekali pewnie na trenera. Chłopaki, zobaczywszy
mnie, pomachali mi. Ja wysiliłam się na uśmiech ze wszystkich moich sił i
również pomachałam im jakże energicznie. Czułam, że długo tak nie mogę.
Wbiegłam do windy a wtedy wybuchłam płaczem, tak potężnym, że ten, opanował
całe moje ciało. Zsunęłam się po ścianie windy. Po chwili spostrzegłam, że do
windy wchodzi jakiś mężczyzna. Podniosłam na chwilę wzrok. To był On. W odbiciu
lustrzanym, zobaczyłam, że ani razu na mnie nie spojrzał. Ja z kolei nie
spuszczałam z Niego oka, nawet na chwilę. Musiałam nacieszyć się Jego widokiem.
Szlochałam jednak dalej. Po spotkaniu z szefem, na którym byłam obecna tylko
ciałem, gdyż duchem byłam pry pewnym wysokim szatynie, z czekoladowymi oczami,
wróciłam jak najszybciej do domu. W mojej głowie powtarzało się tylko jedno
pytanie. Czym będzie moje życie bez niego? Już teraz sobie nie dawałam z tym rady. To wszystko mnie
za bardzo przytłaczało. Nie mam nikogo, oprócz Natana i mamy. Co jest ze mną
nie tak, że każdy ode mnie ucieka? Pragnie jak najszybciej się ode mnie uwolnić?
Co takiego robię źle? Jestem beznadziejna. Moje życie nie miało sensu. Leżałam
na kanapie, tępo wpatrując się w sufit. To wszystko nie miało sensu. To całe
moje życie. Niszczyłam się od środka. Wstałam w końcu z kanapy, udałam się do
łazienki, wzięłam z półki pudełeczko tabletek nasennych. Nie miałam żadnych
wątpliwości. Chciałam ze sobą skończyć. To było jedyne czego teraz chciałam. To
mi było potrzebne- długi sen, już na wieczność. Wzięłam garść tabletek, potem
zasnęłam. Przed tym zostawiłam jeszcze list do mamy i Natana. List pożegnalny. Jedna
z dusz opuszczała ten podły świat, na którym nigdy nie było, nie jest i nie
będzie łatwo i przyjemnie. Prędzej czy później każdy znajdzie osobę, dla której
będzie wszystkim. Ja znalazłam. Byłam tego pewna, choć dla każdego to było
niedorzeczne. Ja nie potrafiłam tego opanować. Tego nie dało się powstrzymać
ani w żaden sposób ukoić. A teraz byłam bezradna. Co było w tym najgorsze? Że w
takiej sprawie, na której mi najbardziej zależało byłam właśnie bezradna a czym
było moje życie bez Gregora? Niczym. Nie musiałam zatem żyć.
***
Chciałem
ją za wszystko przeprosić. Widziałem w jakim stanie była dziś, kiedy na ulicy
przeszedłem obok niej, a ona nawet mnie nie zauważyła. Płakała. Czemu od razu
nie powiedziałem jej prawdy? Nie wiem, co mnie podkusiło. Drzwi do jej domu
były otwarte. Pukałem, dzwoniłem do drzwi, jak i na jej komórkę, ale odzywała
się tylko głucha cisza. Pozwoliłem sobie, więc wejść do środka, przeczuwając że
może dziać się coś złego.
-Mela!- wołałem. Nie wiedziałem co jest grane. Gdyby nie to,
że była dziś w –lekko mówiąc- nienajlepszej formie, nie przejąłbym się aż tak
bardzo. W końcu ją zobaczyłem. Leżała na kanapie. Spała. A przynajmniej mi się
tak wydawało…
-Mela…- powiedziałem delikatnie, głaszcząc ją po jej
brązowych, kręconych włosach- Mela...
Dziewczyna nie odzywała się i nie wykazywała żadnych oznak
życia. Przestraszyłem się. Co mogło się stać?! Zasłabła? Albo czyżby ona sama ze sobą chciała
skończyć?! Przeze mnie?! Wziąłem ją z
pośpiechem na ręce i zaniosłem do samochodu. Zdawałem sobie sprawę, że karetka
może przyjechać za późno. Wcisnąłem gaz do dechy i już po mniej niż dziesięciu
minutach byliśmy w szpitalu. Co ja zrobiłem… Co ja zrobiłem…
_______________________________________________
Tradycyjnie w piątek nowy rozdział. :D
Pozdrawiam ;**
Czytasz=Komentujesz!
O Boże. Jak to Mela chciała ze sobą skończyć? Przez faceta? No prosze cie.. on nawet nie jest tego wart.. No ale dobrze, że zjawił się Morgi, bo domyślam się, że to był on. Zabiła mnie bezpośredniość Krafta. Bardzo fajny rozdział, z niecierpliwością czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :**
Przeczytałam dwa razy i już rozumiem! Rozumiem, że to co podejrzewałam jest prawdą.
OdpowiedzUsuńA naprowadziło mnie na to tylko to jedno zdanie. Boże jak się cieszę!
Ej Mela! Ty się tak załamałaś. I to właśnie jest rozumowanie tego świata: ci którzy wybierają zawód zawsze mają problem. Policjanci bronią ludzi przed przemocą domową, a sami często biją żony i dzieci. Psychologowie pomagają innym, a sami nie potrafią pomóc sobie.
Ech, życie...
Ale dobrze, że przyszedł On. I wytłumaczy jej całą prawdę. I wtedy będzie jeszcze gorzej. Ale może Gregor się "nawróci"? Bo przecież Melka nic nie zrobiła.
Ach serce się cieszy!
Rozdział cudowny! Oby wytrwać do Piątku ! <333333
No więc hej, adres swojego bloga zostawiłaś u mnie i dzisiaj nadrobiłam wszystko za jednym tchem. Momentami z moich ust padały bardzo wulgarne słowa, ale to szczegół. Naprawdę dziewczyno wprawiłaś mnie w tyle emocji, że nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Nie będę opisywała każdego rozdziału pod tym epizodem, ale musisz wiedzieć, że twoja historia bardzo mi się podoba, bardzo ciekawie piszesz i zdecydowanie nie mogę doczekać się piątku i nowego rozdziału, z czego mogę wywnioskować zapewne ciekawego. A teraz wypowiem się na temat siódemki.
OdpowiedzUsuńSmutny rozdział pod każdym pozorem, ale końcówkę czytałam wiele razy i doszłam do wniosku, że to musi być Morgi, który prędzej ją okłamał. Tak naprawdę się z nią nie przespał, ale chciał wystawić na próbę Gregora i Amelkę, bądź rozwalić ich związek. Też chamskie, nie ukrywajmy. Ale Morgi Anioł teraz będzie postrzegany za bohatera, bo uratuje ją od śmierci, co też nie będzie fair. No to chyba na tyle. :)
Pozdrawiam i czekam na następny. :*
kurde no, przecież to nie jej wina... czemu ona siebie obwinia? Ale rozumiem po części Gregora, bo nie ważne jaka zdrada, zawsze boli... Oby odzyskała przytomność. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
[czy-to-jest-przyjazn.blogspot.com]
Tylu przekleństw podczas czytania bloga, jeszcze nie użyłam :) Ale to nic ^^
OdpowiedzUsuńGdybyś zabiła Melę, zabiłabyś mnie. Tyle, że ja chcę żyć, więc Mela też ma wrócić do żywych.
Szkoda, że jej związek z Gregorem przechodzi tak poważny kryzys. Powinien zrozumieć, że pod wpływem alkoholu (który zwykle jest rozwiązaniem problemów *ah ten mój sarkazm*) ludzie robią różne rzeczy. A inni to perfidnie wykorzystują. Tak jak zrobił to na przykład Morgi. Nawiasem mówiąc postać Thomasa, co raz bardziej mnie odpycha. Mimo to bez niego te opowiadanie nie byłoby takie wspaniałe :)
Pozdrawiam ;*