niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 6. :)



             Obudził mnie przeraźliwy, przeszywający ból głowy. W ustach czułam metaliczny smak.  Od razu poczułam, że nie jestem u siebie. Z wczorajszego dnia po przyjeździe do Austrii, nie pamiętałam za wiele. Odważyłam się i otworzyłam oczy. Znajdowałam się właśnie w jakimś pokoju, prawdopodobnie hotelowym, w samej bieliźnie. Podniosłam się. Ból po raz kolejny przeszył moje ciało. Syknęłam. Ponadto chciało mi się strasznie pić. Skutki picia alkoholu, ot co. Nie powinien się brać za trunki człowiek, który kompletnie nie toleruje alkoholu. Teraz chyba już nigdy w życiu nie wezmę nic związanego z alkoholem do ust. Przynajmniej tak sobie obiecywałam na chwilę obecną.
-O już się obudziłaś- usłyszałam męski, znajomy głos, zza moich pleców. Bałam się odwrócić. Strach sparaliżował moje ciało. Siedziałam sztywno, dławiąc się powietrzem, które wdychałam. Czego się bałam? Prawdy.
-Co jest?- głos ponownie zapytał- czyżby kac? Masz tutaj śniadanie- podał mi drewnianą tacką z jedzeniem- Smacznego.
Mężczyzną w moim pokoju był Morgi.  Sam po chwili usiadł przy moim boku. Zaczął gładzić dłonią po moich włosach. Siedziałam, okrywając się kołdrą, bezruchu, tępo wpatrując się chłopaka. Nie mogłam uwierzyć. To było nie do pojęcia. Przynajmniej dla mnie.
-Czy my…- zapytałam ochrypłym a zarazem ciut piskliwym głosem. Do tego czasu miałam jeszcze nadzieję, że moje przypuszczenia okażą się mylne. Że to wszystko nie prawda. Że nic się nie stało. Nadzieja matką głupich.
-Mela- ujął moją twarz w dłonie- kochanie.
Słowa chłopaka mogły wyrażać tylko jedno. Przygryzałam swoją wargę, nie zważając na ból. Uderzyło to we mnie z taką siłą, jak sztormowe fale uderzają o brzeg. W moich oczach wezbrała się fala łez.
-Dziękuję za śniadanie- powiedziałam, zasłaniając usta dłonią i odkładając tacę na podłogę.
-Przecież nic nie zjadłaś- powiedział, z uwagą i z troską w oczach, przyglądając mi się. Na pewno widział, jak walczę sama ze sobą. Jak z sekundy, na sekundę, coraz bardziej nienawidziłam samej siebie. Część mnie umarła. Czułam to. Coś się skończyło. Nieodwracalnie zmieniło.
-Nie mam na nic ochoty, ale dzięki za troskę- udało mi się wykrzywić usta w uśmiech- mógłbyś na chwilę zostawić mnie samą? Chciałabym się ogarnąć trochę i wiesz… babskie sprawy- wykrztusiłam ledwo, nadal powstrzymując się od płaczu.
-Dobrze- zgodził się, jednakże nadal nie spuszczał ze mnie oka- I tak muszę lecieć już na trening. Do zobaczenia- posłał mi promienny uśmiech, po czym przypuszczalnie chciał na moich ustach złożyć pocałunek, lecz ja odsunęłam się gwałtownie od chłopaka, nawet nie spoglądając na niego. Ten widząc moją reakcję, pogłaskał mnie po głowie i wyszedł, ale ja widziałam w Jego oczach pewien zawód.
-Do zobaczenia?- powiedziałam sama do siebie, już nie powstrzymując się od płaczu. Nie chciałam już nigdy Go spotkać. Nie chciałam Go nigdy dotknąć. Boleśnie przypominał mi o tym co między nami zaszło. Bolało… Cholernie bolało… Co ja teraz miałam sama o sobie myśleć? Patrzyłam teraz na siebie jak na bezwartościową kupę mięsa. Nie mogłam spojrzeć sobie w twarz, przeglądając się w lustrze. Przed oczami stawały mi sceny, których nie pamiętałam. Miałam zbyt bujną wyobraźnię.  A co z Gregorem? Jak Jemu spojrzę z czystym sumieniem w oczy?! Jestem skończoną idiotką.  Dlaczego zawsze musiałam coś spieprzyć?! Po godzinie opuściłam hotel i wróciłam do baru, w którym wczoraj tak bardzo się nachlałam, bo inaczej tego nie można nazwać. Usiadłam przy barze, a wtedy podeszła do mnie pewna młoda barmanka.
-Podać coś? – zapytała- Czy to co wczoraj?- dodała, a ja czułam jak się czerwienię. Czyżby wszyscy mnie tutaj znali z wczorajszego wyczynu?
-Nie, nie- zaprzeczyłam natychmiastowo- Wodę, poproszę.
Nie minęła chwila, kiedy na ladzie obok mnie stała szklanka wody. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Nadal nie mogłam otrząsnąć się z tego szoku. Patrzyłam na szklankę, nawet nie mrugając, szukając jakiegoś sensownego rozwiązania. Ale takie nie istniało…
-Można Pani pozazdrościć faceta- powiedziała w końcu, a słowa dziewczyny były dla mnie jak porażenie pioruna. Nie mówiła o moim brązowookim brunecie, który był dla mnie całym światem, tylko o Morgim, którego ledwo co znałam. Nie odpowiedziałam nic. Spuściłam głowę na dół i próbowałam uporządkować jakoś swoje myśli,  jak i przeczekać ból głowy, który nadal mi dokuczał.
-Przepraszam- dodała po chwili, wysoka, czarnooka brunetka widząc moje zmieszanie- nie powinnam.
-Nie, nic się stało- powiedziałam otrząsając się jakoś- Pani jest z Polski, czy mi się wydaje?- zapytałam z grubej rury.
-Tak, a to Pani też?
-Nie Pani, tylko Amelia- przedstawiłam się- przyznam, że poznałam po akcencie. Jednak swój swego zawsze pozna.
-Kaśka- przedstawiła się również i ona- miło mi poznać.
-Skąd pochodzisz?- powiedziałam, byle by odbiec jak najdalej od tematu „mojego faceta”.
-Z Gdańska, a Ty?
-Z Krakowa- powiedziałam krótko- Ile płacę?
-To na koszt firmy. Nie codziennie spotykam kogoś swojego- zaśmiała się.  Przymusowo zarechotałam i ja, gdyż w tej chwili tylko na tyle było mnie stać i mimo, że wiedziałam, iż nie jest to ani trochę przekonywujące, wolałam się chociaż postarać, gdyż nie chciałam dziewczyny od razu do siebie zrażać, a wyglądało to na pewno lepiej niż bym miała stać i patrzyć na dziewczynę z grobowym wyrazem twarzy - może umówimy się kiedyś, co?- zaproponowała.
-Z miłą chęcią- wyznałam- to mój numer telefonu- wzięłam serwetkę oraz długopis leżący niedaleko Kaśki i napisałam szybko mój numer- zadzwoń.
-Dzięki- powiedziała, chowając serwetkę do kieszeni swoich spodni.
-Mogłabyś mi powiedzieć co się dokładnie wczoraj stało? Od momentu przyjścia tego chłopaka- przełamałam się i poprosiłam nieśmiało. Musiałam znać nawet najdrobniejsze, nic nie znaczące szczegóły.
-Przyszedł, pogadaliście, wypiliście razem parę drinków, a potem chłopak wziął Cię za rękę i gdzieś poszliście- opowiedziała.
-Dzięki- rzuciłam, zawiedziona tym, że nie uzyskałam żadnych bardziej konkretnych wiadomości- Ja już będę lecieć, ale obiecaj, że zadzwonisz.
-Słowo harcerza- uśmiechnęła się.
-Jeszcze raz dziękuję. Do zobaczenia- pożegnałam się i wyszłam z baru. Czułam, że Kasia okaże się moją przyjaciółką w przyszłości. Nie wiem czemu, ale czułam to od samego początku. A może to tylko złudzenie, spowodowane tym, że tak bardzo brakuje mi przyjaciółki? Nie mam pojęcia. Tak bardzo pragnęłam zwierzyć się komuś kto pomoże, doradzi. Komu naprawdę mogę zaufać. Owszem był Gregor, chłopaki z kadry, ale to nie to samo. Zarazem zaczęłam tęsknić za Klarą. Ona wiedziałaby co zrobić... Powoli zaczęłam tracić zmysły.
Kilka dni później:
                Już dziś miałam lecieć do Norwegii na pierwsze zawody w tym sezonie i pierwsze zawody w mojej karierze, jako psychologa. To takie ekscytujące przeżycie. Jednak nadal sen z powiek spędzała mi tamta sytuacja z Morgim. Unikałam go na każde możliwe sposoby, ale nie udawało mi się za dobrze. Nie dało się. Pracowaliśmy razem.  Od tamtego czasu spotkałam się z Gregorem dosyć często. Nie potrafiłam mu bez zarzutu prosto spojrzeć w oczy. Starałam się stwarzać jakieś pozory, że wszystko jest ok, ale On nie dawał wmówić sobie bajeczek. Widział, że coś mnie gryzie od środka. Zaimponowało mi najbardziej to, że nie naciskał, a był ze mną, kiedy tego najbardziej potrzebowałam. Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć, a przecież kiedyś musiałam. Nie umiałabym utrzymać tego w tajemnicy. Raniłabym nie tylko siebie, ale też Gregora a wiadomo, że szydło zawsze wyjdzie z worka.  Można było nas już uznać jako parę, lecz ukrywaliśmy nasz związek przed światem. Jeszcze ani ja, ani on nie był gotowy na to wszystko, a na obecną chwilę było dobrze, tak jak było. W samolocie do Lillehammer siedziałam oczywiście obok Gregora. Naprzeciwko mnie siedział Morgi, który od czasu do czasu spoglądał na nas ukradkiem. Za każdym razem, gdy blondyn na nas spoglądał, serce biło mi jak oszalałe. Tuż po powrocie do domu z hotelu, tamtego dnia, napisałam Thomasowi e-mail, w którym wszystko wyjaśniłam. Głupie, wiem. Ale wprost już tego powiedzieć nie mogłam. Nie umiałam; nie chciałam, ranić kogoś po raz kolejny już, stojąc z nim twarzą w twarz. Wiedziałam jedno: kiedyś musiałam Gregorowi powiedzieć. Tylko tyle musiałam na obecną chwilę zrobić. A było mi z nim tak dobrze… Nikt nie zdaje sobie z tego nawet sprawy. Jego czułe słówka, dotyk, miękki głos, który wprowadzał mnie w stan melancholii… Uwielbiałam zamknąć czasem oczy i po prostu Go słuchać. Słuchać opowieści na temat skoków, treningów, konkursów, celów na przyszłość, marzeń. Jednakże nic nie było lepsze, niż to jak opowiadał o Nas. Obydwoje snuliśmy wielkie plany na przyszłość. Plany, o których marzyłam od zawsze. To On był moim Romeo, a ja mam nadzieję, że Jego Julią.  A co z Bartkiem? Nie odzywał się chociaż dzwoniłam do Niego nie raz. Martwiłam się o Niego… Jego zachowanie nie było normalne. Wręcz niezdrowe i trochę przerażające, a On przecież nie był żadnym szaleńcem. Wydawało mi się, że to wszystko wyszło z Niego, ponieważ potrzebował kogoś bliskiego u swego boku po śmierci siostry… A ja uciekłam… A potem… Szkoda gadać… Zawiodłam na całej linii. Mogłam z nim potem porozmawiać, wyjaśnić… Naprawdę nie zasługiwałam na przyjaźń…
                Cztery dni spędzone w Norwegii były jednymi z najpiękniejszych w moim życiu. Czemu? Chociażby dlatego, że byłam z Nim.  Owocami tego wyjazdu były dwa podia Gregora. Raz stał na najwyższym stopniu, a drugi dzień po- na drugim. Chociaż on sam, nie krył niezadowolenia ze swoich skoków. „Bo zawsze mogło być lepiej”- cytując. Czysty perfekcjonista, to można zarzucić Gregorowi na pewno. Ale również to sprawiało, że kochałam go jeszcze bardziej. Z moich pierwszych zawodów, jako psycholog, narobiłam mnóstwo zdjęć. Zaczynając od treningów, kwalifikacji, a kończąc na romantycznych spacerach z Gregorem w świetle gwiazd.
-Gotowa na ostatni spacer w Lillehammer w tym roku?- zapytał Gregor, wpadając do mojego pokoju w ostatni dzień naszego pobytu.
-W tym roku?- zapytałam nieco zdziwiona, bo czasem naprawdę nie rozumiałam toku myślenia chłopaka.
-No tak- powiedział siadając obok mnie i składając pocałunek na moich ustach- Bo jak przyjedziemy tutaj w następnym sezonie to już nie będzie ten sam rok- wyjaśnił- A przecież przyjedziemy. Ty i ja, a to miejsce będzie jeszcze piękniejsze. Chodź, chodź- naglił. Potem chwycił mnie za rękę i przytulając się wzajemnie, podążyliśmy  w stronę drzwi wyjściowych. Będąc już prawie u celu, zobaczyliśmy Morgiego, który opierał się o futrynę drzwi. Odskoczyliśmy od siebie niemal jak oparzeni. Nawet On nie wiedział, że jesteśmy razem, jednakże czasem miałam wrażenie, że chłopaki wiedzą. Te ich uśmieszki, częste dogadywania, ale Oni mogli wiedzieć. Z ich strony nie obawiałam się niczego.  Blondyn zerkał na nas wzrokiem, z którego nie mogłam nic wyczytać. Przeszył mnie strach, że właśnie zaraz Thomas powie wszystko Gregorowi a On nie mógł się tego dowiedzieć w taki sposób.
-Spacer?- zapytał Morgi niby po przyjacielsku, lecz ja dostrzegłam w jego głosie ironię, którą mogłam odczytać tylko ja. Patrzył mi w oczy z bezczelnym wręcz triumfem.
-Tak. Trzeba korzystać z tak ładnego wieczoru- odpowiedział Gregor, nie wyczuwając napięcia pomiędzy mną a blondynem i wyszliśmy, ku mojemu szczęściu.
Spacerowaliśmy już pół godziny po pięknych terenach Lillehammer. Nie mogłam nadziwić się pięknemu, zimowemu krajobrazowi. W pewnym momencie Gregor zatrzymał się chwytając mnie w pasie. Przymknęłam na chwilę powieki i wciągałam przez usta mroźne powietrze. Staliśmy w takim stanie parę minut. Zarówno mnie, jak i chłopakowi było wspaniale. To wszystko było jak bajka. Trudne do uwierzenia. Co było w nas takiego, że od razu odnaleźliśmy siebie a potem nie umieliśmy się rozstać? To wszystko działo się w niesamowitym tempie. Właściwie dopiero się poznawaliśmy, ale ja już to czułam, że to ten jedyny. Tego nie dało się racjonalnie wytłumaczyć… To czułam tylko ja i On.
-Mam nadzieję, że za rok będzie dokładnie tak samo jak teraz- spojrzał mi głęboko w oczy, po czym złączyliśmy się w namiętnym pocałunku.
-Obiecasz, że już zawsze będzie właśnie tak? Tak cudownie, jak teraz?- zapytał ponownie. Wtedy we mnie wezbrały się wszystkie uczucia. To chyba teraz nadszedł ten czas. Wybuchłam nieoczekiwanym płaczem. Właśnie przed chwilą mogłam dotykać Gregora po raz ostatni. Być obok niego tak blisko, również po raz ostatni. To było najgorsze, co mogło być. Próbowałam powiedzieć mu o tym już wiele razy, ale nie potrafiłam. Te słowa nie mogły przejść przez moje gardło. Zawsze, gdy próbowałam albo schodziłam na inny temat, albo Gregor uspokajał mnie, mówiąc: „Spokojnie… To nie jest na pewno tak ważne, żebyś tak się denerwowała. Powiesz, kiedy będziesz na to gotowa.”, a potem już nie miałam odwagi do tego wrócić. I tak toczyło się to błędne koło.
-Gregor… Musimy porozmawiać…- wydukałam z niepewnością w głosie, która była spowodowana tym, że nie wiedziałam czy tym razem uda mi się powiedzieć chłopakowi prawdę. A może lepiej nadal kłamać? Przecież prawda rani… A ja ostatnie czego chciałam to ranić Gregora. Jednakże prawda boli raz, a kłamstwo kłuje przy każdym wspomnieniu.
______________________________________________________
I większość z Was nie myliła się, co do kwestii kim może być ów nieznajomy. :D 
Pozdrawiam Was cieplutko. ;*
Widzimy się we wtorek. :] I pamiętajcie o komentowaniu! :D

6 komentarzy:

  1. biedna Mela :( mam nadzieje że Gregor ją zrozumie :)
    rozdział świetny :*
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O cholera. Miałam racje, że to jednak Morgi. Kurde i jeszcze śniadanko jej przyniósł.. I się martwił.. No ale po cholere to wszystko.. Mam nadzieję, że Mela wyzna prawdę Gregorowi. Przecież to nie jest jej wina, to Morgi był tym trzeźwym i ją najzwyczajniej w świecie wykorzystał. Świetny rozdział. Czekam na kolejny. Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Amelia :(
    Ale Gregor przecież musi zrozumieć, nie? Bo to nie jej wina. Znaczy się po części też jej, ale większa Thomasa.
    No i dlaczego nie powiedziała mu tego wcześniej? Teraz może być już za późno.
    Ale mam nadzieję, że on zrozumie.
    Rozdział jest świetny! Liczę na następne- równie dobre :*

    OdpowiedzUsuń
  4. A jednak Morgi, ehh. Fajnie, że piszesz tak długie rozdziały. Lubię to!<3 No i Gregor z Amelią są tacy słodcy, że nie wiem, no. Ciekawe jaka będzie jego reakcja na słowa Meli. Miejmy nadzieję, że ją zrozumie. Bo jeśli naprawdę ją kocha, musi zrozumieć.

    Zapraszam na 2 : http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/2014/02/drugi-rozdzia.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Morgi - cham. Chociaż może serio coś do niej czuje? Ale to nie zmienia tego, że zachował się jak ostatnia świnia...Kurde ciekawe jak zareaguje na to Gregor. Czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Pozdrawiam i zapraszam za chwilę na nowy rozdział
    czy-to-jest-przyjazn.blogspot.com :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam, że to Morgi :) To okropne co zrobił... Chociaż może żywi do Amelii, jakieś większe uczucie? ^^ Przepraszam, że takie krótkie, ale muszę nadrobić jeszcze dwa rozdziały ;3

    OdpowiedzUsuń