niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 9.



                  -Nic- zaczął ochryple, a zagubienie było wyraźnie wymalowane na jego twarzy- To jest…- widziałam, że Gregor gubi się w tym, co ma powiedzieć. Był tak strasznie skrępowany wynikłą sytuacją. Z resztą, ja też kompletnie nie wiedziałam jak mam się zachować. Wiedziałam jedno- nie mogę go zostawić w takiej sytuacji. Musiałam wziąć sprawy we własne ręce a widząc to, jak blondynka patrzyła na Niego spostrzegłam się co jest grane między nimi.
-Ja…- odezwałam się również niepewnie, grając na czas by wymyślić coś sensownego i wiarygodnego- Jestem fanką Gregora- powiedziałam, patrząc na z uwagą na chłopaka. To co wyrażały jego oczy nigdy nie zapomnę. Było w tym trochę zaskoczenia, rozpaczy, pomieszane zarazem z wdzięcznością- wdarłam się na trening, by móc go zobaczyć- powiedziałam, kiedy spostrzegłam się, że nadal nie wyszłam z objęć chłopaka a On sam- nie zdążył mnie nawet z nich wypuścić- Przepraszam- rzuciłam łamiącym się głosem, po czym oderwałam się od chłopaka, wycierając niezdarnie swe łzy.
Po drodze, jedynie zdjęłam dres, który dał mi Stefan i gdy zobaczyłam zdziwionego chłopaka, rzuciłam mu go z oddali, po czym wybiegłam z terenu skoczni, widząc za sobą jedynie zaskoczone twarze. Nie mogłam nic innego zrobić. To wiązałoby się z tłumaczeniem tego wszystkiego, czego ja właściwie sama nie rozumiałam. Biegłam. Ponownie biegłam. Nie mogłam złapać tchu. Biegłam. Wszystko mnie bolało. Przed oczami robiło się ciemno. Biegłam. Ból fizyczny uśnieżył mi ten gorszy ból- ten psychiczny. Rozrywało mnie w środku. Najgorsze uczucie, które mi towarzyszyło, to fakt, że już nie ma drogi powrotnej i  fakt, że nadal kochałam go całą sobą. Czułam, że moje serce –po raz kolejny już- rozpada się na milion kawałków. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę. I słusznie. Byłam pewna, że lepiej było być setki razy zranionym przez obcych mi ludzi, niż jeden raz przez kogoś, kogo kochałam. To zostanie we mnie na wieki, wiecznie zadając ból. Przyznam, że czułam się odrzucona z Jego strony… Odrzucenie rani bardziej niż jakakolwiek obelga. W ogóle co ja sobie myślałam? Że wszystko wróci do normy? Że Gregor do mnie wróci? Byłam tak cholernie żałosna… Ale On również nie powinien szukać sobie od razu pocieszenia. Wyraz twarzy tej dziewczyny na wieki zapadnie mi w pamięć. Kiedy wróciłam do domu, Morgi nadal tam był. Rzuciłam się mu chorobliwie w ramiona. Marzyłam teraz, aby ktoś mnie przytulił. To była potrzeba ważniejsza niż wszystko inne. Ważniejsza niż duma, czy honor. Po prostu najważniejsza. Co było dziwne, nie płakałam. Nie. Czyżbym tak dużo się już wypłakała, że zabrakło mi już łez, czy też uodporniłam się na to? Albo też zdawałam sobie sprawę, że łzy nie cofną czasu, nie poprawią błędów… Nie sprawią, że będę znów tuż obok Niego….
-Jak długo oni są razem?- zapytałam żelaznym tonem, odrywając się od blondyna i patrząc mu głęboko w oczy z żalem, którego jednak ukryć się nie dało.
-Czyli już ją spotkałaś…- przygryzł swą wargę w zakłopotaniu. Zapewne nie chciał podkopać kolegi oraz spławić mnie. Nie dziwię mu się. To było idiotyczne położenie, jednakże ja się nie ugięłam. Musiałam wiedzieć.-  Usiądź, odpocznij- próbował jak ja wcześniej grać na czas- Wyglądasz jak trup- powiedział chłopak. Ja zaś nie dałam się spławić. Chwyciłam chłopaka za koszulę, by nie dać się odsunąć i mocno ściskając miękki materiał, patrzyłąc mu głęboko w oczy.
-Już sporo czasu- uległ w końcu- parę lat- wycedził- dokładnie nie wiem.
Usiadłam. Czułam, że jedna ja, nienawidzi Gregora za to wszystko. Był ze mną, udawał, że kocha… Tak bezdennie mnie w sobie rozkochał. To oblicze mnie, jedyne czego chciało, to odegrać się nad nim. I to porządnie. Zadać taki cios, jaki on teraz zadał mnie, ale druga ja- kochała go najmocniej na świecie. Bała się, że On zostanie już na zawsze tylko wspomnieniem, co paraliżowało moje ciało… Nie starałam się nawet obiecać sama sobie, że o Nim zapomnę. To przecież nie możliwe. Przysięgłam sobie jedno- już nigdy nikogo nie pokocham. Już nigdy w życiu nie dopuszczę, żeby ktoś trafił w moje serce. Boję się zaangażować, zaufać ponownie komukolwiek. Nikt nie zasługuje na moją miłość. Z kolei, ja również na żadną nie zasługuję, skoro takie myśli były w mojej głowie. Wstydziłam się ich przed samą sobą… Czy miałam za złe Morgiemu? Miałam. Usprawiedliwia go jednak fakt, iż powiedział w końcu prawdę. Nie zostawił mnie kiedy byłam bezbronna wobec losu. Pomagał. To sprawiło, że mogłam z nim normalnie rozmawiać i spróbować wybaczyć oraz iść dalej. Ale zapomnieć raczej nie potrafiłam.
-Proszę- powiedział blondyn, kładąc na stoliku talerz z kanapkami- zjedz, bo inaczej zaraz padniesz.
-Dziękuję- rzuciłam obojętnie, patrząc bezdennie przed siebie- Przepraszam, ale czy mógłbyś zostawić mnie teraz samą?- zapytałam, biorąc głęboki wdech.
-Szczerze mówiąc, po ostatniej sytuacji, boję się.
-Bez żadnych głupstw, obiecuję- powiedziałam wyrywając się ze swojej zadumy- Mało z tego. Zapraszam Cię jutro na obiad do mnie. Odwdzięczę się może chociaż troszkę za to wszystko- powiedziałam tępo wpatrując się w okno. Może nie było to i za bardzo przekonujące z mojej strony, ale chłopak się zgodził i umówiliśmy się na 13.30, zaraz po treningu.
Ta cisza, która mnie otaczała, była wszędzie. Dopiero wsłuchując się w nią, zdałam sobie sprawę, że zostałam sama. Nic drugi raz już się nie stanie. Miłość mnie niszczyła; doprowadzała do obłędu. Chciałam, żeby ktoś teraz przyszedł, porozmawiał ze mną, pocieszył… Pobył… Nawet mimo tego, że nie chciałam. Pragnęłam być sama, owszem, ale to poczucie, że kogoś interesujesz, kiedy ten ktoś mimo twojego uporu nadal jest przy tobie- bezcenne. Tego nie da się nawet opisać słowami. Niby nic, ale tak wiele może dla kogoś znaczyć. Jednakże, ja nie miałam tutaj nikogo. Jedynymi przyjaciółmi tutaj była cisza i samotność. To im mogłam powierzyć swe sekrety i wyznać, co mi leży na sercu. W końcu miałam dość tego bezczynnego siedzenia, a przede wszystkim moich „przyjaciół”. Musiałam coś robić, by nie myśleć. Aby choć na chwilę zapomnieć. Wystarczyłoby nawet parę sekund. Udałam się do kuchni z myślą, aby coś ugotować. Nie byłam głodna. Wręcz przeciwnie. Gotowanie uspokajało mnie, co może być dziwne. Naprawdę to lubiłam, ale nawet to do bólu kojarzyło mi się z Gregorem. Często razem gotowaliśmy…  Zatem moim celem stało się risotto, którego szczerze nienawidził szatyn. Dziecinne- wiem, ale to dawało mi taki mały spokój wewnętrzny. Kończyłam prawie doprowadzania mojej potrawy do doskonałości, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wychyliłam się przez okno, aby tylko zobaczyć kto przyszedł. Nie miałam najmniejszego zamiaru otwierać drzwi i przyjmować gości. Jednak kiedy wychyliłam się przez wąskie kuchenne okno, mój wzrok spotkał się z brązowymi oczami gościa. No nic- teraz musiałam otworzyć.
-Hej. Miło Cię widzieć- powiedziałam, lekko naginając prawdę.
-No hej. Nie odbierałaś, więc postanowiłam się do Ciebie pofatygować-usłyszałam.
-Nie przyszła góra do Mahometa, przyszedł Mahomet do góry- próbowałam jakoś udawać, że wszystko jest ok.- Wejdź proszę.
To była Kasia. Całkowicie o niej zapomniałam, a umówiłyśmy się przecież jakiś czas temu na wspólne zakupy, ale jak tu pamiętać o jakiś zakupach, kiedy właśnie serce rozpada ci się na milion malutkich, właściwie nie do sklejenia, kawałków?
-Amela, wszystko ok?- zapytała- wyglądasz naprawdę kiepsko.
-Dzięki- było mnie stać na ironię- masz ochotę na risotto? Właśnie przed chwilą ugotowałam- próbowałam jakoś odbiec od mojego tematu.
-Tak, chętnie- odpowiedziała z entuzjazmem. Po chwili Kasia siedziała już przy stole, a ja nakładałam jej porcję mojego dania, ledwie trzymając się już na nogach. Marzyłam o śnie, ale zarazem nie miałam pojęcia czy uda mi się zmrużyć chociaż na chwilę oczy i nie widzieć pod powiekami Gregora.
-A Ty nie będziesz jeść?- zapytała, widząc że niosę tylko jeden talerz.
-Nie jestem głodna- odpowiedziałam, siadając naprzeciwko dziewczyny. Wtedy Kasia odeszła od stołu i wróciła, ale z następną porcją risotto, którą po chwili podrzuciła pod nos mi.
-Masz to zjeść- rozkazała- Wyglądasz jakbyś miała ostrą anemię.
-O widzę tutaj lekarza- powiedziałam bawiąc się widelcem po talerzu. Po moich słowach, widać było, że dziewczyna się zmieszała, co dostrzegło moje czujne oko- ale że serio?- zapytałam poważniej.
-Mamusia nie mówiła, że nie wolno bawić się jedzeniem?- odpowiedziała sarkastycznie, pytaniem na pytanie. Dla spokoju zaczęłam jeść. Podczas obiadu dużo rozmawiałyśmy, nawet parę razy się uśmiechnęłam. Tak. Parę razy. Kto by pomyślał, że będę to kilkakrotne suszenie zębów, uważała za coś niemożliwego? A jednak. Po raz kolejny udowodnić można, że niemożliwie, staje się możliwe.
-Powiedz…- zaczęła- Co się stało? Widzę, że coś z Tobą nie w porządku. Nie chodzi mi już o Twój stan psychiczny, ale fizyczny. Naprawdę powinnaś pójść do lekarza- powiedziała dziewczyna, wkładając talerze do zmywarki. Poczułam, że to teraz nadszedł ten czas. Czas, aby spuścić z siebie powietrze i najzwyczajniej wyżalić się. Miałam tylko wątpliwości, czy Kasia jest odpowiednią osobą, ale ja już naprawdę nie mogłam tego w sobie tłamsić.
- Dziś wróciłam ze szpitala… Po nieudanej –niestety- próbie samobójczej. Nie mogłam tego znieść. Ten chłopak, z którym mnie widziałaś w barze, mówił że spaliśmy razem. Ja musiałam to powiedzieć Gregorowi. Nie umiałam inaczej. I jak było dalej już się pewnie domyślasz. Nie potrafiłam kryć łez. Płakałam, nie ważne gdzie byłam. Czy w sklepie, czy domu, czy nawet w pracy przy Nim samym. Potem Thomas –ten z baru- powiedział mi prawdę. Prawdę, że jednak do niczego między nami nie doszło. Ja po tym, jak wariatka pobiegłam –i mówię tutaj dosłownie, bo przebiegłam dziś połowę Innsbrucka- do Niego, a tam co? Wychodzi jego dziewczyna, z którą jest już parę lat. Oto takie krótkie streszczenie, mojego nędznego życia. Wybacz, że Cię zanudzam, ale naprawdę nie mam się komu wygadać- powiedziałam w telegraficznym skrócie, szybko jak katarynka.
-Wcale nie zanudzasz…- odezwała się, otrząsając się z lekkiego szoku- Przepraszam.
-Za co?- zapytałam zdziwiona.
-Za to, że nie odpowiedziałam Ci dziś przy obiedzie na to pytanie związane z lekarzem. Tak naprawdę to jestem nim. Skończyłam studia, praktyki- wyznała szczerze- Rzuciłam to. Dla chłopaka i zaczęłam pracę w jego barze. Tak wiem, co sobie teraz możesz myśleć. Skończona idiotka ze mnie. A co jest w tym wszystkim najlepsze?- zapytała sama siebie- Rzucił mnie. Jak on to stwierdził „szuka stabilizacji”, po czym wyrzucił moje rzeczy i wprowadził się tam z jakąś laską, starszą ode mnie.
-Bardzo mi przykro… -powiedziałam nieco zmieszana- Czyli gdzie Ty teraz mieszkasz?
-Pomieszkuję kątem u takiej starszej Pani, ale na dłuższą metę się tak nie da… Szczerze mówiąc nie panują tam najlepsze warunki- odpowiedziała- ciepła woda w kranie to jednak istotna rzecz w życiu.
-Możesz zamieszkać u mnie. Ty będziesz miała ciepłą wodę, a ja nie będę sama jak palec- powiedziałam nie myśląc o konsekwencjach mego czynu. Tak to jest kiedy ktoś najpierw mówi, a potem myśli. W głębi duszy żałowałam mojej propozycji, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Naprawdę?- uśmiechnęła się- Jejku, jesteś nieoceniona!- ucieszyła się po czym rzuciła mi się na szyję, omal mnie przy tym nie dusząc.
-To kiedy się wprowadzasz?- zapytałam zrezygnowana.
-Mogłabym nawet dziś. Nie mam za wiele do wzięcia ze sobą.
Wtedy przerwał nam dźwięk dzwonka do drzwi.
-O, jakiś wysoki chłopa- powiedziała wyglądając przez okno- Szatyn- dodała. Wtedy myśl była tylko jedna: GREGOR. Poczułam, jakby ktoś mnie kopnął w brzuch, a w ustach miałam metaliczny posmak. Tymczasem, Kaśka zdążyła już otworzyć drzwi, a co najgorsze ja nie zdążyłam się schować.
___________________________________________________________
Siemka! I w wasze ręce składam już dziewiąty rozdział mojego opowiadania. :) 
Nudny, wiem... Mam nadzieję, że wybaczycie mi jakoś ten rozdział, bo naprawdę jest jakiś przymulasty. ;// Jednakże, mam nadzieję, że później akcja będzie się tylko rozkręcać. ;)
Do zobaczenia we wtorek!
I oczywiście pamiętajcie o komentowaniu! ;]

9 komentarzy:

  1. Nudny rozdział? Gdzie niby? Mi się bardzo podoba :-). Ehh, szkoda, że wszystko się tak potoczyło, naprawdę szkoda mi Amelii :/ Ale mój Gregorek wcale nie lepszy, choć.. nie chce mi się wierzyć, że on jest z nią od kilu lat. Może Thomas tylko kłamał? No, a Gregor nawet się jej nie wytłumaczył, ale czy chciałaby słuchać jego tłumaczeń? Wątpię.
    Hmm.. kimże jest ten tajemniczy przybysz? Czyżby Schlieri? Nie. To zapewne Thomas wpadł z wizytą na obiad, tak jak się umawiali.
    Dobrze, że Amelia wygadała się Kasi, że zamieszkają razem. Coś czuję, że będą jeszcze najlepszymi przyjaciółkami :-)

    http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nudny? Przymulasty? Masz coś nie tak z głową! Świetny rozdział!!! <333
    Dlaczego przerwałaś?! Jeśli to Gregor nie mogę się doczekać jego rozmowy z Amelką!
    Nie mogę się doczekać nastepnęgo ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że ta cholera Schlierenzauer coś ukrywa. Czułam to. Najchętniej bym tam wparowała i go udusiła xd. Wolałabym, żeby Amelii ułożyło się z Morgensternem. Dobrze, że Amelia zaproponowała Kasi wspólne mieszkanie. Potrzebuje wsparcia, a uważam, że Kasia się do tego nada.
    Zastanawia mnie kto przyszedł w odwiedziny...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no, zawiodłam się na Gregorze, on był przez ten cały czas z Sandrą i kręcił do Meli? A jak ta mu powiedziała, że go zdradziła, gdy była pijana, to ten się obraża jak jakaś księżniczka, a przecież gdy na to spojrzeć inaczej, to on Mele też zdradzał... Faceci..
    No i Morgi. Zdziwiło mnie to, że jeszcze był w jej domu, gdy wróciła.
    No i czemu Mela nie powiedziała Sandrze prawdy? Ja bym powiedziała, skoro on ją okłamywał...
    yh i ciekawi mnie po co przyszedł.. Napewno nie na obiadek..
    Nie mogę się doczekać kolejnego. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przymulasty? Jest idealny. Kurde Gregor no, jak on mógł tak ją oszukać? Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy i czy szatyn z końcówki rozdziału to Gregor czy ktoś inny.
    Czekam z niecierpliwością na następny :)
    Pozdrawiam :*
    czy-to-jest-przyjazn.blogspot.com - nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdzie nudny? W którym miejscu?
    Jak dla mnie to właśnie sporo się dzieje.
    I kurcze, jak to są ze sobą parę lat? To już raczej nie było kłamstwo Thomasa.
    Dupek z tego Schlierego, nie ma co. I po co on przyszedł z powrotem? Że będzie się tłumaczyć, tak? A to ja chętnie poczytam to jego tłumaczenie xD
    Fajnie, że Kaśka się wprowadzi. Może być fajnie.
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  7. zapraszam do siebie na skoczna historie , w rolach głownych będą Słoweńcy :))

    http://iguessthatslove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Pobeczałam się ... jest piękny <33 tylko powiedz że to naprawdę Gregor ... oni się mają kurna pogodzić i być ze sobą <33
    + zapraszam do mnie http://asiek2104.blogspot.com/ komentarze BARDZO mile wdziane ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie, nie i jeszcze raz nie! Thomas musi zmyślać, bo to nie możliwe, żeby Gregor aż tak okłamał Amelię ;c Ale jeżeli to prawda to... Będziesz musiała to wszystko odkręcić! ;3
    Zapraszam serdecznie do mnie ^^

    OdpowiedzUsuń