czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 14.

            

               Zbliżałam się co do Niego coraz bliżej i bliżej. Bez żadnego planu działania. Bez niczego. Na spontana, tylko z jedną myślą w głowie- poznać go. Za bardzo mnie zaintrygował ten chłopak, żeby stchórzyć. Za dużo razy w życiu odmawiałam sobie różnych przyjemności. Za dużo niewykorzystanych szans. To wszystko było za dziwne. Wręcz nie do pojęcia dla mnie, jak i zapewne dla człowieka, który przyglądałby się na to z boku. Nie rozumiałam własnego postępowania, zachowania, reakcji.  Już nawet  przestałam się denerwować. Gdy znaleźliśmy się obok siebie dostatecznie blisko, specjalnie (choć niby „przypadkiem”) wpadłam na chłopaka. Oczywiście, tak delikatnie by nikomu nic się nie stało, a tym bardziej Maćkowi. Przecież za parę godzin miały się odbyć kwalifikacje do niedzielnego konkursu indywidualnego, bo jutro –w sobotę- drużynówka.
- Przepraszam Cię bardzo- powiedziałam delikatnie z udawanym żalem w głosie- nie chciałam. Nic Ci nie jest?- zapytałam troskliwie.
-Nie, jest spoko- powiedział, po czym ruszył przed siebie w dosyć szybkim tempie, kompletnie mnie ignorując. A niech to! Po drugiej, zakończonej niepowodzeniem próbach, postanowiłam iść za chłopakiem. Do trzech razy sztuka.
-My się chyba dziś widzieliśmy, prawda? Na treningu- zaczęłam, nadganiając chłopaka.
-No tak, tak- rzucił obojętnie, obecny tylko ciałem, lecz na pewno nie duszą.
-Tak w ogóle to Mela jestem- powiedziałam zatrzymując się i wyciągając rękę w stronę chłopaka. Ten widać było, że niechętnie zrobił to samo. Czułam, że się narzucam, jednak miałam to gdzieś. Będę dążyć do swego celu po trupach. Muszę próbować do końca.
-Maciek- powiedział- wiesz co, ja musze lecieć- przyznał zakłopotany- Mamy zaraz spotkanie, a nie mogę się znów spóźnić.
-No dobrze, dobrze- odpowiedziałam, patrząc na chłopaka, który był już dobry metr ode mnie. Spławił mnie. Po prostu, najzwyczajniej mnie spławił. Szczerze powiedziawszy, nie sądziłam, że tak się stanie. A na dodatek ja zachowałam się jak jakaś narwana fanka. Próbować dalej? Nie… Teraz zaczęłam się wstydzić swojego zachowania. Byłam zbyt honorowym człowiekiem. Co pozostaje? Zapomnieć. W końcu mam już na tym polu pewne doświadczenie. Szybko wróciłam do hotelu. Miałam teraz ochotę położyć się na łóżku i zapaść w głęboki sen. Buzowała we mnie złość. To właśnie ona napędzała mnie tak, że nie szłam, a wręcz biegłam. Na domiar złego  w drzwiach przywitał mnie Morgi, który wesoło uśmiechał się do mnie.
-Hej kochanie- usłyszałam na wstępie- gdzie byłaś? Mogłaś mi dać znak, że idziesz na spacer. Poszedłbym z Tobą- powiedział, wyciągając ręce tak, aby mógł mnie przytulić, lecz ja natychmiastowo odsunęłam się od chłopaka.
Ciśnienie, po raz kolejny już dzisiaj, podniosło mi się. To słowo na „K”... Wydawało mi się, że dałam mu już parę razy dostatecznie dobrze do zrozumienia, że nigdy nic do Niego nie czułam i nie będę czuć. To nie to. To się czuje a ja czułam to od samego początku. Pewność, która została mi po próbie poznania się z Maćkiem, została we mnie do teraz. Na dodatek złość, którą nie miałam na kim wyładować, stworzyła mieszankę wybuchową. Wzięłam głęboki wdech i wydech, wiedząc, że Thomas może stać się zaraz moją ofiarą.
-Thomas, błagam Cię przestań to robić!- przerwałam ciszę, która nam przez chwilę towarzyszyła i wykrzyczałam chłopakowi prosto w twarz, to co miałam mu już wcześniej powiedzieć.
-Ale co takiego?- zapytał zdziwiony chłopak.
-No właściwie sama nie wiem jak to nazwać!  To jak zwracasz się do mnie, typu „kochanie” i tak dalej.  Czy Ci dawałam jakieś znaki, że możemy być razem?!- nadal krzyczałam- Czy dawałam kiedykolwiek nadzieję? Jeśli tak, to przepraszam. Musiałam robić to nieświadomie, a Ty źle to odczytałeś.
Blondyn popatrzył na mnie. Ja patrzyłam na Niego. Milczeliśmy. Niemiarowo oddychałam, nie mogąc złapać oddechu. Zrobiło mi się trochę szkoda blondyna, że to on stał się moim kozłem ofiarnym. Nie mogłam nic wyczuć  z  wyrazu jego twarzy. Cóż… Ale jak nie teraz, to kiedy miałam mu to powiedzieć? Przecież ta chwila kiedyś musiała nadejść. Miałam to chociaż za sobą.
-No ładnie, ładnie- usłyszałam elektryzujący mnie głos, którego właściciel powoli wyłaniał się zza framugi drzwi. Niezauważalnie podskoczyłam, razem z moim szalejącym sercem.
-Podsłuchiwałeś?- zapytałam lekko niedowierzając. Właścicielem owego głosu, był oczywiście Gregor. Tylko jego głos wprowadzał mnie w taki stan.
-Jakoś tak samo wyszło- odpowiedział twardo. Cały czas patrzyliśmy sobie głęboko w oczy-Thomas idź do siebie- zwrócił się do osłupiałego Morgiego. Zraniłam go. To było widać. Mogłam chociaż delikatniej… Zero taktu z mojej strony.
-I co?- zaczęłam rozmowę z Gregorem- Teraz urządzisz mi wykład jaka to ja jestem zła i bez serca?- zapytałam sarkastycznym tonem.
-Nie- rzucił krótko- Podziwiam tylko Twoje łupy.
-Jakie łupy?- zapytałam, nic z tego wszystkiego nie rozumiejąc a zarazem bojąc się co chłopak ma na myśli.
-No, serca zakochanych w Tobie po uszy chłopców. Najpierw ten Kacper, teraz Thomas, po drodze jeszcze Bartek. Cieszę się, że nie dałem się w to wplątać. Nie dałem się Twoim maślanym oczkom- odrzekł, cały czas, nieprzerwanie patrząc mi w oczy.
-Ty się w ogóle słyszysz?- zapytałam piskliwe, przy czym nie wiedziałam co powiedzieć dalej, a nawet myśleć- nie wiem czy pamiętasz, ale to Ty złamałeś mi serce. Ja nie miałam dwóch facetów, będąc z Tobą.
-Ty mnie zdradziłaś- powiedział pewnie.
-Nie zdradziłam Cię!- krzyknęłam niemal na całe gardło, nie zważając na to czy ktoś usłyszy, czy też nie. Naszczęście nikogo nie było w pobliżu, komu mogło by to wpaść w ucho, więc może mój wyskok obejdzie się bez większych konsekwencji.
-Sama mówiłaś, że byłaś kompletnie pijana- mówił tak pewnym tonem, że przerażało mnie to- Nie wiesz tego.
-Wiem!- czułam, jak zbiera się we mnie fala płaczu. Cała się trzęsłam.
-Myśl co chcesz. Naszczęście mnie to nie obchodzi, ani nigdy nie obchodziło- spojrzał na mnie srogim wzrokiem- patrzysz teraz na mnie wzrokiem pytającym „czemu?”. To ja Ci odpowiem- mówił bawiąc się moimi włosami, bo w tak szybkim tempie zbliżył się do mnie, że ja nawet nie zdążyłam się odsunąć. A może nawet nie chciałam?- Nie kochałem Cię.
-Nie wierzę!- wyrwałam się z płaczem- powiedz mi to teraz głośno i wyraźnie, patrząc prosto w oczy.
- NIGDY CIĘ NIE KOCHAŁEM-  powiedział, podkreślając każde słowo głośno i wyraźnie, według mojego rozkazu.
-Przecież mówiłeś…- wydukałam, nie wierząc, że to co się dzieje jest prawdą.
-To co mówię, to jedno, a to co myślę i jak jest, to drugie- ciągnął dalej swoje.
Nie wytrzymałam. Wybiegłam szybko z hotelu. W oddali usłyszałam tylko: „ Mówię Ci to po to, żebyś się opamiętała”. Czy On tak naprawdę uważa? A co jak to ja jestem potworem? Po co pytam… Jestem! Chciałam się rozpłakać, ale już chyba nie umiałam. Moje ciało tak bardzo się przed tym wzbraniało, że nawet nie pozwoliło uronić ani jednej łzy. Chociaż ja tak bardzo chciałam się wypłakać.  Istniała bowiem szansa, że wówczas zrobiło by mi się lepiej. I jeszcze to jak wypominał mi tę zdradę… Nie zapomniał. Mimo wszystko zadałam mu cios, którego skutki można odczuć do dziś. Znienawidził mnie. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas. Zapobiec temu wszystkiemu. Okazać się mądrzejsza. Nie upić się wtedy aż tak bardzo. Nie poznać Kaśki. Nie posłuchać Morgiego. Ale to wszystko się już stało. Już nie odwrócę czasu. Tak bardzo bym chciała dostać drugą szansę… Obiecałam sobie, że nie będę oglądać się w tył, ale nie dało się. Przeszłość sama do mnie wracała, zadając kolejne, coraz boleśniejsze ciosy. W tej chwili przyszła mi na myśl Klara. Może znajdowała się w takiej samej sytuacji jak ja teraz? Dosyć pochopnie, wyciągnęłam telefon z kieszeni i napisałam do Klary wiadomość o treści:
„Przemyślałam to wszystko. Spotkajmy się, żeby porozmawiać. Też mi Ciebie brakuje…
                                                                                                                                        Amelia. :) „
Błąkałam się dalej po mieście. Z Klarą umówiłam się jutro, dwie godziny przed konkursem drużynowym. Nie wiedziałam, jak to wszystko wyjdzie. Bałam się. W głębi duszy, tęskniłam za moją starą dobrą Klarą. Moją siostrą- bo za nią, ją właśnie uważałam. Była jednym z puzzli, które układały moje życie. A Kacper? Idiota. Inaczej nie można było go nazwać, jeśli to co mówiła Klara, było prawdą. Na chwilę obecną, to co przeżyłam z Gregorem, czy nawet ta nic nie znacząca więź z Thomasem, wydawała mi się trwalsza niż ten nasz ówczesny „związek”. To było coś w rodzaju przedszkolnej miłości. Dostrzegłam również szczęście w nieszczęściu. To, że Gregor wszystko mi wygarnął, popchnęło mnie do przodu w sprawie Klary. Mniej o tym myślałam, ale i tak bolało… On mnie nie… Nie potrafiłam nawet o tym pomyśleć. Byłam pewna… Obiecanki, cacanki, a głupiemu radość.
-Amelio!- usłyszałam za swoimi plecami, co wyrwało mnie ze swoich rozmyślań. Zdziwiłam się strasznie, gdyż nie znałam tego głosu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Do czasu.
-Wybacz, że Cię tak dziś nieładnie potraktowałem- wysapał. Musiał przez krótką chwilę biec za mną. Kim był nieznajomy? Maciek. W duchu cieszyłam się jak mała dziewczynka, jednak by jeszcze bardziej się nie zbłaźnić, nie dałam tego po sobie poznać.
-Zrozumiałam, że nie miałeś czasu- odpowiedziałam, siląc się na obojętny ton.
-Głupio to wyszło- przyznał, drapiąc się bezradnie po głowie.
-Mną się nie przejmuj- powiedziałam.
-Może wymienimy się numerami? Zadzwonię do Ciebie jutro, czy pojutrze… Jeśli chcesz… Wiesz nic na siłę…- dukał, a ja widziałam jak chłopak robił się lekko czerwony.
-Pewnie, że chcę- odpowiedziałam z radością i zdecydowanym ruchem wyciągnęłam telefon z kieszeni i dałam go chłopakowi, by wystukał swój numer na klawiaturze. On zrobił to samo co ja. Potem niestety musieliśmy się rozstać, gdyż robiło się już ciemno. Maciek musiał wracać do domu, a ja- do hotelu. Ale najważniejsze było to, że zadzwoni! A przynajmniej obiecał… Czułam się przez chwilę  znów jak nastolatka. W brzuchu mogłam dostrzec lekkie łaskotanie. Nie sprawiło to jednak, że całkiem zapomniałam o słowach Gregora, które raniły gorzej niż sztylet wbity w serce. Zrozumiałam jedynie, że jakaś historia musi się skończyć, by mogła rozpocząć się nowa.
______________________________________
Hej! ;* Jak obiecałam pojawić się z nextem, tak jestem. :D Ufff… Całe szczęście, moja pechowa czternastka już za mną. -.-‘
Jeśli czytacie, oczywiście komentujcie. ^^ Czekam na Wasze opinie. ;**

10 komentarzy:

  1. Na początek powiem, że koniec mnie zachwycił "jakaś historia musi się skończyć, by mogła rozpocząć się nowa." świetne słowa!
    A tak wracając to strasznie mnie dzisiaj zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się, że Gregor tak się zachowa. Naprawdę byli jak zakochani, jak świetna para. I nie mogę zrozumieć tego, że tak to się skończyło :(
    No i o ile wcześniej nie byłam za Maćkiem, to teraz widzę, że może coś z tego będzie. I może nawet coś dobrego. Szczęścia im życzę!
    No biedny Morgi, ale może w końcu zrozumie. Mam nadzieję, że teraz to się jakoś ułoży.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Thomas ... :( no ale strasznie mnie denerwował tym swoim narzucaniem się.
    I ta sprawa z Gregorem. Tak mi szkoda Meli :(
    Jej życie powinno się w końcu ułożyć ;(

    zapraszam do mnie ;) http://asiek2104.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę szkoda Thomasa, bo jednak starał się pomagac dla Meli. ;((
    Ale zachowania Gregora to kompletnie nie rozumiem! Co za świnia! Chociaż i tak go lubię, ale to co zrobił jest chamskie. Było, skończyło się, a nie teraz rozdrapuje rany, przez, które cierpi Mela. Mam nadzieję, że Klara i Maciek już o to zadbają, żeby nie trwało to długo ;)) Czekam nn <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Z góry przepraszam że tutaj! Ale nie wiem gdzie mogłabym cię poinformować :)
    Zapraszam na 4 - http://let---it---go.blogspot.com/2014/02/iv.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi Thomasa. Jakby nie patrzeć, to pomógł Meli. No ale totalnie nie czaję o co chodzi Gregorowi. Od początku mi coś w nim nie pasowało. No i jest jeszcze Maciek... ciekawe co się wydarzy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No troszkę szkoda Morgiego, ale chyba sobie zasłużył, no nie? I ... Gregor. Jak on mógł jej powiedzieć jej coś TAKIEGO, to ja nie wiem ;o Ach, no i mój Maciuś. Ciekawe jak dalej rozwinie się ich przyjaźń :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. o matko! Tego się po Gregorze nie spodziewałam! Okropnie się wobec Meli zachował. No i szkoda mi trochę Thomasa... A Maciek? Hmm... żeby Maciek nie okazał się być tylko chwilowym pocieszeniem...
    Ciekawe co tam jeszcze nawymyślasz ;)
    Pozdrawiam i zapraszam na epilog: :*
    czy-to-jest-przyjazn.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Gregor... Szkoda mi na niego słów... Jak on mógł tak zranić Melę?! To było okropne ;c Natomiast Thomasa nieco mi szkoda, bo chciał dla Amelii jak najlepiej, a ona trochę za gwałtownie zareagowała...
    Przyznam się, że oczekuję na trochę więcej wątków Meli i Maćka... A nóż widelec wyniknie z tego coś więcej? ^^
    Czekam nn i zapraszam do mnie ;**
    historia-milosna-od-poczatku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Och...jak Gregor tak mógł? NIe spodziewałam sie tego po nim. No cóż teraz pozostaje mi tylko czekać na dalsze losy.Nienawidzę tego czekania.Eghhh....niecierpliwię się mocno i życzę weny :*

    A jeśli chcesz to wpadnij do mnie,dopiero zaczynam i licze na szczerą opinię :3

    POzdrawiam Wigi <3 Nowa czytelniczka :]

    OdpowiedzUsuń
  10. Nadrobiłam wszyściutko <3
    Jakie to cudne! <3
    Gregor grr jak mogłeś chłopie ? ;/
    Biedna Mela, szkoda mi Thomiego ;/
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń