wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 7.



         Staliśmy w bezruchu jakiś czas. Ja próbowałam się jakoś opanować, aby móc powiedzieć chociaż jedno słowo, a Gregor- uważnie się mi przyglądał, z zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy. Zdawałam sobie sprawę, a wręcz byłam tego pewna, że po tym co zaraz powiem, On nie będzie chciał mieć ze mną nic do czynienia. Że już nigdy obejmie mnie ramieniem i powiedzie: „Wszystko będzie dobrze”.
-Bo ja…
-Spokojnie- powiedział, chwytając mnie mocniej w pasie- po prostu to powiedz. Teraz. Nie bój się, cokolwiek by to nie było- starał się mnie uspokoić. Patrzył na mnie z zaufanym wzrokiem oraz ze spokojem na twarzy, będący pewny, że to nie może być nic takiego złego.
-Zdradziłam Cię!- wybuchłam,  a sekundę po tym poczułam, że uścisk, w którym trzymał mnie Gregor zniknął. Jego oczy zgasły. Teraz to on zamilkł- byłam pijana- próbowałam się bezradnie i trochę żałośnie tłumaczyć- wszystko w jednej chwili się zrujnowało- powiedziałam jeszcze. Próbowałam wtulić się jeszcze w Gregora, lecz ten odsunął się ode mnie, a potem bez słowa odszedł.  Ja nadal stałam na środku ścieżki. Nie mogłam złapać oddechu. Płakałam. Nie nadążałam wycierać łez. Bezradnie przykucnęłam, schowałam twarz w dłoniach i jeszcze bardziej zaczęłam rozpaczać.
                Następny dzień:
                Nadszedł czas odlotu. Maszerowaliśmy całą ekipą na lotnisko. Ja szłam na samym tyle, a Gregor- na samym przodzie, rozmawiając z trenerem. Wielokrotnie próbowałam z nim porozmawiać w hotelu, lecz on nie chciał. Nie odezwał się do mnie ani jednym słowem. Bolało. Bolało za każdym razem kiedy tylko na Niego spojrzałam. Bardzo bolało. Straciłam to wszystko na własne życzenie. Przez własną głupotę.  On, zaś zachowywał się wobec każdego, jakby nic się nie stało. Każdego oprócz mnie.  Uśmiechał się, rozmawiał, żartował z innymi. Ja znowu zamknęłam się w sobie. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Jak najszybciej pragnęłam wrócić do domu. Kiedy wsiedliśmy do samolotu, obok mnie usiadł Kraft. Jego lubiłam chyba najbardziej ze wszystkich. Miły, ciepły chłopak, z którym można porozmawiać właściwie o wszystkim- takie było moje zdanie o nim. Jednakże czy ja byłam w stanie dziś z nim normalnie rozmawiać? Ledwo co starałam się ukrywać łzy publicznie.
-Pokłóciłaś się z Gregorem?- zapytał z grubej rury  po chwili rozmowy.
-No coś w tym stylu- odpowiedziałam ponuro. Naszą rozmowę widocznie podsłuchał, siedzący naprzeciwko Morgi. Uśmiechnął się pod nosem, a w jego oczach coś błysnęło. Jego chłopięca i niewinna uroda, potrafiła zmylić każdego. Chociaż… Może źle to odczytałam? Może w głębi duszy to ja Jego właśnie obwiniałam za to? Nie miałam siły o tym myśleć. Nie chciałam. Po powrocie z konkursu, przez cały tydzień nie spotkałam Gregora. Jedynie utrzymywałam bliższy kontakt ze Stefanem. Nawet w pracy starał się mnie unikać. I wychodziło mu to doskonale. A ja? A ja tak bardzo pragnęłam jego widoku. Czyli co? Teraz miałam o nim tak najzwyczajniej zapomnieć? Przecież to niemożliwe. Jedynia szansa była w Kuusamo. Wiedziałam, że jeśli tam nie uda mi się z nim porozmawiać, szanse chociaż na usłyszenie jego głosu, mówiącego do mnie bezpośrednio, nie istniały. Już w Kuusamo, przed zawodami starałam się nie przeszkadzać Gregorowi. Nie chciałam go w żaden sposób dekoncentrować, przed konkursem. Ostatnie czego chciałam, to fakt,  żeby przeze mnie jego dyspozycja byłaby gorsza. I naszczęście nie była. Dwa konkursy- jedno zwycięstwo i 4 miejsce. Kiedy zobaczyłam, że Gregor wychodzi gdzieś z hotelu, nie zważając na nic, pobiegłam za nim. Nie wołałam, nic nie mówiłam, tylko szłam szybko za nim. Wiedziałam, że i tak mi nie odpowie, a mogę go tylko spłoszyć. Szłam. To była ostatnia szansa i ja dobrze zdawałam sobie z tego sprawę. Ten, zorientował się, że ktoś za nim idzie. Nie wiem czy mnie rozpoznał, czy też nie. Od czasu do czasu tylko oglądał się za siebie, przyśpieszając tempo swojego marszu.
-Czego Ty ode mnie chcesz?- zatrzymał się i zapytał, dosyć spokojnym tonem, co mnie zdziwiło. W życiu nie spodziewałabym się takiego spokoju w jego głosie. Może jest szansa?
-Porozmawiać! Błagam, poświęć mi dwie minuty- spojrzałam na niego z oczami pełnymi obłędu pomieszanego z rozpaczą- dwie minuty- powtórzyłam ochrypłym głosem, niemal szepcząc, zaciskając mocno pięść. Cała się trzęsłam. Popadłam w obłęd.
-Dobrze, ale to i tak nic nie zmieni.
-Nie chciałam tego! Właściwie to sama nie wiem, co się stało. Nic nie pamiętam! NIC! Wstyd się przyznać, ale byłam aż do tego stopnia pijana! Tam, w Polsce, wszystko legło w gruzach.
-Dlatego wskoczyłaś innemu do łóżka?- zapytał z irytacją. Te słowa zabolały. Czułam się jak…
-Nie! Dlatego się opiłam! Chciałam zapomnieć, chociaż na chwilę! Ciekawe co Ty byś zrobił, kiedy Twoja siostra Cię szczerze nienawidzi, kiedy gardzi Tobą…- wtuliłam się w chłopaka pod wpływem impulsu. Po prostu coś mnie natchnęło by to zrobić a On nie protestował. Znów poczułam jego zapach, którego jakże bardzo mi brakowało.
-Potem przyszła moja matka, całkowicie pijana. Szarpała Marysie, chciała od niej tylko pieniędzy, patrzyła na nią jak na jakiś bankomat, a  ja… a ja nic nie zrobiłam. Stałam i na to wszystko patrzyłam! A ona ją… Chociaż to co powiem jest niedorzeczne, ale bałam się, że jeśli znów stanę w jej obronie stanie się to co 10 lat temu. Potem znowu Bartek… Zaczął... Wyznawał takie rzeczy, a ja… A ja nic nie mogłam mu zaproponować. I straciłam już kolejnego przyjaciela.
-I opiłaś się i potem…- odsunął mnie od siebie- Przeszłaś dużo, wiem. Tylko, ja nie potrafię zapomnieć. To się stało i tyle.
Powiedział i odszedł. Nazajutrz, kiedy lecieliśmy już do Austrii, było tak samo jak w Lillehammer. Gregor się do mnie nie odzywał. Trzymał się daleko ode mnie. Ledwo co obejmowałam Go zasięgiem wzroku.  Wiedziałam jedno. Gregor się już nigdy do mnie nie odezwie. Zawsze będzie miał mi to za złe… Zawsze będzie to pamiętał. Przeszłości nie da się zmienić.
Następnego dnia:
Dziś miałam spotkanie z szefem. Nie wiedziałam, czy byłam w dobrym stanie na takie spotkanie. Znajdowałam się naprawdę w totalnej rozsypce a On był przecież psychologiem i nie był ślepy i głupi, żeby nie zauważył, że coś ze mną nie tak. Mimo wszystko, poszłam. Nie potrafiłam już kryć swych łez. Szłam z kamienną twarzą, przez ulice Innsbrucka, ale z moich oczu kapały łzy. Na miejscu- zobaczyłam Go. Zobaczyłam. Co to dla mnie znaczyło?! Sama nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Cholernie dużo. Tyle wiedziałam na chwilę obecną. Stał z kolegami. Czekali pewnie na trenera. Chłopaki, zobaczywszy mnie, pomachali mi. Ja wysiliłam się na uśmiech ze wszystkich moich sił i również pomachałam im jakże energicznie. Czułam, że długo tak nie mogę. Wbiegłam do windy a wtedy wybuchłam płaczem, tak potężnym, że ten, opanował całe moje ciało. Zsunęłam się po ścianie windy. Po chwili spostrzegłam, że do windy wchodzi jakiś mężczyzna. Podniosłam na chwilę wzrok. To był On. W odbiciu lustrzanym, zobaczyłam, że ani razu na mnie nie spojrzał. Ja z kolei nie spuszczałam z Niego oka, nawet na chwilę. Musiałam nacieszyć się Jego widokiem. Szlochałam jednak dalej. Po spotkaniu z szefem, na którym byłam obecna tylko ciałem, gdyż duchem byłam pry pewnym wysokim szatynie, z czekoladowymi oczami, wróciłam jak najszybciej do domu. W mojej głowie powtarzało się tylko jedno pytanie. Czym będzie moje życie bez niego? Już teraz  sobie nie dawałam z tym rady. To wszystko mnie za bardzo przytłaczało. Nie mam nikogo, oprócz Natana i mamy. Co jest ze mną nie tak, że każdy ode mnie ucieka? Pragnie jak najszybciej się ode mnie uwolnić? Co takiego robię źle? Jestem beznadziejna. Moje życie nie miało sensu. Leżałam na kanapie, tępo wpatrując się w sufit. To wszystko nie miało sensu. To całe moje życie. Niszczyłam się od środka. Wstałam w końcu z kanapy, udałam się do łazienki, wzięłam z półki pudełeczko tabletek nasennych. Nie miałam żadnych wątpliwości. Chciałam ze sobą skończyć. To było jedyne czego teraz chciałam. To mi było potrzebne- długi sen, już na wieczność. Wzięłam garść tabletek, potem zasnęłam. Przed tym zostawiłam jeszcze list do mamy i Natana. List pożegnalny. Jedna z dusz opuszczała ten podły świat, na którym nigdy nie było, nie jest i nie będzie łatwo i przyjemnie. Prędzej czy później każdy znajdzie osobę, dla której będzie wszystkim. Ja znalazłam. Byłam tego pewna, choć dla każdego to było niedorzeczne. Ja nie potrafiłam tego opanować. Tego nie dało się powstrzymać ani w żaden sposób ukoić. A teraz byłam bezradna. Co było w tym najgorsze? Że w takiej sprawie, na której mi najbardziej zależało byłam właśnie bezradna a czym było moje życie bez Gregora? Niczym. Nie musiałam zatem żyć.
***
                Chciałem ją za wszystko przeprosić. Widziałem w jakim stanie była dziś, kiedy na ulicy przeszedłem obok niej, a ona nawet mnie nie zauważyła. Płakała. Czemu od razu nie powiedziałem jej prawdy? Nie wiem, co mnie podkusiło. Drzwi do jej domu były otwarte. Pukałem, dzwoniłem do drzwi, jak i na jej komórkę, ale odzywała się tylko głucha cisza. Pozwoliłem sobie, więc wejść do środka, przeczuwając że może dziać się coś złego.
-Mela!- wołałem. Nie wiedziałem co jest grane. Gdyby nie to, że była dziś w –lekko mówiąc- nienajlepszej formie, nie przejąłbym się aż tak bardzo. W końcu ją zobaczyłem. Leżała na kanapie. Spała. A przynajmniej mi się tak wydawało…
-Mela…- powiedziałem delikatnie, głaszcząc ją po jej brązowych, kręconych włosach- Mela...
Dziewczyna nie odzywała się i nie wykazywała żadnych oznak życia. Przestraszyłem się. Co mogło się stać?! Zasłabła?   Albo czyżby ona sama ze sobą chciała skończyć?! Przeze mnie?! Wziąłem ją  z pośpiechem na ręce i zaniosłem do samochodu. Zdawałem sobie sprawę, że karetka może przyjechać za późno. Wcisnąłem gaz do dechy i już po mniej niż dziesięciu minutach byliśmy w szpitalu. Co ja zrobiłem… Co ja zrobiłem…
_______________________________________________
Tradycyjnie w piątek nowy rozdział. :D 
Pozdrawiam ;** 
Czytasz=Komentujesz!

5 komentarzy:

  1. O Boże. Jak to Mela chciała ze sobą skończyć? Przez faceta? No prosze cie.. on nawet nie jest tego wart.. No ale dobrze, że zjawił się Morgi, bo domyślam się, że to był on. Zabiła mnie bezpośredniość Krafta. Bardzo fajny rozdział, z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam dwa razy i już rozumiem! Rozumiem, że to co podejrzewałam jest prawdą.
    A naprowadziło mnie na to tylko to jedno zdanie. Boże jak się cieszę!
    Ej Mela! Ty się tak załamałaś. I to właśnie jest rozumowanie tego świata: ci którzy wybierają zawód zawsze mają problem. Policjanci bronią ludzi przed przemocą domową, a sami często biją żony i dzieci. Psychologowie pomagają innym, a sami nie potrafią pomóc sobie.
    Ech, życie...
    Ale dobrze, że przyszedł On. I wytłumaczy jej całą prawdę. I wtedy będzie jeszcze gorzej. Ale może Gregor się "nawróci"? Bo przecież Melka nic nie zrobiła.
    Ach serce się cieszy!
    Rozdział cudowny! Oby wytrwać do Piątku ! <333333

    OdpowiedzUsuń
  3. No więc hej, adres swojego bloga zostawiłaś u mnie i dzisiaj nadrobiłam wszystko za jednym tchem. Momentami z moich ust padały bardzo wulgarne słowa, ale to szczegół. Naprawdę dziewczyno wprawiłaś mnie w tyle emocji, że nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Nie będę opisywała każdego rozdziału pod tym epizodem, ale musisz wiedzieć, że twoja historia bardzo mi się podoba, bardzo ciekawie piszesz i zdecydowanie nie mogę doczekać się piątku i nowego rozdziału, z czego mogę wywnioskować zapewne ciekawego. A teraz wypowiem się na temat siódemki.
    Smutny rozdział pod każdym pozorem, ale końcówkę czytałam wiele razy i doszłam do wniosku, że to musi być Morgi, który prędzej ją okłamał. Tak naprawdę się z nią nie przespał, ale chciał wystawić na próbę Gregora i Amelkę, bądź rozwalić ich związek. Też chamskie, nie ukrywajmy. Ale Morgi Anioł teraz będzie postrzegany za bohatera, bo uratuje ją od śmierci, co też nie będzie fair. No to chyba na tyle. :)
    Pozdrawiam i czekam na następny. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. kurde no, przecież to nie jej wina... czemu ona siebie obwinia? Ale rozumiem po części Gregora, bo nie ważne jaka zdrada, zawsze boli... Oby odzyskała przytomność. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
    Pozdrawiam :*
    [czy-to-jest-przyjazn.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. Tylu przekleństw podczas czytania bloga, jeszcze nie użyłam :) Ale to nic ^^
    Gdybyś zabiła Melę, zabiłabyś mnie. Tyle, że ja chcę żyć, więc Mela też ma wrócić do żywych.
    Szkoda, że jej związek z Gregorem przechodzi tak poważny kryzys. Powinien zrozumieć, że pod wpływem alkoholu (który zwykle jest rozwiązaniem problemów *ah ten mój sarkazm*) ludzie robią różne rzeczy. A inni to perfidnie wykorzystują. Tak jak zrobił to na przykład Morgi. Nawiasem mówiąc postać Thomasa, co raz bardziej mnie odpycha. Mimo to bez niego te opowiadanie nie byłoby takie wspaniałe :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń